Recenzja książki.
Dom na wzgórzu, Peter James, horror, wyd. Albatros 2016, str. 384.
"Gdyby na świecie nie było zła, nie mielibyśmy punktu odniesienia dla dobra, które nas spotyka."
„Mówili, że martwi nie mogą cie skrzywdzić... Mylili się...”
Przeprowadzka z centrum Brighton na prowincję, to poważne przedsięwzięcie i wyzwanie dla trzyosobowej rodziny. Jednak Cold Hill House – ogromna, zrujnowana georgiańska posiadłość, budzi w Olliem niesamowitą ekscytację. Jeszcze nie wie, czy podoła finansowo temu wyzwaniu, ale od dziecka marzył o tym, by zamieszkać na wsi, a rezydencja wydaje mu się idealnym miejscem dla kochającej kontakt z naturą córki. Posiadłość jest inwestycją, która ma generować zyski i być bazą dla jego nowej firmy projektującej strony internetowe. Jego żona, Caro, podchodzi do tego mniej optymistycznie, a dwunastoletnia Jade nie jest zadowolona z rozstania z przyjaciółmi.
Już po kilku dniach od przeprowadzki, staje się jasne, że Harcourtowie nie są jedynymi mieszkańcami Cold Hill House. Gdy dom zwraca się przeciwko nim, nie pozostaje im nic innego, jak pogrążyć się w jego mrocznej historii...
Jak na horror niestety słaba książka. W dodatku ciekawa robi się gdzieś od połowy. Niestety nie czułam żadnego dreszczyku strachu, a przyznam się szczerze, że uwielbiam wszelkie opowieści o duchach i nawiedzonych domach. Tutaj niestety, spotkałam się z lekką opowiastką, która owszem i jest momentami ciekawa, ale nie wzbudza uczucia strachu, lęku. Nic, czytasz i za chwilę już zapominasz o czym czytałaś. Co tu dużo mówić, jeśli szukacie mrocznych, mrożących krew w żyłach opowieści o duchach i nawiedzonych domach to Dom na wzgórzu nie spełni waszych oczekiwań. W skali strachu dałabym 4/10. Prędzej można się tu spodziewać dreszczyku emocji, towarzyszącemu oczekiwaniu, co za chwilę się jeszcze wydarzy niż dreszczu niepokoju, a o strachu możemy zapomnieć. Tak na marginesie książkę czytałam w poczekalni u dentysty...
Komentarze
Prześlij komentarz