Anioł ciemności. Rozdz. 6.
ROZDZIAŁ VI
Godzinę później Eliza zeszła na dół do kuchni. Czuła się rześka i
odświeżona po porannym prysznicu. Ubrała się w zieloną sukienkę z długim
rękawem i szary sweterek. Długie włosy związała w warkocz. Ze zdziwieniem
stwierdziła, że w kuchni nikogo nie ma. Za każdym razem mama czekała na nią ze
śniadaniem, jednak dzisiaj było inaczej. Jej uwagę zwróciła kartka papieru
leżąca na stole. Eliza podeszła do niego i wzięła do ręki kartkę, tłumiąc
ogarniające ją nieprzyjemne uczucie, że coś jest nie tak.
Córeczko!
Musiałam wyjść w
niecierpiącej zwłoki sprawie.
Opowiem Ci wszystko
wieczorem, jak tylko wrócę do domu.
Kocham Cię.
Mama
- przeczytała zaskoczona. - Co to za sprawa, która była aż tak ważna, że
mama wyszła z domu nawet się ze mną nie pożegnawszy? - zastanawiała się. Była
zaniepokojona, ale szybko zganiła się w duchu za to, że jest przewrażliwiona i
niepotrzebnie się martwi. Przecież mama obiecała wszystko wyjaśnić jak tylko
wróci do domu. - Nie ma się czym niepokoić - zdecydowała
i schowawszy kartkę do kieszeni swetra podeszła do szafki i wyjęła szklankę, po czym nalała do niej soku jabłkowego stojącego w dużym, szklanym dzbanku na stole. Z szafki wyjęła tabliczkę czekolady z orzechami. Jej ulubionej.
i schowawszy kartkę do kieszeni swetra podeszła do szafki i wyjęła szklankę, po czym nalała do niej soku jabłkowego stojącego w dużym, szklanym dzbanku na stole. Z szafki wyjęła tabliczkę czekolady z orzechami. Jej ulubionej.
- To musi mi wystarczyć - pomyślała. - Mam teraz ważniejsze sprawy na
głowie niż śniadanie.
Z tą myślą opuściła kuchnię, uprzednio zabrawszy szklankę z sokiem i czekoladę. Weszła do swojego pokoju. Sok postawiła na nocnej szafce. Ze szkolnej torby wyjęła dziennik babci, otworzyła go na jednej ze stron i usiadłszy na łóżku zaczęła czytać.
Z tą myślą opuściła kuchnię, uprzednio zabrawszy szklankę z sokiem i czekoladę. Weszła do swojego pokoju. Sok postawiła na nocnej szafce. Ze szkolnej torby wyjęła dziennik babci, otworzyła go na jednej ze stron i usiadłszy na łóżku zaczęła czytać.
22 luty 1997, bardzo późny wieczór
Jestem taka
szczęśliwa! Dzisiaj udało mi się przyrządzić swój pierwszy eliksir. Na początek
wybrałam jedną z łatwiejszych formuł, choć i ta nie była prosta. Ważne, że
sobie z nią poradziłam. I to bez pomocy mojej mentorki! Najpierw dużo czasu
zajęło mi znalezienie ziół potrzebnych do przygotowania mikstury. Musiałam
zbierać je zwykle rano o bardzo wczesnej porze, a później suszyć. Jednak
opłaciło się to. Składniki roślinne miałam już gotowe. Później wystarczyło
tylko przyrządzić z nich wywar, według odpowiedniej receptury, którą znalazłam
w księdze ziół. Z minerałów przygotowałam macerat, który dodałam do mojego
eliksiru. Najtrudniej było ze znalezieniem krwi jednorożca. Ale po żmudnych
poszukiwaniach wreszcie zaopatrzyłam się, w nią w jednym z tajemnych sklepów,
który z trudem znalazłam. Ponoć niewiele osób wie, gdzie on się znajduje. Teraz
i ja należę do tego wąskiego grona wybranych. Tam też dostałam sproszkowany ogon
jaszczurki. Moja mentorka jest coraz bardziej zadowolona z postępów jakie
czynię. Nie wie, że uczę się też sama, i że robię to potajemnie. Ale nie chcę
żeby ktoś niepowołany poznał moją tajemnicę. I to kim w rzeczywistości jestem.
