Rozdział Siódmy.


Rozdział VII

Następnego ranka Zuzanna obudziła się w świetnym humorze. Już nie mogła się doczekać, kiedy zrealizuje swój pomysł. Miała nadzieję, że Rafael zjawi się na czas i ją uratuje, tak jak poprzednio. Ubrała się i zeszła na dół do kuchni, gdzie czekała na nią ciotka Adela. W powietrzu unosił się zapach świeżo parzonej kawy pomieszany z zapachem jajecznicy na szynce. Zuzanna przywitała się z ciocią, podeszła do stołu i z dzbanka z kawą nalała odrobinę pobudzającego napoju do swojej filiżanki. Usiadła przy stole i, przysunąwszy do siebie talerz z parującą jajecznicą, zaczęła niespiesznie jeść. Dla Zuzanny smaczne jedzenie było jedną z niewielu przyjemności, jakie ceniła w życiu. Nigdy nie stosowała żadnych diet i mogła poszczycić się bardzo dobrą przemianą materii, czego zawsze zazdrościły jej wszystkie koleżanki. Adela uważnie ją obserwowała, nad czymś się zastanawiając. Wzięła głęboki oddech i nakazując sobie spokój zapytała łagodnym tonem:
– Czy wszystko u ciebie w porządku, Zuzanno?
– Tak, czemu pytasz, ciociu? Wszystko jest w idealnym porządku – zapewniła, skupiając się na jajecznicy i nie patrząc ciotce w oczy.
Adela wyczuła, że  dziewczyna nie mówi jej całej prawdy, ale nie chciała naciskać.
– Ale gdybyś miała jakiś problem, powiedziałabyś mi o tym?
W odpowiedzi Zuzanna tylko skinęła głową.
Ciotka nie była usatysfakcjonowana jej odpowiedzią, więc kontynuowała swoje ,,przesłuchanie”.
– A jak w pracy?
           – Dobrze – ożywiła się Zuzanna. – Skatalogowałam już jedną trzecią zbiorów znajdujących się w magazynie. Kustosz jest bardzo zadowolony z mojej pracy. Obiecał dać mi premię w przyszłym miesiącu. Na koniec lipca zaplanował wystawę skatalogowanych przeze mnie eksponatów. Już wydrukował zaproszenia na uroczystość. Czeka mnie więc trochę dodatkowej pracy przy organizacji tej imprezy - mówiąc to, spojrzała przelotnie na zegar wiszący na ścianie i poderwała się z krzesła.
            – Na mnie już czas, ciociu. Przepraszam, ale muszę lecieć. W przeciwnym razie się spóźnię - i wybiegła z kuchni. Po chwili słychać było trzask zamykanych drzwi i stukot jej obcasów na chodniku.
            Po wyjściu Zuzanny Adela zamyśliła się. Czuła, że dziewczyna coś przed nią ukrywa. Ufała swojej intuicji, która mówiła jej, że dzieje się coś niepokojącego...


