Recenzja książki.

Wnuczka do orzechów, Małgorzata Musierowicz, literatura dziecięca i młodzieżowa, Cykl: Jeżycjada, tom 20, wyd. Akapit Press 2014, str. 264.

Tym razem jednak akcja rozgrywa się na wsi, z daleka od zgiełku mieszkania przy Roosevelta 5 w Poznaniu. Wnuczka do orzechów z pewnością ucieszy i nastoletnie, i starsze fanki poznańskiej rodziny. Są tu wszystkie Borejkówny, ich rodzice, mężowie i dzieci, które akurat nie wyjechały na wakacje. Ale są też nowi bohaterowie. Przede wszystkim Dorota Rumianek, która mieszka na wsi z dwiema uroczymi babciami. I to właśnie ona pewnego dnia spotka w lesie Idę Pałys... W tomie Wnuczka do orzechów opisane też zostały kłopoty sercowe przemądrzałego Ignaca i poważnego Józinka. 

To zdecydowanie najsłabsza powieść autorki. Tym razem prawie wszystko mnie irytowało, bohaterowie, fabuła, styl pisania, poglądy autorki wrzucone w wypowiedzi bohaterów, sztuczność opisów przyrody, zbytni sentymentalizm, kolejne  wybuchy uczuć, choćby bez jednego dialogu, miłość od samego patrzenia sobie w oczy, naigrawanie się z piszącego poezję (że jak dojrzeje to mu przejdzie) no proszę! Tego było dla mnie za wiele. Sama spotykałam się na każdym kroku z kpinami, pobłażliwymi spojrzeniami, gdy mówiłam znajomym o tym że piszę wiersze, więc nie dziwię się Ignasiowi, że tak zareagował na słowa Doroty. Jak można nie kochać poezji? Nie zachwycać się nią? Zero taktu z jej strony. Współczułam Ignasiowi i dobrze wiem, co musiał przeżywać. Dzisiaj osoby wrażliwe spotykają się z niezrozumieniem, niestety. Nie jest to książka wesoła, z humorem jak sugeruje to wydawca. Najgorszy w moim odczuciu był chyba ostatni rozdział.
Mimo szczerych chęci "Wnuczki do orzechów" nie polecam. Odradzam wręcz!!!


Komentarze