Nierozważna, ale romantyczna.

***
Gdy wyszliśmy od Eweliny było już grubo po trzeciej. Choć było dopiero popołudnie ja czułam się jak po całym dniu pracy fizycznej. Jednym słowem byłam zmęczona wszystkimi wydarzeniami i emocjami, które im towarzyszyły. Podczas gdy ja wyglądałam jakby przejechał mnie walec Piotrek wyglądał jakby cały dzień spędził w spa. Zazdrościłam mu tego. Nie od dziś wiadomo, że mężczyźni są bardziej odporni na stres niż kobiety. Zatrzymaliśmy się przed moim domem, gdy z zamyślenia wyrwał mnie głos Piotrka.
- Myślę, że na dzisiaj wystarczy - stwierdził - czas odpocząć. Jutro postaram się znaleźć chwilę żeby spotkać się z moim kolegą, który pracuje w laboratorium. Spróbuję się dowiedzieć od niego, co było bezpośrednią przyczyną śmierci Oliwii i o której zmarła. To da nam konkretny punkt zaczepienia. Dobrze, że Ewelina podała nam adres firmy tego Marka. Będziemy mogli z nim porozmawiać, o ile uda nam się znaleźć go w jego firmie - kontynuował swoje rozważania.
Ja słuchałam go z uwagą, i z podziwem. Co miało odzwierciedlenie w moich oczach. Byłam pewna, że to dostrzegł, co tylko zwiększyło jego pewność siebie.
- Myślisz, że Oliwia na prawdę mogła być w ciąży? - wtrąciłam. Nurtowało mnie to od momentu, gdy usłyszałam o tym od Eweliny. A co jeśli to prawda? I jeśli ona nie była pewna kto jest ojcem dziecka? Przecież to może być nasz motyw. Myślisz, że trafiliśmy na dobry trop?
Piotrek zamyślił się. Potarł ręką czoło i popatrzył na mnie. Jego spojrzenie było poważne.
- Hmm, załóżmy że to prawda. Oliwia odkrywa, że jest w ciąży. Dzieje się to wtedy, gdy spotykała się zarówno z Markiem, jak i z Witoldem. Nie jest więc pewna kto jest ojcem dziecka. O ciąży mówi tylko siostrze. A jeśli założymy, że ani Oliwia ani Ewelina nie powiedziały nikomu więcej to nici z motywu.
- No właśnie - przyznałam mu rację. - A co jeśli któryś z mężczyzn jakoś się o tym dowiedział? I nie chciał dziecka? Może podczas wesela twojego ojca Oliwia pokłóciła się z narzeczonym albo z kochankiem i zdarzył się ten wypadek.
- Mogło tak być. Trzeba poznać godzinę zgonu, wtedy można sprawdzić alibi naszych podejrzanych.
- Masz rację. To teraz jest najważniejsze. Wiesz, chciałam ci podziękować za wszystko co dla mnie robisz. Gdyby nie ty nie wiem, jakbym sobie poradziła z tym wszystkim - wyznałam i przytuliłam go. Piotrek odwzajemnił mój uścisk.
Po czym odsunął mnie lekko i spojrzał mi w oczy, a po chwili poczułam jego gorące usta na swoich. Pocałunek był jak kropla wody dla moich spragnionych ust. Namiętny, pełen pożądania i ognia. Byłam bezbronna wobec głodu jego ust. Piotrek całował tak dobrze, że na chwilę zapomniałam o wszystkich kłopotach i problemach. Liczyła się tylko ta chwila i mężczyzna, który trzymał mnie w ramionach. Po chwili Piotrek przerwał pocałunek.
- Kocham cię Kinga - patrzył na mnie z ogniem w szarych oczach. Jego czułe usta kusiły.
- Ja ciebie też - odparłam i wiedziałam, że to co czuję do Piotrka to miłość. Prawdziwa miłość, taka która wszystko przetrwa. - Jesteś moim aniołem stróżem - uśmiechnęłam się czule.
Piotrek odwzajemnił mój uśmiech i pogładził mnie po policzku.
- Zrobię wszystko żeby cię ochronić. Gdybyś się poczuła smutna, albo samotna dzwoń do mnie o każdej porze dnia i nocy, a ja przyjadę tak szybko jak będę mógł. Odpocznij teraz, spotkamy się jutro i omówimy dalszy plan działania.
