Nierozważna, ale romantyczna - ciąg dalszy.
***
Kiedy
się ocknęłam Oliwia nadal leżała na podłodze, a plama krwi wokół jej głowy
zakrzepła tworząc niewielkie źródełko. Z trudem tłumiąc mdłości i zasłaniając
usta dłonią przeczołgałam się na kolanach w jej stronę i sprawdziłam puls na
szyi. Nie wyczułam najmniejszych oznak życia. Oliwia była zimna i bez wątpienia
martwa.
Co
robić? myślałam gorączkowo, gdy drzwi za mną się uchyliły i ktoś wszedł do
środka. Zadrżałam, wstrzymałam oddech, zrobiło mi się duszno. Obejrzałam się za
siebie z lękiem. Z ulgą odetchnęłam, gdy zobaczyłam, że to Piotrek.
Jednak
ponownie wpadłam w panikę na widok tego, co zobaczyłam w jego oczach.
Zaskoczenie i szok. Ukochany pewnie myśli, że to ja zabiłam rywalkę. Muszę mu
wyjaśnić, że nie mam z tym nic wspólnego. Poczułam się jak przyłapana na
gorącym uczynku. Musiałam mu jakoś wytłumaczyć, że to nie ja, choć wiedziałam,
że to nie będzie łatwe.
-
Piotrek, to nie jest tak jak myślisz... - zaczęłam podnosząc się z klęczek i
starając się więcej nie patrzeć na zwłoki Oliwii, choć wiedziałam, że widok jej
martwego ciała będzie mnie prześladował, gdy tylko zamknę oczy – gdy ją znalazłam leżała na podłodze z
rozbitą głową. Musisz mi uwierzyć, że nic jej nie zrobiłam, przysięgam –
chwyciłam go za rękę.
Trzymając
się kurczowo jego dłoni spojrzałam mu błagalnie w oczy.
-
Jesteś pewna, że ona nie żyje?
-
Tak, nic już nie można dla niej zrobić – kiwnęłam głową.
Piotrek chyba mi nie
uwierzył, bo odsunął mnie lekko i podszedł do ciała leżącego na podłodze.
Sprawdził puls na nadgarstku Oliwii, a później jeszcze na jej szyi. Westchnął i
spojrzał mi w oczy.
-
Masz rację, jest martwa. Trzeba zawiadomić policję i pogotowie. Jeśli nie ty
ktoś inny ją zabił. Może to był wypadek? To już sprawa dla policji. Kinga muszę to zrobić, jeśli jest tak jak mówisz to
nic ci nie grozi.
-
Wiem, ale boję się. Miałam motyw, żeby chcieć się jej pozbyć. Każdy pomyśli, że
się pokłóciłyśmy i w gniewie pchnęłam ją, a ona upadając uderzyła się w głowę o
kant umywalki i … - głos mi się rwał, dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego
w jak tragicznym położeniu się znalazłam. Tłumiąc szloch spojrzałam Piotrkowi w
oczy. Czy mi wierzy?
Piotrek
jakby czytając w moich myślach powiedział:
-
Ja ci wierzę Kinga. Wiem, że nie mogłabyś zabić Oliwii. Wszystko się wyjaśni.
Nie martw się. Nie zostawię cię z tym samej. Obiecuję – po czym przytulił mnie.
Oddałam uścisk czując łzy pod powiekami.
-
Wyjdźmy stąd, to jest teraz miejsce zbrodni. Nie możemy zatrzeć śladów –
powiedział i pociągnął mnie lekko za łokieć. Wyszłam za nim bez oporu. Nie
chciałam zostać w tym miejscu.
Gdy
wyszliśmy na korytarz Piotrek wyjął telefon i zawiadomił policję i pogotowie. A
ja czułam, że nad moją głową zbierają się nie tyle burzowe, co huraganowe
chmury. To tornado, które za chwilę nadejdzie zmiecie mnie z powierzchni ziemi.
Nogi się pode mną ugięły i opadłam na najbliższe krzesło. Piotrek widząc jak
zbladłam podbiegł do mnie. W szarym spojrzeniu czaił się niepokój i troska.
