Recenzja książki.

,,Koniec wiosny w Lanckoronie” Agnieszka Błotnicka, powieść obyczajowa, wyd. Nasza Księgarnia 2011, str, 245


,,Mężczyźni uwielbiają poręczne kobiety. Poręczne i wygodne jak neseserki – można się z nimi gładko wcisnąć do zapchanego wagonu metra, można pomajtać nimi od niechcenia, pogładzić ich lśniącą skórę i otoczyć je jednym ruchem ręki. Jest oczywiste, że nikt nie chciałby pchać się przez życie z wielką, pękatą walizką” - fragment książki.
Magda nigdy by nie pomyślała, że zgodzi się z podobnym stwierdzeniem. Może miała tu i ówdzie mały nadmiar, ale lubiła siebie i swoją bujną figurę. A, co najważniejsze ów nadmiar lubił również on – jej idealny mężczyzna. Pewnego dnia jednak wszystko się posypało i Magda uznała, że nie ma wyjścia - musi wymienić garderobę na mniejszą, a ukochane przysmaki zastąpić zieleniną. Postanowiła więc wyjechać do malowniczo położonego miasteczka, by podjąć walkę ze zbędnymi kilogramami. Uzbrojona w sterty poradników o dietach, z zaplanowanym zestawem ćwiczeń, zdeterminowana by po powrocie wbić się w seksowny kostium kąpielowy, czuła, że cel jest na wyciągnięcie ręki. Nieprzewidziany wypadek jednak wszystko skomplikował...
Zabawna, pełna ciepła opowieść o uczuciach, odważnych zmianach i urokach jedzenia. Lektura powieści wywołała uśmiech na mojej twarzy. Czytałam z przyjemnością, co można przypisać lekkiemu stylowi autorki oraz niebanalnej głównej bohaterce. Magda jest zabawna, momentami nieco kąśliwa i cyniczna, ale da się ją lubić. Świat przedstawiony jej oczami, zwłaszcza ten dotyczący odchudzania rozśmiesza do łez. Główny wątek – czyli wyjazd do Lanckorony i zmagania naszej bohaterki ze zbędnymi kilogramami, jest przeplatany opisem zdarzeń, które miały miejsce przed wyjazdem i doprowadziły do rozstania z Filipem. Co takiego się stało, że Filip postanowił odejść do Magdy? Wspólny wyjazd do Konstancina? A może nadprogramowe kilogramy Magdy i jej kompleksy? Tego dowiemy się już z samej książki. Narracja pierwszoosobowa sprawia, że mamy wrażenie jakbyśmy czytali pamiętnik głównej bohaterki, opisuje ona w nim swoje wzloty i upadki podczas walki z kilogramami, żmudne ćwiczenia i niechęć do diet. Za to Spacer po miasteczku kończy się pechowo dla Magdy, skręca boleśnie kostkę. No i wszystkie plany związane z odchudzaniem biorą w łeb. No bo jak można ćwiczyć z opuchniętą nogą, gdy najmniejszy ruch powoduje ból? Zostaje więc dieta i czytanie poradników o odchudzaniu. W międzyczasie Magda nawiązuje lanckorońskie znajomości - miła gospodyni pensjonatu przygotowuje jej zdrowe, niskokaloryczne posiłki, sympatyczny starszy pan, który gości w pensjonacie prowadzi z nią długie, podnoszące na duchu rozmowy. Mieszkańcy miasteczka odnoszą się do niej przyjaźnie, jest też pewien interesujący mężczyzna, który jest takim dobrym duchem Magdy. Przewodnikiem. Po dwóch tygodniach nasza bohaterka wraca odmieniona, lżejsza o kilka kilo, bardziej pewna siebie. Czuje się atrakcyjna i inni to zauważają, już nie chodzi zgarbiona ze wzrokiem wbitym w ziemię. Mężczyźni zwracają na nią uwagę, prawią komplementy. A Filip nadal milczy, aż pewnego dnia spotykają się przypadkiem w księgarni. Idą na kawę i wtedy udaje im się porozmawiać. Czy ta rozmowa wszystko wyjaśni między nimi? Czy wrócą do siebie? A może ich drogi na dobre się rozejdą? Cóż, powiem tak, książka ogólnie nie jest zła. Nie podobało mi się jednak zakończenie. Jak dla mnie jest ono całkowicie bez sensu i tak naprawdę niczego nie wyjaśnia. Ale może to tylko moje odczucie? Mimo wszystko uważam, że warto przeczytać ,,Koniec wiosny w Lanckoronie” - dobry relaks zapewniony ;) I duża dawka humoru okraszona opisami przepysznego jedzenia. Zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję i jak zawsze życzę przyjemnej lektury.


Komentarze