Recenzja książki.
Taniec na cienkim lodzie, Lynn Erickson, thriller/sensacja/kryminał, wyd. Amber 2007, str. 270.
Kobieta poszukująca prawdy... Ellie Kramer nie potrafi zapomnieć o przeszłości, o ojcu skazanym przed dwunastu laty za gwałt i morderstwo - tragedii, która zrujnowała życie jej rodziny. Przez cały ten czas wierzyła, że wyrok był fatalną pomyłką. Lecz dopiero teraz, pracując w biurze prokuratora w Denver, ma szansę tego dowieść. W wykradzionych aktach znajduje ślad: informację o dwóch policjantach, którzy prowadzili tamto śledztwo. Ale żeby zdemaskować mordercę, Ellie musi podjąć najwyższe ryzyko.
Początek dobry, reszta taka sobie... Może być, ale liczyłam na bardziej sensacyjną i zawiłą intrygę... A tu praktycznie od samego początku można się domyśleć kto jest mordercą, a główna bohaterka musi znaleźć tylko sposób jak tego dowieść.. Jak na thriller romantyczny powieść jest przeciętna. Czytając ma się wrażenie, że to książka jakich wiele. Wątek romantyczny też mnie nie powalił na kolana. Wszystko to wydało mi jakieś takie płytkie i bez polotu. No cóż, może następnym razem, coś ostatnio nie mam szczęścia ani do thrillerów, ani do romansów... Nie zrażam się jednak i szukam dalej książki, która mnie pochłonie i zaciekawi tak, że zarwę noc. Raczej nie będę polecała tej książki.
Moja ocena: 4/10
Moja ocena: 4/10
Komentarze
Prześlij komentarz