Recenzja.
Czereśnie zawsze muszą być dwie, Magdalena Witkiewicz, literatura obyczajowa i roman, wyd. Filia 2017, str. 496.
"Czekanie na coś, co ma się wydarzyć, niesie ze sobą więcej emocji niż samo wydarzenie, które może nawet okazać się rozczarowaniem."
"Najpiękniejszy jest moment czekania na coś cudownego. Nie należy tego odwlekać, ale należy się zastanowić, czy czasem nie wydłużyć sobie tego cudnego momentu."
Drzewo czereśni potrzebuje
innego drzewa, aby rosnąć i dawać owoce.
Tak jak człowiek, gdy kocha – rozkwita.
Zosia Krasnopolska otrzymuje w spadku od pani Stefanii zrujnowaną willę w Rudzie Pabianickiej. Rudera okazuje się domem z duszą uwięzioną w dalekiej przeszłości. Stary dom otoczony sadem – niegdyś bardzo piękny – kryje sekrety swoich mieszkańców. Zosia powoli zgłębia jego tajemnice. Kiedy na jej drodze pojawi się Szymon, odkryje najważniejszy sekret: dowie się, czym są prawdziwa przyjaźń oraz miłość. Zrozumie, że tak jak drzewa czereśni muszą rosnąć obok siebie, by wydać owoce, tak ludzie muszą się kochać, by ich wspólna droga przez życie miała sens.
"Czereśnie zawsze muszą być dwie" to piękna, poruszająca historia. Momentami magiczna, momentami nostalgiczna. Mimo objętości książkę pochłonęłam w jeden dzień. Tak się zaczytałam, że nic inne się nie liczyło. Książka dająca do myślenia, pokazująca, że nawet najgorsze chwile w życiu są po coś. Pełna emocji, ciepła, dająca nadzieję, ale też skłaniająca do refleksji nad tym jak ulotne jest szczęście i że łatwo można je zgubić. I najważniejsze: to miłość sprawia, że nasze życie nabiera sensu. A więc kochajmy i bądźmy kochani. Polecam, zwłaszcza na święta.
Moja ocena: 7/10
Komentarze
Prześlij komentarz