Anioł ciemności. Rozdz. 2.
ROZDZIAŁ II
Następnego dnia Eliza obudziła się z dziwnym uczuciem, że ktoś ją
obserwuje. Przetarła dłońmi zaspane oczy i rozejrzała się po pokoju. Przez okno
sączyły się blade promienie słońca, niebo wydawało się sino-niebieskie.
Spojrzała na budzik przy łóżku. Nie było jeszcze siódmej. Ponownie rozejrzała
się po pokoju.
- Czyżby mi się wydawało czy szafa jest uchylona? - zastanawiała się - Może nie zamknęłam jej wczoraj? Książki na
biurku też leżą w innej pozycji niż zostawiłam je wieczorem - zauważyła.
Dreszcz przebiegł jej po plecach. Wzięła głęboki oddech.
- Dość tego!
Całkiem już rozbudzona wyskoczyła z łóżka tak gwałtownie, że włosy zakryły jej całą twarz. Ze zniecierpliwieniem odgarnęła je na plecy. Błyskawicznie doskoczyła do szafy otwierając ją na oścież. Uważnie zlustrowała zawartość półek i wieszaka z ubraniami, jednak nic nie wzbudziło jej podejrzenia.
- Dość tego!
Całkiem już rozbudzona wyskoczyła z łóżka tak gwałtownie, że włosy zakryły jej całą twarz. Ze zniecierpliwieniem odgarnęła je na plecy. Błyskawicznie doskoczyła do szafy otwierając ją na oścież. Uważnie zlustrowała zawartość półek i wieszaka z ubraniami, jednak nic nie wzbudziło jej podejrzenia.
- Nikogo tu nie ma, wyluzuj! - powiedziała do siebie. - Chyba zaczynam
świrować. To wszystko przez tego anioła. Przez niego nerwy mam napięte jak
postronki - mruknęła ze złością.
Zamknęła szafę i podeszła do biurka. Wciąż wzburzona usiadła na krześle. Chcąc się uspokoić otworzyła jedną ze starych książek, które leżały na biurku. Ta, którą trzymała w dłoni była nadgryziona zębem czasu. Eliza mogła się tylko domyślać, że był to pamiętnik albo dziennik babci, bo na okładce widniał wyblakły napis ,,Własność Emilii”. Dziewczyna znalazła go tydzień temu podczas robienia porządków na strychu. Pamiętnik okrywała ozdobna okładka ze skóry, która ze starości przybrała barwę kości słoniowej. Wcześniej musiała być nieskazitelnie biała i delikatna. Strony dziennika lekko pożółkłe, trochę nieczytelne, ponadrywane świadczyły o tym, że czas obszedł się z nimi niezbyt delikatnie. Jednak mimo tego nadal można było odczytać chwiejne, pełne zawijasów pismo babci.
Eliza postanowiła, że jeszcze dzisiaj zabierze się do czytania pamiętnika. Z tą myślą zamknęła dziennik i odłożyła go na biurko. Staroświecki kufer, na który natknęła się na strychu, zawierał też inne równie stare książki. Była tam księga ziół z opisem roślin leczniczych, z recepturami wywarów, naparów, odwarów i innych mikstur, które przyrządzała babcia. Eliza często widziała u babki tę księgę. Jednak dopiero teraz mogła ją uważnie przejrzeć i przeczytać ją. Postanowiła, że zrobi to w wolnym czasie. Jednak to nie wszystko. Największą zagadkę dla dziewczyny stanowiła księga oprawiona w czerwoną, jak krew skórę zamknięta na dużą, metalową kłódkę, do której nie było klucza.
Zamknęła szafę i podeszła do biurka. Wciąż wzburzona usiadła na krześle. Chcąc się uspokoić otworzyła jedną ze starych książek, które leżały na biurku. Ta, którą trzymała w dłoni była nadgryziona zębem czasu. Eliza mogła się tylko domyślać, że był to pamiętnik albo dziennik babci, bo na okładce widniał wyblakły napis ,,Własność Emilii”. Dziewczyna znalazła go tydzień temu podczas robienia porządków na strychu. Pamiętnik okrywała ozdobna okładka ze skóry, która ze starości przybrała barwę kości słoniowej. Wcześniej musiała być nieskazitelnie biała i delikatna. Strony dziennika lekko pożółkłe, trochę nieczytelne, ponadrywane świadczyły o tym, że czas obszedł się z nimi niezbyt delikatnie. Jednak mimo tego nadal można było odczytać chwiejne, pełne zawijasów pismo babci.
