Recenzja książki Joanny Chmielewskiej
,,LESIO”
Tytułowy i zarazem
główny bohater – Lesio – architekt, człowiek wykształcony,
inteligentny, oddany mąż i troskliwy ojciec postanawia zamordować
personalną – panią Matyldę. Wiecznie spóźniający się Lesio
wierzy, że tylko w ten sposób pozbędzie się nie tylko parszywej
księgi spóźnień ale i personalnej, która nie spuszcza z niej
oka, przez co on pogrąża się w coraz większej rozpaczy. W
zbrodniczych zamiarach Lesio zamierza użyć sześciu paczek lodów
śmietankowych ,,Kalypso”. Misterny plan zostaje opracowany,
wystarczy tylko czekać na efekt. Jednak nic nie pójdzie po myśli
naszego bohatera... Kto zje lody? I co z tego wyniknie? W niedługim
czasie okazuje się też, że zaginęła książka spóźnień.
Podejrzenia padają oczywiście na Lesia, bo kto inny miałby powód
by ją ukryć? Nasz bohater jest w siódmym niebie, marzy by
przeklęta księga się nie odnalazła, mimo że cały zespół jej
szuka na czele z personalną. Lesio potajemnie wzdycha do biurowej
piękności Barbary, która nie odwzajemnia tych uczuć. Wręcz
przeciwnie ma Lesia za wariata... W dodatku cały zespół cierpi na
chroniczny brak pieniędzy. Wysupławszy ostatnie grosze wysyłają
Lesia, by wysłała parę kuponów lotto, mają nadzieję, że uda im
się trafić choćby czwórkę.... Nie mają pojęcia o tym, że
Lesio w roztargnieniu zapomni wysłać tych kuponów.. Jednak on
postanawia, że wygra te pieniądze w inny sposób i wybiera się na
wyścigi konne... I wygrywa. Gdy już jest nadzieja, że w biurze
architektów zapanuje błogi sposób do załogi dociera informacja,
że konkurencyjny zespół wysyła projekt, który jest plagiatem. Co
więcej projekt ten ma największe szanse na wygraną. Chcąc
zapobiec oszustwu zespół postanawia ukraść projekt, gdy ten
będzie przewożony pociągiem. Jak? Otóż postanawiają zrobić
napad na pociąg. I zaczyna się gorączkowe opracowywanie planu
napadu, wyszukanie niezbędnego sprzętu. Gdy wszystko zostaje
zapięte na ostatni guzik nadchodzi dzień realizacji planu. Czy
wszystko się uda? I jaką rolę odegra tutaj Lesio? Mogę zdradzić,
że ta scena zapewni sporą dawkę humoru, ja śmiałam się do łez
czytając ten fragment. Po niedługim czasie okazuje się, że
projekty wysłany przez zespół Lesia wygrywa konkurs dzięki
nietuzinkowej, oryginalnej kolorystyce, która jest zasługą Lesia.
Nasz bohater zostaje wreszcie być doceniany, wręcz puchnie z dumy.
Wszyscy obchodzą się z nim jak ze śmierdzącym jajkiem starając
się by nic mu nie brakowało... Jednak wygrana wiąże się również
z większymi obowiązkami i nawałem pracy. Do zespołu dołącza
nowy pracownik,obcokrajowiec – Duńczyk, który słabo włada
językiem polskim, w wyniku czego nastąpi masa śmiesznych zdarzeń
i nieporozumień. Okazuje się też, że zespół musi wyjechać, by
wykonać inwentaryzację w zamku, w miejscu realizacji planowanego
projektu. Ponadto wszyscy mają wziąć udział w przedstawieniu z
okazji rocznicy epokowego dla miasteczka wydarzenia... Na koniec nasi
bohaterowie zgubią się w lochach pod ziemią...
Książka bardzo mi się
podobała, wracam do niej po raz kolejny i za każdym razem bawi mnie
do łez postać głównego bohatera i jego perypetie. Myślę, że to
jedna z najzabawniejszych powieści Joanny Chmielewskiej. Zachęcam
wszystkich czytelników mojego bloga do przeczytania tej historii,
poprawa humoru gwarantowana, podczas lektury nie sposób się
nudzić. Polecam gorąco!
Komentarze
Prześlij komentarz