Recenzja książki.

Harry Potter i Przeklęte Dziecko, J.K. Rowling, J. Thorne i inni, Seria: Harry Potter, literatura młodzieżowa/fantastyka, wyd. Media Rodzina 2016, str. 368.

"Harry, w tym pogmatwanym, pełnym emocji świecie nie ma idealnych odpowiedzi. Doskonałość jest poza zasięgiem ludzkości, poza zasięgiem magii. W każdej pięknej chwili szczęścia kryje się kropla trucizny: świadomość, że ból powróci. Bądź szczery wobec tych, których kochasz. Pokaż swój ból. Cierpienie jest rzeczą równie ludzką oddychanie."

Harry Potter nigdy nie miał łatwego życia, a tym bardziej teraz, gdy jest przepracowanym urzędnikiem Ministerstwa Magii, mężem oraz ojcem trójki dzieci w wieku szkolnym.
Podczas gdy Harry zmaga się z natrętnie powracającymi widmami przeszłości, jego najmłodszy syn Albus musi zmierzyć się z rodzinnym dziedzictwem, które nigdy nie było jego własnym wyborem. Gdy przyszłość zaczyna złowróżbnie przypominać przeszłość, ojciec i syn muszą stawić czoło niewygodnej prawdzie: że ciemność nadchodzi czasem z zupełnie niespodziewanej strony.

Przyjemna, ale jak dla mnie przeciętna. I raczej nie traktuję jej jako kolejnej, tzn. 8 części. Raczej jak opowiadanie, dodatek, dopowiedzenie tego, co mogłoby się ewentualnie wydarzyć po 37 latach od zakończenia historii w ostatnim tomie. Fajnie było znaleźć się ponownie w świecie czarodziejów, poznać ich dalsze losy.  Czyta się szybko, ze względu na formę (sztuka teatralna) a jeśli chodzi o sam pomysł - średni. Jak dla mnie to takie gdybanie - co by było gdyby. A ja jestem zdania, że przeszłości nie powinno się zmieniać, bez względu na to jaka by ona nie była. I taki też jest wniosek z tej historii. A książkę mimo wszystko warto przeczytać, do czego zachęcam.


Komentarze