Ludzie myślą, że jestem bardzo zdolną zielarką i niech tak zostanie. Moja
rodzina będzie bezpieczna. I ja będę bezpieczna.
Co do eliksiru to, gdy
już miałam odpowiednie składniki wszystko okazało się bardzo proste, musiałam
tylko bacznie przestrzegać receptury, bo pomylenie kolejności dodawania
składników mogłoby się skończyć dla mnie tragicznie. Eliksir należało
przyrządzić podczas pełni księżyca, dlatego musiałam czekać aż do dzisiejszego
wieczora. Gdy więc nadeszła odpowiednia pora wyjęłam na stół wszystkie
potrzebne składniki a nad paleniskiem zawiesiłam swój nowiutki kociołek. To mój
najlepszy nabytek, jak dotąd. I nie żałuję tego zakupu. Do kociołka dodałam
najpierw składniki roślinne, czyli wywar z Radix Mandragorae i Salviae
officinalis w odpowiednich częściach. Później dodałam składniki zwierzęce,
czyli odpowiednią ilość sproszkowanego ogona jaszczurki i kilka kropel krwi
jednorożca, na koniec dodałam wywar z minerałów i wszystko ostrożnie, ale
dokładnie wymieszałam. Już po kilku chwilach eliksir przybrał odpowiednią barwę,
co świadczyło o tym, że jest gotowy. Ostrożnie przelałam eliksir do buteleczki,
którą szczelnie zamknęłam i podpisałam.
Przede mną
najważniejsze.
Muszę sprawdzić działanie
eliksiru...
Dalej tekst się urywa a późnej jest prawie nieczytelny. Eliza przerwała na
chwilę czytanie, by zastanowić się nad tym, co właśnie przeczytała w pamiętniku
babci.
- Eliksiry? Nigdy o nich nie słyszałam - zamyśliła się. - Ale to, co robiła
babcia budzi we mnie zgrozę - pomyślała próbując odegnać malujący się w jej
głowie obraz babki nad kociołkiem, z którego unoszą się kłęby pary. - Czy ona
mogła być czarownicą? - pomyślała z obawą. - A co jeśli i ja nią jestem? Też
będę musiała przyrządzać te eliksiry? Przecież nawet nie wiem jak? Nie mam tej
księgi eliksirów.
I nagle przypomniała sobie o dużej oprawionej w czerwoną skórę księdze,
którą znalazła na strychu. Księdze zamkniętej na kłódkę.
- To musi być księga eliksirów. Tylko czy zdołam ją otworzyć? Nawet jeśli
mi się to uda to, co dalej skoro nie znam łaciny? Kto mi to wszystko
przetłumaczy? To wszystko jest dużo trudniejsze niż mi się wydawało. Muszę z
kimś o tym porozmawiać, bo inaczej oszaleję. I w tym momencie pomyślała o
Eryku. Ale szybko zakazała sobie o nim myśleć. O jego pięknych czarnych
skrzydłach
i aroganckim uśmiechu. Zacisnęła bezwiednie dłoń w pięść.
i aroganckim uśmiechu. Zacisnęła bezwiednie dłoń w pięść.
- Nie! Jego nie poproszę o pomoc!
Porozmawiam z mamą jak wróci wieczorem - zdecydowała Eliza. - Może mnie
wysłucha. I pomoże mi to wszystko zrozumieć. Ona na pewno wie więcej niż ja. I
wyczerpana przeżyciami zapadła w niespokojny sen.
Komentarze
Prześlij komentarz