Anioł ciemności. Rozdz. 15.
ROZDZIAŁ XV
Przed południem Eliza tak jak planowała wybrała się do księgarni i po
drodze zamierzała zajrzeć do sklepu zielarskiego. Na dworze było zimno i
wietrznie, ale dziewczyna niezrażona brzydką pogodą wyszła z domu. Felix
oczywiście jej towarzyszył. Biegł obok swojej pani czujnie rozglądając się na
boki. W księgarni Eliza kupiła słownik do języka łacińskiego, który dodatkowo
zawierał gramatykę oraz najpotrzebniejsze zwroty. Zadowolona z zakupu wyszła z
księgarni i skierowała się w stronę sklepu zielarskiego. Sklep ten znajdował
się na samym końcu głównej ulicy. Był to mały sklepik z drewnianym szyldem
sprzed kilkudziesięciu lat i czerwonymi zasłonami w oknach. Okna posiadały
okiennice a cały sklep pokryty był łuszczącą się od deszczu i mrozu brązową
farbą. Kiedyś sklep ten musiał mieć swój urok teraz jedynie straszył.
Niezrażona tym Eliza śmiało weszła do środka. Kot wbiegł tuż za swoją panią. W
środku było jeszcze bardziej tajemniczo niż mogłoby się wcześniej wydawać.
Czuło się, że to miejsce ma swój niepowtarzalny klimat. Na licznych półkach w
słojach i w różnej wielkości puszkach i pudełkach ustawionych ciasno jedno przy
drugim znajdowały się suszone zioła. Każdy słój zdobiła etykietka z łacińską
nazwą rośliny. Na ladzie stały butelki i buteleczki zawierające wywary z ziół.
W koszach wiszących na hakach wbitych w ścianie znajdowały się powiązane w
pęczki zasuszone zioła. W powietrzu unosił się odurzający zapach olejków
eterycznych, kadzidełek oraz intensywna
woń suszonych ziół aż Elizie zakręciło się w głowie od tych zapachów.
Dziewczyna rozglądała się niepewnie po sklepie i wszystkimi zmysłami chłonęła
panującą tutaj atmosferę. Swoim szóstym zmysłem wyczuwała, że nie jest to
zwykły sklep zielarski.
- Ciekawe czy to właśnie tutaj
babcia zaopatrywała się w składniki potrzebne do eliksirów? - zastanawiała się.
Felix biegał po całym pomieszczeniu i wydawał się być wielce zadowolony.
- Witam, czym mogę ci służyć, drogie dziecko? - usłyszała zza lady
zaciekawiony, piskliwy głos staruszki, zapewne właścicielki sklepiku, która
pojawiła się nagle nie wiadomo skąd. Dziewczyna drgnęła zaskoczona i spojrzała
na sklepikarkę stojącą za dużą, dębową ladą.
Kobieta była bardzo stara, siwa, niskiego wzrostu. Włosy miała związane w
ciasny kok na karku. Oczy bladoniebieskie, ale uważnie lustrujące wszystko
dookoła. Twarz naznaczona zmarszczkami, bruzdami i licznymi brodawkami. Usta
były zaciśnięte w wąską kreskę. Ubranie sądząc po wyglądzie służyło jego
właścicielce już od dobrych kilku albo
kilkunastu lat, bo było wyblakłe i podniszczone. Długa brązowa suknia ozdobiona
była haftowanymi różami. Kobieta patrzyła na Elizę jakby z trudem coś sobie
chciała przypomnieć. Jej spojrzenie było uważne
i dociekliwe. Eliza poczuła się trochę nieswojo a po plecach przebiegł jej dreszcz.
i dociekliwe. Eliza poczuła się trochę nieswojo a po plecach przebiegł jej dreszcz.
- Wiedziałam, że przyjdziesz moja droga... - rzekła niespodziewanie staruszka.
Na twarzy Elizy odmalowało się zaskoczenie, niedowierzanie zmieszane z
odrobiną lęku.
- Pani na mnie czekała? Skąd mnie pani zna? Przecież ja tu nigdy nie byłam
- Eliza wpatrywała się z niedowierzaniem w staruszkę chcąc coś wyczytać z jej
spojrzenia. Jednak nie udało jej się to.
- Mam na imię Franciszka. Jestem miejscową zielarką. Wiesz Elizo, jak tak
na ciebie patrzę widzę Emilię. Jesteś bardzo podobna do swojej babki. Ona też
była tutaj częstym gościem. Mogę nawet powiedzieć, że przyjaźniłyśmy się -
dodała starsza pani i uśmiechnęła się do Elizy.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Wiedziała pani czym zajmowała się moja babcia?
- Owszem. Moja przyjaciółka Emilia była białą czarownicą, a ty
odziedziczyłaś po niej czarodziejskie zdolności - wyznała staruszka. - Wiem
też, że Emilia leczyła ludzi magicznymi wywarami.
- Skoro już mowa o eliksirach to
potrzebne mi są składniki do jednego z nich. Ma pani tutaj wszystkie zioła?
- Tak, mam tutaj nie tylko zioła. U mnie możesz zaopatrzyć się w większość
składników do eliksirów. Czego konkretnie potrzebujesz?
- Potrzebny mi jeden pająk, nalewka z piołunu, żabi mózg, suszony kwiat
dyptamu i beozar - wymieniła Eliza składniki, które zapisała sobie na kartce.
- Zaraz wszystko przyniosę. Takie rzeczy trzymam na zapleczu. Zaczekaj tu
chwilę Elizo, zaraz wrócę, po czym wyszła na zaplecze a Eliza rozejrzała się po
sklepie w poszukiwaniu swojego kota, który gdzieś się zawieruszył.
