Rozdział Trzeci.
Rozdział III
Zuzanna od ponad
dwóch godzin siedziała w magazynie muzeum i sporządzała spis przedmiotów
znajdujących się w tym składowisku przedziwnych eksponatów.
Tego dnia ubrała
się w dopasowaną, granatową sukienkę i wygodne, czerwone pantofle na obcasie.
Włosy związała w kucyk, żeby nie przeszkadzały jej podczas pracy. Delikatny
makijaż stanowiła odrobina pudru, tuszu do rzęs i szminki w kolorze
fuksji.
Od dziesięciu
minut Zuzanna czuła, jak drętwieje jej ręka od nieustannego notowania.
Postanowiła, że zrobi sobie przerwę od katalogowania i rozejrzy się za jakimiś
ciekawszymi eksponatami. Ogarnęła wzrokiem cały magazyn. W jednym z kartonów
dostrzegła piękną figurkę z brązu. Podniosła się z krzesła i, wyminąwszy
biurko, podeszła do dużego kartonu stojącego pod ścianą. Nachyliła się i
wyciągnęła eksponat. Przez chwilę ważyła jej ciężar w dłoni. Wysokość rzeźby
Zuzanna oceniła na jakieś trzydzieści centymetrów. Figurka pochodziła z XIX
wieku i przedstawiała anioła stojącego na postumencie, z rozłożonymi skrzydłami
i spoglądającego w górę. Rzeźba była dosyć ciężka i w całości wykonana z brązu.
Zuzanna nie dostrzegła nigdzie nazwiska autora. Obejrzała dokładnie całą
rzeźbę, po czym wyciągnęła miarkę i dokonała pomiarów.
‘’Wysokość
rzeźby: trzydzieści trzy centymetry’’ – zapisała w notesie. ‘’Szerokość:
siedemnaście centymetrów’’. Dołączyła też opis figurki oraz przypuszczalny czas
jej powstania. Dopisała, że autor jest nieznany. Odstawiła rzeźbę na biurko, po
czym rozejrzała się za kolejnym znaleziskiem.
W małym,
kartonowym pudełku stojącym pod ścianą, naprzeciwko wejścia do magazynu,
znajdowały się przedmioty ze srebra. Zuzanna nachyliła się i zaczęła oglądać
znajdujące się tam antyki. Jej uwagę zwróciła ażurowa, srebrna łopatka do
tortów udekorowana motywem róży, która była subtelna i delikatna.
Najprawdopodobniej pochodziła z pierwszej połowy XX wieku. Zuzanna wzięła
miarkę i zmierzyła długość srebrnej łopatki, zanotowała, po czym położyła ją na
wadze.
‘’Trzydzieści
osiem gramów. Bardzo ładna rzecz. Misterna robota. Oryginał sygnowany państwową
puncą Niemiec i oznaczeniem próby osiemset’’ – zapisała w notesie.
‘’Takich znaków
używano po 1886 roku’’, przypomniała sobie.
Odłożyła srebrną
łopatkę na przygotowanej do tego celu półce i sięgnęła po następny przedmiot –
barokowe sitko do parzenia herbaty pochodzące z XIX wieku. Dekoracyjne,
posiadało długą rączkę i ozdobione było motywem małżowin. Zuzanna obejrzała z
uwagą ten piękny przedmiot, po czym wzięła do ręki miarkę leżącą na biurku.
‘’Długość wynosi dwadzieścia centymetrów’’ –
zapisała. ‘’Średnica samego sita: dziewięć centymetrów. Stan bardzo dobry’’ –
oceniła i odłożyła sitko na półkę, po czym sięgnęła po kolejny przedmiot.
‘’Duży, srebrny
korek do karafki albo butelki’’ – wpisała do notesu. ‘’Oryginalny fason Art
Deco. Przedmiot w bardzo dobrym stanie. Wyrób pochodzi z pierwszej połowy XIX
wieku’’.
‘’Nieczytelna
sygnatura. Średnica korka: trzy centymetry, szerokość: pięć centymetrów a
całkowita wysokość korka ze srebrną główką wynosi osiem centymetrów’’ –
mierzyła i opisywała Zuzanna. Kobieta była w swoim żywiole. Wypieki na jej
twarzy świadczyły o tym, że jest podekscytowana znaleziskami.
‘’Waga korka
wynosi niecałe trzydzieści gram’’, dopisała.
Zuzanna odłożyła
srebrny przedmiot na półkę, po czym spojrzała na zegarek.
– Czas na małą
przerwę – stwierdziła – muszę trochę ochłonąć. – Po czym, nie zastanawiając się
długo, opuściła magazyn. Zamknęła drzwi na klucz, który zostawiła w portierni i
wyszła na kawę do pobliskiej kafejki.
Spacer zajął jej
dwie minuty. Słońce przyjemnie grzało i wiał lekki wietrzyk. Białe obłoki
leniwie sunęły po błękitnym niebie. W powietrzu unosił się odurzający zapach
bzów. Zuzanna kochała kwiaty i wiosnę. Była to jej ulubiona pora roku.
