Opowiadanie - Mroczna dusza.

Mroczna dusza
Marvin kulił się ze strachu za rogiem zamkowej baszty. Wstrzymując oddech wyjrzał raz jeszcze. W świetle księżyca ujrzał przemykający tajemniczy cień i poczuł, jak dopływa do niego zła energia emanująca od skradającej się postaci. Wzdrygnął się. Naciągnął kaptur płaszcza na głowę i powoli podniósł się z ziemi, chociaż nogi mu drżały i szczękał zębami z zimna. Jednak za wszelką cenę musiał dotrzeć do tajemnej komnaty, w której zostawił coś cennego. Zamkniętą w szkatułce swoją duszę. A teraz drżał ze strachu na samą myśl o tym, że ktoś mógłby wejść w jej posiadanie. Przeklinał swoją nierozwagę i lekkomyślność. Jak mógł być tak nieostrożny! Co prawda szkatułka opieczętowana była kilkoma zaklęciami ochronnymi, ale wprawny czarodziej mógł ją otworzyć bez większego trudu. Ale w tamtej chwili Marvin miał tylko kilka chwil, żeby ukryć duszę. Przerażenie ścisnęło go za gardło, gdy niespodziewanie za plecami usłyszał podejrzany szelest. Poczuł, jak strużka zimnego potu spływa mu po plecach. Obejrzał się przez ramię, lecz w ciemności niczego nie mógł dojrzeć. Było ciemno jak oko wy kol, bo księżyc jak na złość schował się za chmurami. Marvin poczuł, jak w jednej chwili ogarnia go złość i wściekłość, a gorąca krew burzy się w żyłach i moc przelewa się falą po jego ciele.
-Uspokój się - nakazał sobie. - Tym razem nie możesz sobie pozwolić na żaden błąd. Raz jeszcze rozejrzał się uważnie na wszystkie strony po czym ostrożnie zaczął się skradać wzdłuż kamiennej ściany. Gdy dotarł do bocznego wejścia do komnat znajdujących się na najwyższym piętrze zamku zatrzymał się i nasłuchiwał przez dłuższą chwilę. Chciał mieć pewność, że jest sam. Miał zbyt wiele do stracenia. Gdyby ktoś go uprzedził i zabrał szkatułkę wtedy Marvin byłby zgubiony na wieki, a jego dusza uwięziona w ciele innego człowieka. Szedł i szedł krętymi schodami w dół. Gdy pomyślał już, że przyszło mu iść tak w nieskończoność schody skończyły się. W zdenerwowaniu zdał sobie sprawę, że je liczył. Schodów było tysiąc trzysta trzynaście. Marvin wziął to za zły omen, bo z natury był przesądny i wierzył, że pecha może na niego ściągnąć trzynastka i czarny kot. Splunął przez lewe ramię po czym wziął głęboki oddech i podszedł do drzwi z metalowymi okuciami, które zdobiła cyfra trzynaście. Nacisnął klamkę i drzwi uchyliły się z głośnym zgrzytem. Marvin poczuł strach chwytający go za gardło a dreszcze niepokoju przebiegały mu po plecach. Wziął jednak kilka oddechów dla uspokojenia napiętych jak postronki nerwów i wślizgnął się do komnaty. Zamknął za sobą drzwi i natychmiast ogarnęła go ciemność tak czarna jak atrament. Spodziewając się tego wyciągnął z kieszeni płaszcza małą latarkę. Zapalił ją i ruszył w stronę biurka stojącego pod ścianą, przy której stał ogromny regał, na którym jedna przy drugiej stały ciasno ułożone starodawne oprawione w skórę księgi. Gdy już miał sięgnąć po szkatułkę znajdującą się w tajemnej kryjówce za jedną z ksiąg nagle w pomieszczeniu rozbłysło oślepiające światło a on sam zamarł.
- Wiedziałem, że się zjawisz Marvinie - usłyszał za sobą złowrogi, przesiąknięty nienawiścią głos. Odwrócił się i ujrzał wysoką postać okrytą długim, czarnym płaszczem. Siwa broda starca ciągnęła się po podłodze, oczy, żółte i przekrwione, przesiąknięte nienawiścią spojrzenie zimne, jak lód, nieruchome. Bez najmniejszego śladu jakichkolwiek ludzkich uczuć. Marvin widząc to poczuł przerażenie tak wielkie, że instynktownie chciał rzucić się do wyjścia. Lecz staruch rzucił zaklęcie drętwota i spojrzał na niego wzrokiem tak upiornym, że Marvin poczuł jak jego serce zamarza. Nie mógł się ruszyć, ogarnęła go panika. Poczuł jak zaczyna mu brakować powietrza. Czarne mroczki pojawiły się przed jego oczami i wciągnęła go czarna otchłań...
Gdy się ocknął pierwsze, co poczuł to chłód, przenikliwą wilgoć i ostry, pulsujący ból z tyłu głowy. Gdy chciał unieść rękę i rozmasować bolące miejsce poczuł opór. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, że leży na lodowatej, kamiennej podłodze, a nadgarstki ma skute kajdanami. Nogi też miał okute w żelazne pęta, które przymocowane były do ściany. Jednak najgorsze z tego wszystkiego było to, że dał się podejść jak głupi i w efekcie stracił szansę na odzyskanie swojej duszy. Na samą myśl, że ów przerażający staruch mógłby nią teraz zawładnąć Marvin poczuł jak blednie, serce mu zamiera i ogarnia go zgroza.
Nic nie miało już sensu. Nie teraz, gdy upiorny staruch uwięził go by tylko Marvin nie odzyskał swojej duszy.
Mrocznej duszy.
Bo dusza Marvina była jedyną na świecie tak przesiąkniętą złem, że każdy kto się z nią zetknął natychmiast pogrążał się w szaleństwie...


Komentarze