-
Kinga dobrze się czujesz?
-
Tak, nic mi nie jest. To stres. Denerwuję się. Niech ten koszmar się jak
najszybciej skończy – pomyślałam. W tym samym momencie na korytarzu pojawił się
ojciec Piotrka – Tadeusz.
-
Synu, co tutaj się stało? - był wyraźnie zdenerwowany. Ciężko oddychał, a jego
twarz pokryła się purpurą. Na skronie wystąpiły mu krople potu. Senior
Listkowski nie wyglądał dobrze.
-
Wszystko ci wyjaśnię tato, tylko się nie denerwuj – Piotrek starał się uspokoić
ojca wiedząc, że ten ma słabe serce i stres może mu tylko zaszkodzić, ale
wiedział też, że nie może niczego przed nim ukrywać.
-
Niech goście zostaną na dole i nikt tutaj nie wchodzi – wydał polecenie jednemu
z ochroniarzy, którzy pojawili się z Tadeuszem, a gdy ten odszedł wykonać
polecenie Piotrek wyjaśnił ojcu - Kinga znalazła w łazience ciało Oliwii. Za
chwilę zjawi się tutaj policja. Przykro mi tato, że w tak ważnym dla ciebie dniu
stała się tak wielka tragedia.
Słysząc
to Tadeusz zachwiał się lekko i pobladł. Minę miał nietęgą i trudno mu się
dziwić, gdy w trakcie jego wesela ktoś pozbawia życia jednego z gości. Choć
Oliwia nie była gościem, sama się wprosiła. I zapłaciła za to najwyższą cenę.
Było mi jej trochę żal, może nie była idealna, ale nie zasłużyła na taki
koniec.
Tadeusz
nie zdążył nic odpowiedzieć, bo w tym samym momencie na korytarzu pojawili się
policjanci wezwani wcześniej przez Piotrka. Dwóch z nich weszło do łazienki,
która była teraz miejscem zbrodni, a trzeci tylko pobieżnie obejrzał ciało,
wydał krótkie rozkazy i wyszedł z powrotem na korytarz. Był wysoki, postawny,
ciemne włosy miał przyprószone siwizną.
-
Aspirant Sylwester Murawski – przedstawił się. Po czym oznajmił :
-
Za chwilę pojawi się tutaj moja koleżanka z wydziału zabójstw, która będzie
kierowała śledztwem. Czy mogliby jednak państwo mi powiedzieć, co tutaj się
wydarzyło? - zapytał uważnie obserwując mnie. – Ktoś z państwa znalazł ciało?
-
Tak. Ja ją znalazłam – przyznałam.
-
Kim jest denatka?
-
To Oliwia Albertyńska. Moja była dziewczyna – wyjaśnił Piotrek.
Aspirant
uważniej mu się przyjrzał i zatrzymał na nim dłużej swoje spojrzenie.
Bynajmniej takie odniosłam wrażenie.
-
Rozumiem. To pan nas wezwał – i spojrzał do notesu – Piotr Listkowski, tak?
Piotrek kiwnął głową.
-
Kto jest gospodarzem tej imprezy? - aspirant zwrócił się do obecnych.
Tadeusz
odparł, że to jego wesele. Aspirant zwrócił się do Listkowskiego, by
przygotował listę gości i wszystkich innych osób obecnych na weselu, obsługę i
kelnerów również kazał wziąć pod uwagę.
-
Im szybciej wyeliminujemy tych, którzy mają alibi na czas zgonu denatki tym
szybciej będzie można ich wykluczyć jako podejrzanych. Teraz to miejsce zbrodni
i najważniejsze to jak najszybciej znaleźć sprawcę – dodał.
-
Oczywiście, panie aspirancie. Miejmy nadzieję, że ta nieprzyjemna dla nas
sprawa jak najszybciej się wyjaśni – odrzekł Tadeusz, po czym zszedł na dół,
gdy tymczasem aspirant odwrócił się ponownie w naszą stronę.
