Recenzja książka.
Blondynka na Bali, Beata Pawlikowska, Literatura popularnonaukowa/podróże, wyd. G+J 2012, str. 300.
"Całe życie jest w gruncie rzeczy jak podróż pociągiem. Mijasz różnych ludzi i zdarzenia, czasami stajesz na dłużej na jakiejś stacji, ale prędzej czy później rozlegnie się syrena i ruszysz dalej przed siebie."
Samotna wyprawa Beaty Pawlikowskiej do Indonezji. Miesiąc spędzony w drodze przez wulkany i plaże, pola ryżowe i tropikalne lasy. Świątynie, kadzidełka, spotkanie z szamanem Ketutem i Boże Narodzenie o zapachu dojrzałych durianów. Było bosko!
P.S. Dla niewtajemniczonych: durian to najbardziej śmierdzący owoc świata, który wydziela z siebie woń zgniłych jaj, zepsutego mięsa i starego sera. Był akurat szczyt sezonu na duriany!
Autorka zabrała mnie w niezwykle ciekawą podróż do Indonezji, a konkretnie na Bali, zahaczyła też o Jawę.
W książce znajdziemy relacje i ciekawostki z wyprawy, zdjęcia i rysunki. Dowiemy się jak pachną duriany, zwiedzimy pola ryżowe, zobaczymy jak robi się najdroższą kawę świata, posmakujemy tradycyjnych potraw i zwiedzimy balijskie świątynie.
Dzięki pani Beacie mogłam wyruszyć w niezapomnianą podróż nie ruszając się z fotela, a dzięki obrazowym opisom i pięknym fotografiom poczułam się jak towarzyszka podróży autorki. I było to wspaniałe uczucie. Polecam! ;)
Komentarze
Prześlij komentarz