Weszła do
kafejki. W środku kłębił się całkiem spory tłum ludzi, jak na tak małe wnętrze.
Czterej mężczyźni w średnim wieku w garniturach i z teczkami w ręku stali
wzdłuż baru i rozmawiali ze sobą z ożywieniem, popijając przy tym kawę z
dużych, tekturowych kubków. Dwie młode, ładne kobiety w dopasowanych
pastelowych kostiumach, siedzące przy stoliku obok okna, jednocześnie popijały
kawę i pisały coś na swoich smartfonach. Bliżej wejścia siedziały trzy
nastolatki ubrane w czarne, dopasowane jeansy, białe podkoszulki i szpilki na
niebotycznie wysokich obcasach. Wszystkie trzy miały długie blond włosy i
przeglądały kolorowe czasopisma o modzie. Przed każdą z nich stała szklanka
wody mineralnej. Dalej przy stoliku siedział ciemnowłosy mężczyzna w średnim
wieku, w szarym garniturze i rozmawiał przez telefon. Siedząca razem z nim
młoda, rudowłosa kobieta miała znudzony wyraz twarzy i co chwila spoglądała na
zegarek. Przed nią stał talerz z resztą sałatki. Przed mężczyzną tylko
filiżanka kawy, a był on tak pogrążony w rozmowie, że chyba zapomniał o swojej
towarzyszce. Zuzanna lubiła obserwować ludzi i zgadywać, kim są oraz o czym
myślą. Stwierdziła, że mężczyźni przy barze to biznesmeni rozmawiający o
interesach. Trzy blondynki przy stoliku to modelki, które właśnie wróciły albo
dopiero szły na jakiś casting, a para przy oknie to małżeństwo. Oboje mieli,
bowiem obrączki i takie same srebrne bransoletki na lewych dłoniach.
Zuzanna podeszła
do kontuaru i zamówiła kawę latte. Usiadła przy barze. Zamyślona wyglądała
właśnie przez okno, gdy nagle ktoś ją potrącił, przez co jej torebka upadła na
podłogę.
Kobieta odwróciła się.
Kobieta odwróciła się.
– Proszę uważać!
Po czym nachyliła
się, sięgając po torebkę.
– Bardzo panią przepraszam.
– Kajał się przed nią, przestępując z nogi na nogę, chudy okularnik w szarym
swetrze w romby i czarnych spodniach zaprasowanych w kant. Włosy w kolorze
świńskiego blondu miał zaczesane do tyłu i wysmarowane jakimś mazidłem, przez co wyglądały jak przetłuszczone. Uśmiechnął się do Zuzanny, ukazując metalowy aparat
na zębach.
– Co taka piękna
kobieta robi sama w kafejce? – dopytywał się, gapiąc się przy tym na długie,
szczupłe nogi Zuzanny i oceniając zawartość jej dekoltu.
Przez twarz
dziewczyny przebiegł cień irytacji i, tłumiąc gniew, odparła:
– A co pana to
obchodzi? Proszę dać mi spokój i iść sobie.
I odwróciła się w
stronę baru. W spławianiu nachalnych mężczyzn była ekspertką. Uśmiechnęła się
do siebie.
– Może w ramach
przeprosin da się pani namówić na kawę? – nie odpuszczał okularnik, a jego
gorący oddech owiał szyję Zuzanny.
Kobieta
wzdrygnęła się i odwróciła w stronę ulizanego. Wyraz jej twarzy nie wróżył nic
dobrego. Niebieskie oczy pałały złością.
– Nie, dziękuję!
– rzuciła krótko. – Jestem bardzo zajęta i nie mam czasu na randki. Przykro mi,
ale muszę już iść!
I, nie czekając
na reakcję okularnika, Zuzanna poderwała się ze stołka niczym spłoszona
antylopa i wybiegła z kafejki. Dopiero gdy wchodziła do muzeum, przypomniała
sobie, że nie zabrała kawy, która została na ladzie w kafejce.
***
Po nieudanym
wyjściu na kawę Zuzanna spędziła w pracy jeszcze cztery godziny, po czym
obolała od ciągłego siedzenia za biurkiem wyłączyła komputer i opuściła
magazyn. Pożegnawszy się z portierem, u którego zostawiła klucz, wyszła z
muzeum. Odetchnęła świeżym powietrzem i wolnym krokiem ruszyła w stronę domu.
‘’Ta praca, choć dopiero ją zaczęłam, niedługo mnie wykończy. Ale przynajmniej dzięki niej nie myślę o
Mateuszu, więc to jest już jakiś plus tego zajęcia’’ - pomyślała.
W domu Zuzanna
odświeżyła się i zjadła obiad z ciocią Adelą, po czym odpoczywała, czytając
książkę. Wieczorem zadzwoniła do mamy, informując ją, że radzi sobie świetnie,
a później rozmawiała jeszcze pół godziny na Skypie z Pauliną. Rozmowa z
przyjaciółką poprawiła jej nastrój. Zuza czuła, że wszystko zaczyna wracać do
normalności.
Komentarze
Prześlij komentarz