Opowiadanie ;)

NAJŚMIESZNIEJSZA PIERWSZA RANDKA


- Cześć śliczna! - przywitał Justynę przystojniak uśmiechając się przy tym zniewalająco.
Wygląda obłędnie, pomyślała zachwycona. Chłopak miał na sobie ciemne jeansy, czerwoną koszulę i czarne vansy.
- Cześć! rzuciła onieśmielona. Ubrana była w jasnoniebieską, zwiewną sukienkę przed kolana i baleriny. Długie blond włosy związała w kucyk.
- Marcin jestem, przedstawił się boski chłopak wyciągając w jej stronę dłoń.
- Justyna, miło mi. Onieśmielona odwzajemniła jego uścisk, czując rumieniec wypływający jej na twarzy. W tym samym momencie Marcin wyciągnął zza pleców śliczny bukiecik stokrotek i z galanterią w głosie powiedział: Piękne kwiaty dla pięknej damy!
Wzruszona jego miłym gestem i onieśmielona komplementem Justyna odrzekła: Dziękuję! Jakie ładne, ucieszyła się, po czym zanurzyła nosek w kwiatach chcąc poczuć ich woń. - Bosko pachną, westchnęła.
- Cieszę się, że ci się podobają. Niespiesznie ruszyli w stronę wejścia do kina.
- Na jaki film idziemy? zapytała go z nutką zaciekawienia w głosie Justyna.
- ,,Dary Anioła: Miasto kości'' na pewno ci się spodoba - rzekł z przekonaniem Marcin posyłając jej zniewalający uśmiech. Dziewczyna zapatrzyła się na niego i z wrażenia potknęła o mało co nie upadając na ziemię.
- Nic ci się nie stało? - zatroskał się tłumiąc wesołość. -
- Nie, zapewniła go czerwona jak burak Justyna.
Weszli do kina i stanęli przy kasie biletowej. Marcin kupił dwa bilety, po czym odwrócił się w stronę Justyny pytając: Chcesz popcorn śliczna?
- E... jasne, odrzekła. Kupił więc wielkie pudło popcornu i skierowali się w stronę sali kinowej. -
- Niedługo powinien się zacząć film, mówiąc to Marcin spojrzał na zegarek. Weszli do sali i ruszyli w stronę swoich miejsc, większość była już zapełniona. Niosąc przed sobą wielkie pudło z popcornem i bukiecik Justyna nie zauważyła schodka i potknąwszy się runęła jak długa na podłogę. Popcorn rozsypał się wszędzie, pudełko upadło pod jednym z foteli a z bukiecika została smętna kupka zielska. Czerwona ze wstydu Justyna próbowała podnieść się rozcierając bolące kolano.
- Nic ci nie jest? zatroskał się Marcin tłumiąc śmiech i pomógł jej wstać.
- Nie, zapewniła go, nie patrząc mu w oczy.
- Ale ze mnie niezdara, chlipnęła. - Przepraszam, powiedziała ze smutkiem w głosie a w jej oczach błysnęły łzy.
Nie przejmuj się. Każdemu mogło się zdarzyć.
Razem pozbierali popcorn z podłogi.
- Pójdę po drugi, oznajmił chłopak, tego i tak już nie da się zjeść - błysnął uśmiechem po czym oddalił się w stronę wyjścia z sali.
Justyna westchnęła zrezygnowana siadając w fotelu. Bukiecik, który jej dał nadawał się teraz tylko do kosza. - Ale ze mnie łamaga! pomyślała ze złością. Po paru minutach wrócił Marcin niosąc ze sobą nieco mniejsze pudełko popcornu. Usiadł obok niej.
Przepraszam, niezdara ze mnie.
Nie przejmuj się tak, powiedział i wziął ją za rękę. - Jest okey, dodał uśmiechając się do niej. Justyna nie była do końca przekonana, ale nic nie odpowiedziała, bo właśnie zgasło światło i rozpoczął się film.
Po seansie rozpromieniona Justyna wychodząc z kina powiedziała: Fantastyczny film, miałeś rację mówiąc, że mi się spodoba.
Uśmiechnął się w odpowiedzi i zapytał: Masz ochotę na lody?
- Jasne, uwielbiam lody...
- To super. I pociągnął ją w stronę budki z lodami. Pogoda była idealna, świeciło słonce a na niebie nie było żadnej chmurki. Stali chwilę czytając z uwagą długą listę smaków lodów do wyboru, po czym Marcin zdecydował:
- Ja chyba wezmę czekoladowe z polewą truskawkową, a Ty? zapytał Justynę.
- Może bym wzięła śmietankowe z polewą malinową i z ...fekaliami - powiedziała zamyślona - e... z bakaliami - poprawiła się szybko, ale było już za późno, bo Marcin wybuchł niepohamowanym śmiechem trzymając się za brzuch. Ludzie patrzyli się na nich dziwnie. Justyna miała ochotę zapaść się pod ziemię. Nagle straciła całą ochotę na lody.
- Nie przejmuj się - starał się ją pocieszyć Marcin, gdy już zdołał dojść do siebie po tym niespodziewanym ataku śmiechu.
- Jasne, łatwo ci mówić - odparła ze smutkiem. - Znowu zrobiłam z siebie kretynkę - w jej oczach malowała się rezygnacja i błysnęły łzy.
Marcin przytulił ją do siebie i odrzekł:
- Justyna, wierz mi, nigdy tak dobrze nie bawiłem się na żadnej randce - mówiąc to spojrzał jej w oczy a dziewczyna ze zdziwieniem odkryła, że on nie kłamie.
- Serio? - zachichotała.
- Serio! - zapewnił uśmiechając się. Po czym dodał: Chodź zjedzmy te lody zanim na dobre się rozpuszczą.
- Świetny pomysł, odrzekła z nutką rozbawienia w głosie.
Usiedli na ławce w cieniu wielkiej akacji i przez chwile w milczeniu jedli lody, w pewnym momencie Marcin zapytał:
- Umiesz grac w kręgle?
- E.. jasne, gram nie najgorzej - uśmiechnęła się.
- To świetnie, ucieszył sie, ja też całkiem dobrze gram w kręgle. A może w przyszłą sobotę zrobimy sobie mały turniej? - zaproponował.
- Pewnie, czemu nie – odpowiedziała spoglądając mu przy tym w oczy. On też parzył na nią z uwagą, po czym przeniósł wzrok na jej usta.
- Ubrudziłaś się - szepnął dyskretnie pokazując na jej usta, po czym delikatnie przesunął opuszką palca po kąciku jej ust. Justyna przymknęła oczy rozkoszując się jego dotykiem. A po chwili poczuła delikatny pocałunek w miejscu, z którego starł jej przed chwilą słodki przysmak. Drgnęła zaskoczona, otworzyła oczy i napotkała jego roziskrzone spojrzenie.
- Słodka jesteś - wyszeptał. Zarumieniona nie mogła złapać tchu, serce waliło jej jak oszalałe. 