Nie
zdążył nic powiedzieć, bo w tej samej chwili z łazienki wyszedł jeden z
policjantów. Był niski, jasnobrązowe włosy miał przerzedzone na czubku głowy,
sylwetkę tak szczupłą, że wręcz kościstą. Ubranie bardziej na nim wisiało niż
leżało. Za okularami kryły się jednak inteligentne brązowe oczy.
-
Wstępne oględziny pozwalają mi sądzić, że przyczyną zgonu było silne uderzenie
w potylicę. Zgon nastąpił na miejscu. Denatka wykrwawiła się.
Najprawdopodobniej upadając uderzyła o kant umywalki. Moim zdaniem wygląda to
na nieszczęśliwy wypadek. Resztę powiem po sekcji zwłok, wtedy będę wiedział
więcej. Aha, jeszcze jedno. Zgon nastąpił między dwudziestą pierwszą
trzydzieści a dwudziestą drugą. Ciało jest jeszcze ciepłe. Nie nastąpiło
jeszcze stężenie pośmiertne, które zwykle występuje od 2 -4 godzin od śmierci.
-
Rozumiem, dziękuję. Przyślij tu techników niech zbadają i opieczętują łazienkę. Nikt tutaj nie może wchodzić.
Zdejmijcie też odciski palców ze wszystkiego, co znajduje się w środku.
Zbadajcie każdy kąt. Sprawca musiał zostawić jakieś ślady swojej obecności.
Trzeba będzie sprawdzić kto tutaj wchodził oraz przesłuchać każdego kto miałby
najmniejszy motyw by posprzeczać się z panią Albertyńską. Na razie to wszystko,
możesz odejść.
Kościsty skinął głową
aspirantowi i ruszył korytarzem w stronę schodów.
-
Za chwilę nasi śledczy zabiorą ciało, a teraz chciałbym żeby poszli państwo ze
mną w jakieś spokojniejsze miejsce, gdzie zaczekamy na detektyw śledczą Alinę
Jarzębowską.
Pięć
minut później siedzieliśmy z Piotrkiem w gabinecie. Aspirant Murawski wyszedł, bo zadzwoniła jego
komórka, zostaliśmy więc sami. W tej chwili ten gabinet wydał mi się jedynym
spokojnym miejscem. Gdy rozniosło się wśród gości, że na piętrze znaleziono
trupa wszystkim nagle przeszła ochota na zabawę i zapanował chaos. Grobowa
atmosfera unosiła się w powietrzu. Wszyscy byli zaniepokojeni i
zdezorientowani, i trudno się im dziwić. Nikt nie spodziewał się przecież, że
wesele skończy się tragedią.
Moje
rozmyślania przerwało wejście detektyw Jarzębowskiej, bo nie miałam
wątpliwości, że to była ona. Wystarczyło jedno spojrzenie na jej twarz, by
przebiegł mnie zimny dreszcz. Kobieta miała krótkie jasne włosy, wąskie,
nieustępliwe usta i chłodne spojrzenie. Była średniego wzrostu, sylwetkę miała
mocną i umięśnioną. Jednak to jej oczy robiły na mnie największe wrażenie.
Nieprzyjemne wrażenie. Lodowato niebieskie, cyniczne i pełne pogardy.
Znielubiłam ją od pierwszej chwili. I chyba musiała to być wzajemna niechęć, bo
Jarzębowska popatrzyła na mnie jak na robaka, którego można bez trudu
rozgnieść. Chyba lubiła, gdy ludzie się jej bali. Karmiła się ich strachem.
Mogłabym przysiąc, że przez chwilę widziałam na jej ustach uśmieszek złośliwej
satysfakcji, podobny do tego jaki miała Oliwia. Wzdrygnęłam się, zrobiło mi się
gorąco. Gdyby nie Piotrek, który trzymał mnie za rękę zerwałabym się i uciekła
stamtąd w jednej chwili. Zdałam sobie
sprawę z tego, że mój koszmar dopiero się zaczyna. I nie myliłam się.
Dawno mnie tutaj nie było...
OdpowiedzUsuńjeden plus tego, że nie muszę czekać na kolejną część...
Ludzie chcąc się pobrać, zapominają po co to tak właściwie jest...