Recenzja.

Cztery pory roku Heleny Horn, Wanda Majer-Pietraszak, powieść obyczajowa, wyd. Novae Res 2014, str. 288.


Dojrzała, wzięta aktorka Helena Horn po śmierci ukochanego męża odchodzi z teatru i wraz z przyjaciółką, zdziwaczałą starą suflerką, przenosi się do rodzinnego Milanówka. Najbliższym jej sąsiadem staje się zaprzyjaźniony doktor Tomasz Zewer – rozwiedziony samotnik, doceniający smak whisky i towarzystwo wiernego psa.


Na tle zmieniających się pór roku w życiu Heleny pojawiają się różnorodne postacie. Kobieta nawiązuje niewytłumaczalne kontakty z nieobecnymi dawno rodzicami, którzy będą wtrącać się w jej życie, dopóki ta nie podejmie ważnych dla siebie decyzji. Wyjawienie pewnej wstrząsającej tajemnicy odmieni życie wielu ludzi.

Książka przeze mnie wymęczona. Ani styl narracji ani język powieści mnie do siebie nie przekonały, co więcej wprawiały w irytację. Przez co samą opowieść oceniam dużo słabiej niż zamierzałam. Sama historia - też taka sobie. Nic, co by mnie w jakimś stopniu poruszyło, czy wzbudziło we mnie jakiekolwiek emocje.  Na plus oceniam jedynie okładkę i poczucie humoru, ale to za mało by uznać ją jako dobrą. Mniej niż przeciętna, raczej nie polecę tej książki nikomu.


Komentarze