Recenzja.

,,Długo i szczęśliwie'' Susan May Warren, powieść obyczajowa, Cykl: Miasteczko Deep Haven, tom I, wyd. Replika 2013, str. 348



Mona Reynolds doskonale wie, za kogo chce wyjść za mąż. Problem tylko w tym, że ten mężczyzna jest zmyślony.  Mona jest o krok od spełnienia swych marzeń. Z pomocą przyjaciółki Lizy stopniowo przemienia piękny, dziewiętnastowieczny dom w malowniczym miasteczku Deep Haven w Księgarnię i Kawiarnię u Progu Nieba. Gdyby tylko umiała chociaż gwóźdź prosto wbić. Mona ma jednak szczęście, bo Joe Michaels – przystojny, tajemniczy pan złota rączka – najmuje się u niej do pracy w zamian za dach nad głową. Kiedy jednak seria wypadków zagraża realizacji marzeń, Mona szuka u swojego majstra nie tylko pomocy technicznej. Szybko odkrywa, że niektóre bajki mają zupełnie niespodziewane zakończenia…

Książka mnie zupełnie nie zachwyciła, co więcej strasznie męczyłam się żeby doczytać ją do końca. To zapewne przez to, że przewijało się przez nią tyle różnych rzeczy o Bogu, że w pewnym momencie zaczęłam pomijać kolejne czytanie fragmenty, lub po prostu odkładałam książkę, ale wreszcie z trudem, ale przebrnęłam do końca. Uff. Również relacja Mony i Joego była trochę dziwna, zakochali się w sobie, ale on ukrywał przed nią kim jest i że ma w rodzinie brata cierpiącego na chorobę Downa, nie wiem skąd taki pomysł u autorki książki, ale był co najmniej marny. Może gdyby ta historia była inaczej opowiedziana byłaby ciut bardziej interesująca, poza tym ja nie czułam żadnej chemii między głównymi bohaterami. I jeszcze to ciągłe powoływanie się na cytaty z Biblii, które wzbudzało we mnie za każdym razem uczucie irytacji i rozdrażnienia. Zachwyty nad tą książką są moim zdaniem przesadzone. Jest w niej miłość, przebaczenie i ciepło, ale wieje nudą, zbyt wiele jest tam analizowania i moralizowania. Raczej nie polecam.


Komentarze