Mazurski dworek.

Rozdział III

W tym samym czasie Marcelina przygotowywała obiad dla gości pensjonatu, wśród których znajdował się pięćdziesięcioletni profesor psychologii Ksawery Płosiński pracujący nad podręcznikiem dla osób zmagających się z depresją, seniorka rodu, hrabina Antonina Koniecpolska odpoczywająca po chorobie, towarzyszyła jej wnuczka Gabrysia – trzynastolatka rozmiłowana w poezji oraz Jacek Andrut, gość, który zrobił największe wrażenie na Marcelinie. Kobieta nie pamiętała by ktokolwiek dotąd działał na nią aż tak silnie. Przystojny, opanowany, tajemniczy. Miał w sobie coś takiego, że serce Marceli drgnęło na jego widok. Przestraszyła się swojej reakcji. To, co później wydarzyło się podczas kolacji napawało ją zawstydzeniem, jak mogłam tak się unieść, zastanawiała się. Lecz później doszła do wniosku, że nikt dawno nie powiedział jej żadnego komplementu, to stąd tak nerwowo zareagowała na słowa Andruta. Na szczęście wszystko sobie wyjaśnili. Od tamtej pory Marcela postanowiła trzymać się na dystans, a swoje emocje na wodzy.
- Tak będzie najlepiej. Nikogo nie zrani, ani nikt nie zrani jej. Nie chciała znowu cierpieć. Co to to nie! Będzie miła i uprzejma, ale nic ponadto.
Zajęta myślami na temat Jacka nawet nie zauważyła jak nadeszła pora obiadu. W jadalni pojawiły się już hrabina Koniecpolska z wnuczką.
Marcela podała zupę krem z brokułów życząc gościom smacznego i wróciła do części kuchennej, która oddzielona była od jadalnia przestronną wyspą.
Po chwili na schodach słychać było kroki profesora i jego głos życzący paniom smacznego. Brakowało tylko Andruta, który nie pojawił się na obiedzie, co trochę zaniepokoiło Marcelinę, ale ta myśl szybko jej umknęła.
Wniosła drugie danie schab ze śliwkami i postawiła parujący półmisek na stole. Goście zajęci rozmową niemal jej nie zauważali.
- Hrabino, nawet pani nie wie, ilu ludzi w tym kraju cierpi na depresję, a ilu popełnia samobójstwo nie mogąc sobie poradzić z wszechogarniającym smutkiem – perorował profesor z twarzą rozognioną i błyszczącymi oczami, skrytymi za okularami w złotej oprawce. - Mój przewodnik będzie dla nich drogowskazem jak przetrwać trudne chwile, jak radzić sobie ze smutkiem i czego unikać. To będzie sukces, droga pani!
- Zapewne, profesorze – odrzekła chłodnym głosem hrabina. - Czytałam, że depresja to plaga XXI wieku. Nie każdy wie jak sobie z nią radzić – zerknęła na wnuczkę – Gabrielo! Proszę cię moje dziecko nie garb się. Nie rozumiem jak młoda dama w twoim wieku może być tak chuda i blada. Na szczęście szybko poprawi ci się nastrój, gdy tylko wyjdziemy na długi spacer nad jeziorem. Nabierzesz kolorów i ochoty do życia.
- Dobrze, babciu – dziewczyna miała cichy, lekko drżący głos, nie sprzeciwiała się babce, we wszystkim potulnie zgadzała. Nie wyglądała najlepiej, co bardzo martwiło hrabinę, która podejrzewała, że jej wnuczka cierpi na anemię. Prawie nic nie je, tylko przesiaduje w pokoju z nosem w książce. Hrabina miała nadzieję, że dzięki temu wyjazdowi uda jej się zbliżyć do wnuczki i wybadać, co jej dolega. Nikt zdrowy przecież tak nie wygląda! Co więcej rozmowa z profesorem uświadomiła jej, że Gabriela może cierpieć na depresję. Postanowiła zetem działać czym prędzej.