Eliza postanowiła, że jeszcze dzisiaj zabierze się do czytania pamiętnika. Z tą myślą zamknęła dziennik i odłożyła go na biurko. Staroświecki kufer, na który natknęła się na strychu, zawierał też inne równie stare książki. Była tam księga ziół z opisem roślin leczniczych, z recepturami wywarów, naparów, odwarów i innych mikstur, które przyrządzała babcia. Eliza często widziała u babki tę księgę. Jednak dopiero teraz mogła ją uważnie przejrzeć i przeczytać ją. Postanowiła, że zrobi to w wolnym czasie. Jednak to nie wszystko. Największą zagadkę dla dziewczyny stanowiła księga oprawiona w czerwoną, jak krew skórę zamknięta na dużą, metalową kłódkę, do której nie było klucza.
- Muszę raz jeszcze przeszukać strych - postanowiła - może tam go znajdę.
Na okładce księgi dziwnymi literami
w nieznanym Elizie języku – po łacinie - było coś napisane. Okładkę księgi zdobił
tajemniczy rysunek przedstawiający trójkąt, a w nim namalowane oko. Oko to
patrzyło na tego, kto trzymał księgę hipnotyzującym wzrokiem i przez to Eliza
czuła się nieswojo.
W zamyśleniu przesunęła po nim opuszką palca.
W zamyśleniu przesunęła po nim opuszką palca.
Poczuła dziwne ciepło.
- Ciekawe, czy to też należało do babci? - zastanawiała się. - Dlaczego nigdy nie wspomniała o tej księdze? Nie pokazała mi jej. Dobrze, że mam jej pamiętnik może z niego czegoś się dowiem - pomyślała zadowolona i podekscytowana jednocześnie odkładając księgę na biurko i biorąc do ręki pamiętnik babci. Otworzyła go na pierwszej stronie i w tym samym momencie rozległ się z dołu głos mamy.
- Ciekawe, czy to też należało do babci? - zastanawiała się. - Dlaczego nigdy nie wspomniała o tej księdze? Nie pokazała mi jej. Dobrze, że mam jej pamiętnik może z niego czegoś się dowiem - pomyślała zadowolona i podekscytowana jednocześnie odkładając księgę na biurko i biorąc do ręki pamiętnik babci. Otworzyła go na pierwszej stronie i w tym samym momencie rozległ się z dołu głos mamy.
- Eliza! Śniadanie gotowe!
Dziewczyna drgnęła zaskoczona i dziennik wypadł jej z rąk na podłogę.
Szybko schyliła się i wrzuciła dziennik do szkolnej torby, po czym zgarnęła z
biurka pozostałe stare księgi i wepchnęła je do komody, szczelnie przykrywając
apaszkami, tak żeby mama ich nie znalazła.
- Już idę! - odkrzyknęła i w tym samym momencie rzuciła się w stronę
łazienki. W ekspresowym tempie umyła zęby. Przeczesała szczotką włosy i rzuciła
krótkie spojrzenie w lustro. Policzki miała czerwone, a oczy błyszczały jej z
podniecenia i ekscytacji. Przemyła więc twarz zimną wodą z nadzieją, że dzięki
temu ochłonie. Pomogło, ale niewiele.
- Trudno - pomyślała - może mama niczego nie zauważy. Wróciła do pokoju i rozejrzała się w poszukiwaniu ubrań.
- Trudno - pomyślała - może mama niczego nie zauważy. Wróciła do pokoju i rozejrzała się w poszukiwaniu ubrań.
- No tak! - westchnęła. Jeansy leżały pod łóżkiem, gdzie wczoraj w
roztargnieniu je zostawiła. Z komody wyciągnęła czarną koszulkę i ciepły, szary
sweter, a z szuflady skarpetki. Ubrała się szybko, po czym wcisnęła na nogi
trampki i złapawszy leżącą na krześle torbę wybiegła z pokoju. Szybko zbiegła
schodami na dół do kuchni.
- Cześć córeczko, zrobiłam dla ciebie kakao - powiedziała mama, gdy tylko
Eliza przestąpiła próg kuchni. W powietrzu unosił się zapach pysznego, domowego
kakao.