- Dziękuję, na pewno tak zrobię - zapewniłam go. To do jutra - pożegnałam się i wysiadłam z auta. Chwilę później Piotrek odjechał a ja weszłam do domu. Byłam padnięta i marzyłam tylko o prysznicu i o wygodnym łóżku. Powlokłam się więc do łazienki. Szybko rozebrałam i wzięłam prysznic, który od razu postawił mnie na nogi. Wytarłam się ręcznikiem i założyłam szlafrok. Wycierając włosy weszłam schodami na górę i pchnęłam lekko uchylone drzwi do sypialni.
Po czym stanęłam jak skamieniała. Strach, który chwycił mnie za gardło sprawił, że nie mogłam się ruszyć. Umysł nakazywał mi uciec stąd jak najszybciej, ale nogi odmawiały posłuszeństwa. W pokoju panował bałagan jakby przeszło tutaj tornado, a byłam pewna, że zostawiłam wszystko w idealnym porządku.
Ktoś tutaj był. Ktoś się włamał do mojego domu.
Ubrania zostały wyrzucone z komody i z szafy i porozrywane, leżały teraz porozrzucane po całej podłodze. Szklany wazon który stał wcześniej, na nocnej szafce był potłuczony. W najgorszym stanie było łóżko. Ktoś porozcinał poduszki, kapa na łóżku była pocięta ostrym narzędziem, a na prześcieradle znajdowały się czerwone plamy, jakby krwi. Książki z regału też zostały wyrzucone i porozrywane leżały smętnie na podłodze. Ktoś chciał mnie wystraszyć i udało mu się to. W tej chwili byłam tak przerażona jak jeszcze nigdy w życiu.
Najbardziej przeraził mnie jednak krwawy napis na ścianie pozostawiony przez włamywacza.

DAJ SOBIE SPOKÓJ ZE ŚLEDZTWEM, JEŚLI NIE CHCESZ BYĆ NASTĘPNA...

Byłam przerażona, czując jak po plecach przebiegł mnie zimny, nieprzyjemny dreszcz. Bałam się, co w tej sytuacji było zrozumiałe.
Morderca był tutaj...
W moim domu...
Nie, to nie dzieje się naprawdę - pomyślałam. Muszę zawiadomić Piotrka. Wybiegłam z pokoju i dopadłam telefonu, który stał na szafce w przedpokoju. Szybko wystukałam numer, choć ręce mi się trzęsły. Po dwóch sygnałach w słuchawce odezwał się jego ciepły głos.
- Przyjedź natychmiast! - rzuciłam do słuchawki. - Morderca tu był. Boję się - wyszeptałam.
- Zaraz będę - i rozłączył się.
Osunęłam się na podłogę i ukryłam twarz w dłoniach. Nagły szloch wstrząsnął moim ciałem.
Nie wiem, jak długo płakałam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Podniosłam się i nie zważając na to jak wyglądam pobiegłam je otworzyć.
Tak jak się spodziewałam na progu stał Piotrek i wyglądał na zdenerwowanego. Ubranie miał w nieładzie, jakby ubierał się w pośpiechu a włosy potargane. Ale dla mnie i tak był najprzystojniejszym mężczyzną na świecie. Poczułam ulgę, gdy go zobaczyłam.
- Kinga! Nic ci nie jest? - zapytał i nie czekając na odpowiedź wziął mnie w ramiona.
Wtuliłam się w niego, a łzy znów popłynęły mi po policzkach. Na prawdę się wystraszyłam.
Gdy nieco się uspokoiłam zaprowadziłam mojego towarzysza do pokoju, w którym nieznany sprawca zostawił po sobie ślad.
- Musisz to zobaczyć. Głos wciąż mi drżał. Trzęsłam się jak galareta, choć w pokoju było ciepło. Ale na samą myśl o tym, co znów zobaczę czułam lodowate zimno i strach.
Piotrek wszedł za mną do sypialni i na widok bałaganu i krwawych gróźb na ścianie aż przystanął. W jednej chwili jego spojrzenie stało się zimne jak stal i skamieniało. A ręce same zacisnęły się w pięści ze złości.
