Recenzja.
Weranda na Czarcim Cyplu, Liliana Fabisińska, powieść obyczajowa, Seria: Jak pies z kotem, wys. Filia 2016, str. 460.
Obraz holenderskiego mistrza, mroczne sekrety z odległej przeszłości Helu i niewinne ziółka o śmiertelnej mocy, to mieszanka wybuchowa, z którą Nina i Natalia muszą zmierzyć się wspólnie – jeżeli nie chcą spędzić w więzieniu reszty swoich dni. Podejrzane o morderstwo z premedytacją mogą liczyć tylko na siebie. I na pewnego policjanta o rybim nazwisku, który – wbrew poszlakom i zdrowemu rozsądkowi – nieoczekiwanie staje po ich stronie.
Lekka, przyjemna powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym. Aczkolwiek niczym nie zaskakująca. Mi zwłaszcza spodobał się pomysł z papugą udającą człowieka, wykorzystaniem glistnika jaskółcze ziele jako trucizny i sam Czarci Cypel z uroczymi domkami w pastelowych kolorach. Ogólnie książka całkiem dobra, ale mam kilka uwag. Głównie związanych ze śledztwem w sprawie morderstwa, które tak naprawdę nim nie było... Trochę miejscami przypominało parodię i było absurdalne, zwłaszcza aresztowanie głównych bohaterek i ich przesłuchiwanie. Uśmiałam się setnie. Widać, że autorka ma sentyment do A. Christie i jej kryminałów, stąd pomysł na taką a nie inną intrygę. Może być. Na miłe popołudnie z książką i relaks.
Komentarze
Prześlij komentarz