- Felix? Gdzie jesteś? - zawołała. A po chwili kot wyskoczył zza kosza z
ziołami i podbiegł do swojej pani. Zwierzę było dziwnie niespokojne i kręciło
się nerwowo koło jej nóg.
- Co ci jest Feliksie? - zaniepokoiła się. W odpowiedzi kot spojrzał na nią
swoimi jasnozielonymi oczami i wskazał ogonem na zaplecze, po czym podbiegł do
ogromnego słoja stojącego obok półki z ziołami. Eliza stanęła obok swojego kota
ze wzrokiem utkwionym
w etykietkę na słoju. Niestety nic nie zrozumiała z łacińskiej nazwy, którą odczytała. Natomiast przez szklane ściany słoja można było dojrzeć jego zawartość. Dopiero po długiej chwili uświadomiła sobie na co patrzy. Wzdrygnęła się z przerażenia. I z obrzydzenia. W słoju znajdowały się bowiem oczy. I były to ludzkie oczy. Jedne zielone inne niebieskie i brązowe. Pływały w jakimś płynie. Eliza poczuła strach chwytający ją za gardło. Kot był równie przerażony, co jego pani i miauczał chcąc nakłonić Elizę do wyjścia. W tym samym momencie dziewczyna usłyszała kroki zbliżającej się sprzedawczyni i czym prędzej podeszła do lady, nie chcąc by tamta zobaczyła, co dziewczyna odkryła w jednym ze słojów.
w etykietkę na słoju. Niestety nic nie zrozumiała z łacińskiej nazwy, którą odczytała. Natomiast przez szklane ściany słoja można było dojrzeć jego zawartość. Dopiero po długiej chwili uświadomiła sobie na co patrzy. Wzdrygnęła się z przerażenia. I z obrzydzenia. W słoju znajdowały się bowiem oczy. I były to ludzkie oczy. Jedne zielone inne niebieskie i brązowe. Pływały w jakimś płynie. Eliza poczuła strach chwytający ją za gardło. Kot był równie przerażony, co jego pani i miauczał chcąc nakłonić Elizę do wyjścia. W tym samym momencie dziewczyna usłyszała kroki zbliżającej się sprzedawczyni i czym prędzej podeszła do lady, nie chcąc by tamta zobaczyła, co dziewczyna odkryła w jednym ze słojów.
- Mam wszystkie składniki, których potrzebowałaś Elizo - w ręku trzymała
jakieś pudełka
i buteleczki. - W tej buteleczce masz nalewkę z piołunu, a w pozostałych pudełkach zapakowałam pająka, suszony kwiat dyptamu i bezoar. Jeszcze słoik z żabim mózgiem - przypomniała sobie staruszka i sięgnęła pod ladę.
i buteleczki. - W tej buteleczce masz nalewkę z piołunu, a w pozostałych pudełkach zapakowałam pająka, suszony kwiat dyptamu i bezoar. Jeszcze słoik z żabim mózgiem - przypomniała sobie staruszka i sięgnęła pod ladę.
- Proszę mi to zapakować tak, żeby nikt nie zobaczył, co kupiłam. Nie chcę
żeby ktoś się dowiedział, że zajmuję się eliksirami.
- Nie martw się Elizo, zapakuję to tak, że nikt nie zauważy, co jest w
środku - obiecała staruszka po czym zawinęła wszystko w gruby papier pakowy i
zapakowała do papierowej torby. Teraz będzie idealnie - ucieszyła się
sprzedawczyni.
- Ile płacę? - Eliza wyciągnęła z
torby portmonetkę.
- Potraktuj to proszę jako podarunek ode mnie w dowód sympatii jaką
darzyłam twoją babkę Elizo. Nie wezmę od ciebie pieniędzy za te zakupy, ale
chcę cię o coś zapytać.
- Czy jesteś czarownicą czystej krwi?
- Tak, czemu pani o to pyta?
- Zwykła starcza ciekawość ot co - odrzekła staruszka i uśmiechnęła się
swoimi wąskimi ustami. Jednak jej spojrzenie pozostało nieruchome i zdradzało
oznaki zamyślenia. - Chcę żebyś wiedziała Elizo, że gdybyś miała jakieś
problemy z eliksirami to możesz śmiało prosić mnie o pomoc, ja ci chętnie
wytłumaczę wszystko co trzeba albo
pomogę - zaofiarowała się kobieta.
- Dobrze, dziękuję pani.
Eliza była zaskoczona tą propozycją, ale nie
wiedziała, że staruszka chce w ten sposób zdobyć jej zaufanie. I że dziewczyna
nie powinna jej ufać, bo kobieta nie mówi jej całej prawdy. Niebawem Eliza
miała się o tym przekonać.
A tymczasem Eliza pożegnała się ze staruszką i
wyszła ze sklepu, a Felix biegł obok niej oglądając się za siebie z niepokojem.
Dopiero gdy znaleźli się kilka metrów od sklepu dziewczyna odetchnęła z ulgą.
Napięcie, które spowodowała rozmowa ze starszą panią i złowieszcze znalezisko
sprawiły, że Eliza straciła całą swoją dotychczasową odwagę. Przyspieszyła
kroku chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu.
Nie wiedziała, że staruszka
wygląda przez okno i patrzy w ślad za nią. I że jej twarz zdobi ohydny gadzi
uśmiech.
Komentarze
Prześlij komentarz