- Niech to szlag! Nie jesteś tutaj bezpieczna. W tej sytuacji nie ma wyjścia. Przenosisz się do mnie - oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Ale ... - zaczęłam chcąc wyrazić swój sprzeciw. Owszem boję się, ale to nie powód by od razu u niego zamieszkiwać.
- Nie ma żadnego ale Kinga - uciął Piotrek, po czym ujął mnie za rękę i spojrzał z troską - zrozum, że nie zostawię cię tu samej. Przecież on może wrócić. A ja mogę być za daleko żeby móc cię w porę obronić przed grożącym niebezpieczeństwem.
Westchnęłam z rezygnacją.
- No dobrze. Tylko zabiorę swoje rzeczy i możemy jechać.
- Doskonale - ucieszył się. - Najpierw zawiadomię policję, a potem zabieram cię stąd. Ten szaleniec nie skrzywdzi cię. Nie pozwolę na to.
A determinacja w głosie Piotrka upewniła mnie, że ukochany zrobi wszystko żeby mnie ochronić.
Mój anioł stróż - pomyślałam i miłe ciepło rozlało się po moim ciele. Czułam się bezpiecznie. Teraz nic mi nie grozi, gdy on jest przy mnie. A przynajmniej chciałam w to wierzyć. Jaki będzie następnym krok mordercy? Tego nie wiem, ale jedno wiem na pewno. Bez względu na to, co się jeszcze wydarzy Piotrek będzie przy mnie. Ta świadomość dodawała mi otuchy i zagłuszała strach, który mimo wszystko czaił się pod skórą. Miałam wrażenie, że morderca Oliwii jest teraz gdzieś w pobliżu i że bardzo dobrze się bawi widząc mój strach. A ja nie chciałam się więcej bać.
Te myśli towarzyszyły mi, gdy czekaliśmy na przyjazd policji. Wreszcie pojawił się funkcjonariusz. Ujrzałam aspiranta Murawskiego, który gdy tylko wszedł do domu od razu zaczął wydawać rozkazy pozostałym członkom ekipy dochodzeniowej, po czym zwrócił się do mnie z prośbą bym opowiedziała mu o wszystkim, co się wydarzyło. Nie mając wyboru powiedziałam o naszym śledztwie, i o rozmowie z Eweliną i Marceliną, a później o naszych przypuszczeniach. Na koniec opisałam to, co zastałam po przyjściu do domu. Aspirant słuchał a minę miał nietęgą, widać było, że nie jest zadowolony.
Gdy skończyłam swoją opowieść milczał chwilę i zapisał coś w swoim notesie. Spojrzał na mnie uważnie, po czym powiedział:
- Cóż pani Kingo, chyba nie muszę mówić, że to co pani robi jest nierozważne. Nie należy samemu próbować rozwikływać spraw, które należą do policji. Przez swoją lekkomyślność naraziła pani siebie na niebezpieczeństwo. Morderca jak się okazuje jest bezwzględny i będzie próbował zrobić wszystko by prawda nie wyszła na jaw. Chyba nie muszę mówić pani jakie to niesie ze sobą konsekwencje. Proszę zapomnieć o śledztwie i zostawić tę sprawę policji. My się tym zajmiemy. Aha, jeszcze jedno. Radzę być ostrożną i uważać na siebie do czasu, aż nie znajdziemy sprawcy. To wszystko co mam do powiedzenia - wstał po czym pożegnawszy się wyszedł. A chwilę później w ślad za nim wyszła reszta ekipy.
Piotrek odprowadził ich i parę minut rozmawiał z Murawskim. Widziałam przez okno ich ożywioną rozmowę. Pewnie aspirant przekonywał Piotrka by trzymał mnie, jak najdalej od śledztwa i kłopotów. Nie zważając na to poszłam po walizkę, po czym zaczęłam się pakować. Zabrałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy.
Gdy skończyłam przebrałam się, po czym raz jeszcze spojrzałam na mieniący się czerwienią napis na ścianie, na bałagan panujący w pokoju, na porozcinane i zalane krwią łóżko.
- Mnie nie tak łatwo wystraszyć - rzekłam patrząc na dzieło mordercy. - Zobaczymy kto kogo pierwszy dopadnie. Teraz tym bardziej się nie poddam! Tymi słowami dodałam sobie otuchy. Wzięłam walizkę i z bojową miną opuściłam pokój.



Komentarze