- Dzień dobry mamo, dziękuję - dziewczyna
ucałowała matkę w policzek, po czym usiadła przy stole i obrzuciła
rodzicielkę uważnym spojrzeniem. Elżbieta dzisiaj założyła bawełnianą suknię do kostek. W słoneczniki. Mama Elizy była wielką miłośniczką roślin. Kochała kwiaty. Ogród
i szklarnia stanowiły miejsce, gdzie spędzała całe dnie. A uśmiech nigdy nie
schodził z jej twarzy. Eliza jeszcze nigdy nie widziała matki smutnej albo
zmartwionej czymś. Kobieta zawsze tryskała energią i dobrym humorem.
- Mamo? - zapytała przysuwając do siebie talerz z płatkami i zalewając je
mlekiem. - Mogę cię o coś zapytać?
- Pytaj o co zechcesz, córeczko.
Dziewczyna chwilę milczała.
- Czym zajmowała się babcia Emilia? - wyrzuciła z siebie pytanie jednym tchem. Najszybciej jak mogła.
Reakcja mamy na to pytanie bardzo zaskoczyła Elizę. Elżbieta najpierw dziwnie
zbladła, by po chwili odwrócić się w stronę, gdzie na ścianie wisiał obraz
przedstawiający babkę dziewczyny. Wpatrywała się w niego dłuższą chwilę, jakby
tam miała znajdować się odpowiedź.
Eliza już otwierała usta by coś powiedzieć, gdy matka odezwała się
niespodziewanie.
- Skąd to pytanie? Przecież wiesz czym zajmowała się babcia - było to
raczej stwierdzenie niż pytanie.
Eliza rzuciła matce zaintrygowane spojrzenie. Wyczuła bowiem napięcie,
które spowodowała tym prostym pytaniem i drżący ton w głosie matki. Zdziwiło ją
to.
- Wiem, że babcia była zielarką i zajmowała się ziołami, leczyła ludzi
naturalnymi metodami i przygotowywała leki wyłącznie z ziół. Ale czy to
wszystko, czym się zajmowała?
Dopiero teraz matka spojrzała w stronę córki. Uśmiechnęła się niepewnie.
Miała nadzieję, że udało jej się ukryć zdenerwowanie. W środku była cała
rozdygotana. Wiedziała jednak, że nie może niczego dać po sobie poznać.
- Bo to prawda - przyznała rację córce - wiesz równie dobrze jak ja, że
babcia leczyła wyłącznie ziołami i tym, co pochodzi z natury. To dzięki swojej
wszechstronnej wiedzy pomogła wielu ludziom, dla których nie było już nadziei.
Zwykle była ich ostatnią deską ratunku. Wszyscy w okolicy to potwierdzą.
Szanowano ją i ceniono jako najlepszą zielarkę. Wdzięczność ludzi nie miała
granic, gdy babcia pomogła im wyleczyć się z najpoważniejszych chorób.
Eliza w milczeniu słuchała słów mamy rozważając coś w myślach.
- Na razie nic nie powiem jej o tych starych księgach - postanowiła. Udała,
że skupia się na jedzeniu. Jednak każde słowo wypowiedziane przez mamę dobrze
zapamiętała. Czuła, że wszystko może okazać się ważne. Musi jak najwięcej
dowiedzieć się o babci Emilii. Szkoda, że ona już nie żyje - pomyślała ze
smutkiem dziewczyna. Szybko skończyła śniadanie, po czym wstała i pocałowała matkę w policzek.
- Wrócę później. Po lekcjach idę do koleżanki. Obiecała mi pożyczyć
książkę.
Założyła kurtkę, owinęła szyję szalem, przewiesiła przez ramię torbę.
- Pa mamo! - rzuciła na pożegnanie i
już jej nie było.
Matka stanęła przy oknie i patrzyła
za oddalającą się sylwetką córki.
- Mam nadzieję, że Eliza nigdy nie
pozna prawdy - pomyślała - w przeciwnym razie znienawidzi mnie za to, że
ukryłam przed nią to kim jest. I jakie jest jej przeznaczenie. I za to, że nie
powiedziałam jej, kim tak naprawdę była moja matka...
- Muszę za wszelką cenę cię chronić córeczko - postanowiła. Po raz pierwszy
od bardzo dawna nie uśmiechała się. Czuła, że nad ich domem zbierają się czarne
chmury. Obawiała się, że nadszedł czas, kiedy będzie musiała powiedzieć Elizie
prawdę. Na samą myśl o tym zakuło ją w sercu. - Będę odkładać to tak długo, jak
będzie to możliwe. Kobieta po raz pierwszy poczuła się bezradna. Bała się tego,
co przyniesie los.
- Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz córeczko - pomyślała z żalem i po
jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
Komentarze
Prześlij komentarz