Recenzja.
,,Bratnie
dusze” Diana Palmer, powieść, wydawnictwo Mira, 2005, str. 348
Phoebe
i Cortez to dwójka niezwykłych ludzi, których połączyło
prawdziwe uczucie. Nie wszystko jednak wydaje się być na tyle
proste, by bez większych przeszkód ich ze sobą połączyć.
Początkowe obawy, które związane były z dość dużą różnicą
wieku między ukochanymi, stopniowo przeobraziły się w coś o wiele
poważniejszego. Gdy pewnego dnia kobieta otrzymuje zawiadomienie o
rychłym ślubie swojego ukochanego - całe jej dotychczasowe życie
legnie w gruzach. Aby zapomnieć o przeszłości, Phoebe wyprowadza
się z rodzinnego miasta i ucieka do miejsca, w którym ma nadzieje
odnaleźć wewnętrzny spokój. Mijają trzy lata i z wesołej
niegdyś dziewczyny, pozostaje jedynie chłodna i niedostępna dla
mężczyzn, niewiasta. Kto by się spodziewał, że w niedalekiej
przyszłości wyjdą na jaw tajemnice, które pozwolą bohaterce
zrozumieć naprawdę wiele. Jak dalej potoczą się jej losy, gdy
niespodziewanie Cortez wraca do Waszyngtonu, by poprowadzić
skomplikowane śledztwo? Czy dawne uczucie odżyje?
Bardzo
ciekawa książka. Diana Palmer przez ponad 300 stron nie pozwoliła
mi się nudzić. Historia wcale nie jest tak bardzo przewidywalna jakby
się mogło wydawać. Bardzo podobało mi się to, że został wprowadzony
wątek śledztwa, który znacznie urozmaica lekturę. Bohaterowie nie
są sztuczni. Mają wady i zalety. Z książki emocje aż kipią i
oto przecież chodzi. Polecam ,,Bratnie dusze” wszystkim
wielbicielkom pióra Diany Palmer oraz tym, którzy chcą spędzić
miły zimowy wieczór w towarzystwie przyjemnej i lekkiej lektury.
Komentarze
Prześlij komentarz