- Chodź odprowadzę cie do domu - powiedział spoglądając na zegarek i czar prysł. Justyna w 


odpowiedzi tylko skinęła głową, niezdolna wydobyć głosu. Ruszyli wolno w stronę domu 

dziewczyny. Szli w milczeniu trzymając się za ręce. Po dotarciu na miejsce zatrzymali się przed 

furtką. Justyna rzuciła rozmarzone spojrzenie Marcinowi, była zarumieniona i lekko drżała. Wciąż 

czuła ciepło jego ręki.
- To była świetna randka. 
- Milo, że tak mówisz - odrzekła cicho jeszcze bardziej się rumieniąc. Stali blisko siebie, wiec pochyliła się w jego stronę i ośmielona szepnęła: Ładnie pachniesz... W odpowiedzi chłopak podszedł jeszcze bliżej i przytuliwszy ją wyszeptał: A ty jesteś śliczna... Pochylił się w jej stronę i ich usta dzieliły teraz milimetry. Justyna poczuła rozkoszny skurcz w żołądku w oczekiwaniu na dotyk jego ust. Pocałunek był delikatny i słodki, o smaku czekolady i truskawek. Pyszny, pomyślała. Miała wrażenie, że jest lekkim różowym obłokiem i unosi się wysoko nad ziemią. Marcin odsunął się od niej niechętnie, po czym powiedział:
- Już nie mogę doczekać się soboty... i puścił do niej szelmowsko oko.
- Ja też, zdołała wyszeptać. Wciąż nie doszła do siebie po jego całusie.
- To super, ucieszył się uśmiechając do niej wesoło.
Dzięki za miłe spotkanie - mówiąc to Justyna pomachała Marcinowi ręką i uśmiechnąwszy się weszła do domu.
- Pa ślicznotko – pożegnał się Marcin. Stał jeszcze chwilę zamyślony przed jej furtką po czym niespiesznie ruszył chodnikiem w stronę skrzyżowania.

Komentarze