- Profesorze, po czym rozpoznać pierwsze symptomy depresji u nastolatków? – spytała ściszając głos, przy czym znacząco spojrzała na wnuczkę.
Profesor podchwycił to spojrzenie i pokiwał ze zrozumieniem głową.
Gabrysia niczego nieświadoma niemrawo gmerała widelcem w swoim talerzu. Wyglądała na nieobecną.
- Trafne pytanie hrabino. Z badań, które przeprowadziłem wynika, że aż 10-15 % młodzieży cierpi na to zaburzenie. Zwykle jego przyczyną jest negatywny wpływ otoczenia, a także czynniki biologiczne i społeczne. Objawy depresji u dzieci i młodzieży są bardzo różne. Może się ona objawiać zaburzeniami łaknienia i snu. Zwykle osoba u której rozpoznaje się depresję jest wyobcowana, unika kontaktu z otoczeniem, zamyka się w sobie, jest apatyczna, wszystko jest jej obojętne, nic ją nie cieszy. Podstawą leczenia depresji jest psychoterapia. Dziecko z objawami depresji wymaga szczególnej opieki i wsparcia ze strony najbliższych. Potrzeba dużo cierpliwości, wyrozumiałości i troski ze strony najbliższego otoczenia. Jeśli psychoterapia zawiedzie zostaje leczenie farmakologiczne, w tym przypadku są to leki przeciwdepresyjne, które jak wiadomo niosą ze sobą ryzyko działań niepożądanych. To w skrócie hrabino, jeśli jest pani zainteresowana tym tematem proszę przyjść do mojego pokoju po kolacji, tam w spokoju porozmawiamy – dodał profesor.
Hrabina lekko skinęła głową na znak zgody, po czym sięgnęła po półmisek z drugim daniem.
Gabrysia nadal niczego nieświadoma pogrążona była we własnych myślach. Niemrawo jadła obiad, choć było widać, że wyraźnie nie ma apetytu i na siłę próbuje przełknąć tych kilka kęsów.
Starsza pani zadowolona ze swojej spostrzegawczości, ani przez chwilę nie brała pod uwagę tego, że może nie mieć racji.
Profesor przerwawszy swój psychologiczny wywód także się zamyślił, ale nie przeszkodziło mu to w pałaszowaniu całkiem sporej porcji schabu ze śliwkami.
I tylko Jacek Andrut nadal pozostawał nieobecny, co wzbudzało dodatkowy niepokój Marceli kończącej przygotowywanie obiadu. Jednak na krótką chwilę kobieta zapomniała o swoich obawach względem Andruta i zajęła się krojeniem szarlotki, jeszcze ciepłej po wyjęciu z piekarnika, i posypywaniem jej cukrem pudrem. Z zamrażalnika wyjęła lody waniliowe i ułożyła na każdej porcji ciasta sporą gałkę chłodnego przysmaku. Deser wyglądał przepysznie i jeszcze lepiej pachniał. W powietrzu unosił się aromat pieczonych jabłek i cynamonu zmieszany z nutą melancholii, która towarzyszyła Marcelinie za każdym razem, gdy spojrzała na zegar. Lada moment zakończy się pora wydawania obiadu a po Jacku ani śladu. Co mogło go tak zaabsorbować, że zapomniał o posiłku? – zastanawiała się, gdy tymczasem z jadalni dochodziły przytłumione głosy pozostałych gości pensjonatu.
- Czas wracać do obowiązków – pogoniła samą siebie, ale uczucie dziwnej, niczym nieokreślonej tęsknoty nie chciało jej opuścić. Trudno, jakoś to w sobie stłumię, postanowiła niosąc gościom deser.
Za dwa tygodnie Andrut wyjedzie, a ja odetchnę z ulgą – westchnęła.
Gdyby wiedziała, co szykuje jej los pewnie sama wyjechała by czym prędzej. Jednak los jak to bywa lubi być przewrotny o czym niebawem Marcela miała się przekonać.





Komentarze