Recenzja.

Przypadki pani Eustaszyny, Maria Ulatowska, literatura obyczajowa, wyd. Prószyński i Sk-a 2012, str. 424


Książka trochę niepoważna, a miejscami owszem. 

Główna bohaterka – pani Eustaszyna Krzewicz-Zagórska, mająca tak naprawdę na imię Jadwiga – przedwojenna „ahystokhatka”, jest postacią niesamowitą. Walka ze służbą zdrowia, rewolucje domowe, organizowanie życia męża, loty samolotem, obrót nieruchomościami czy napisanie książki? Wszystko to drobiazgi dla naszej bohaterki. Głównym jej zadaniem jest odgrywanie wiodącej roli w życiu wszystkich znanych jej osób ze szczególnym uwzględnieniem bratanicy męża i jej mężczyzn, czyli jednego nieco safandułowatego inżyniera i jednego bardzo przystojnego lekarza kardiologa. Którego z nich wybierze bratanica? A właściwie – którego z nich wybierze dla niej jej ciocia? Jak pani Eustaszyna przemebluje świat, co zarządzi i czym zaskoczy znanych i nieznanych jej ludzi? 

Opisywane tu sytuacje mogły się zdarzyć, albo i nie... Ale czytać o nich trzeba z przymrużeniem oka. Bo po to zostały opisane – żeby rozbawić i nieco rozświetlić szare dni... 


Przypadki pani Eustachyny to powieść z poczuciem humoru, słodka z odrobiną goryczy, taka na poprawę humoru, lekka, pozwalająca na chwilę oderwać się od kłopotów życia codziennego. Główna bohaterka zważywszy na swój wiek jest osobą przebojową, energiczną, pomysłową, a nawet przebiegłą, a jednocześnie ciepłą i współczującą, pomocną, chcącą nieba przychylić najbliższym. Mimo jej niewątpliwego wścibstwa da się ją lubić. Dla Eustachyny nie ma rzeczy niemożliwych o czym czytelnik przekona się wielokrotnie. Doskonała rozrywka, może momentami jest trochę zbyt idyllicznie, nierealnie i słodko, ale taki cel tej książki, by podnosić na duchu, dodać otuchy, osłodzić szarość zwykłych dni. I zadanie to zostało zrealizowane. Fajna, lekka powieść na letnie popołudnie. Warto przeczytać.





Komentarze