***

Będąc w pracy, Zuzanna starała się skupić na swoich obowiązkach, ale jej myśli coraz częściej krążyły wokół Rafaela. Zastanawiała się, czy jej nieziemsko przystojny anioł stróż tym razem też będzie na nią zły, gdy dowie się, że specjalnie naraziła się na niebezpieczeństwo. I że robi to tylko dlatego, że chce go zobaczyć?
Z tą niewesołą myślą otworzyła notes, włączyła komputer i zabrała się do pracy.
Dwie godziny później Zuzanna szła już w stronę parku. Była tam kilka razy na spacerze i zauważyła, że mostek nad strumykiem przepływającym przez park jest bardzo stary i spróchniały w kilku miejscach. Pomyślała, że mogłaby spróbować przejść po nim...
Gdy weszła do parku, mocniej zabiło jej serce. Dreszcze ekscytacji przebiegały po plecach. Ręce jej drżały ze strachu, ale postanowiła, że nie wycofa się. Zrobi to, co zaplanowała. Ruszyła więc alejką wzdłuż parku i rozejrzała się. Dwie panie w średnim wieku spacerowały z psami. Na ławce siedzieli starsi panowie i czytali gazety. Troje dzieci w wieku szkolnym karmiło kaczki w stawie. Nikt nie zwracał na nią uwagi.
– Los mi sprzyja – ucieszyła się Zuzanna. Park o tej porze roku cały tonął w zieleni. Na klombach rozkwitały pierwsze wiosenne kwiaty. Słońce przyjemnie grzało w twarz, a Zuzannę ogarnął nagle wesoły nastrój. Zaczęła bujać w obłokach i zbliżyła się do drewnianego mostka nad strumykiem. Wzięła głęboki oddech, po czym zrobiła krok do przodu i weszła na drewniany, omszały schodek. Ten lekko zadrżał pod ciężarem Zuzanny, ale wytrzymał. Ostrożnie stawiając kroki, niezrażona niczym szła po spróchniałych deskach kładki. Gdy była w połowie drogi, nagle jedna deska zatrzeszczała złowieszczo pod jej ciężarem i Zuzanna zachwiała się, a obcas pantofla zaczepił o szczelinę w desce. Straciwszy równowagę, dziewczyna wypadła przez metalową, zdobioną w motywy roślinne barierkę. Poczuła strach przed upadkiem do strumienia, którego dno pokryte było kamieniami.
W następnej sekundzie coś z ogromną siłą porwało ją w ramiona i uniosło w powietrze w chwili, gdy już miała wpaść do wody. Sekundę później leżała na trawie w ramionach Rafaela. Oboje ciężko oddychali. Zuzanna odezwała się pierwsza, gdy już jako tako zdołali dojść do siebie:
– Dziękuję, Rafaelu, uratowałeś mi życie. – I uśmiechnęła się promiennie.
Anioł stróż nie odwzajemnił jej uśmiechu, lecz spojrzał na nią z powagą, a cień irytacji przebiegł przez jego piękną twarz.
– Wiem, że zrobiłaś to specjalnie, Zuzanno – rzekł z naganą. – Czemu narażasz się na takie niebezpieczeństwo? A gdybym zjawił się choć sekundę później? Pomyślałaś, co wtedy? Mogłaś sobie skręcić kark - jego oczy rzucały wściekłe błyski. 
Jednak Zuzanna nie była ani odrobinę skruszona tym, co zrobiła. Co więcej, nie żałowała tego. Tylko w obecności Rafaela towarzyszyło jej poczucie bezpieczeństwa. Pomimo całej złości, anioł stróż wciąż nie wypuszczał jej z objęć.  Zuza przymknęła oczy i rozkoszowała się bliskością i spokojem, jaki dawały jej mocne ramiona wybawcy. Jego zapach zniewalał.
  Chciałam cię znowu zobaczyć, Rafaelu...
– Mogłaś zginąć. – Jego głos był niczym pieszczota, czuły i delikatny, aksamitnie gładki, pełen troski.
– Mam tego świadomość. A mimo to warto było zaryzykować. – Uśmiechnęła się. – Powiesz mi, jak stałeś się aniołem stróżem? – poprosiła.
– Może kiedyś ci opowiem. Najpierw chcę ci uświadomić, że nie powinnaś była się we mnie zakochiwać. To nie przyniesie niczego dobrego ani tobie, ani mnie. Nie chcę, żebyś cierpiała. 
– Ale chyba jest jakiś sposób, żebyśmy mogli być razem?
– Zuzanno, bądź rozsądna. Zastanawiałaś się, co powiedzą twoi znajomi, rodzina, gdy przyjdziesz z narzeczonym, którego nikt nie zobaczy. Wszyscy pomyślą, że zwariowałaś i wymyśliłaś sobie chłopaka, który nie istnieje. A wtedy zwiążą cię w kaftan i wywiozą do wariatkowa. Tego chcesz?
Wtedy Zuzanna uświadomiła sobie, że Rafael ma rację. Momentalnie posmutniała. Jednak nadzieja jej nie opuściła.
– Musi być jakiś inny sposób – upierała się patrząc na niego z czułością.
– Nawet o tym nie myśl, Zuzanno – ostrzegł ją anioł, gdy wyczytał z jej spojrzenia to, co nagle przyszło jej na myśl. – Proszę, nie rób tego – wyszeptał.
Ale ona nie zamierzała go słuchać. Za bardzo jej na nim zależało, by zrezygnować. Nie chciała się poddać.
– Żeby stać się aniołem, tak jak ty, muszę zginąć gwałtowną śmiercią, Rafaelu.
– Ale z ciebie uparciuch, Zuzanno – westchnął i uśmiechnął się. – Pamiętaj, że to nie takie proste, bo ja zawsze cię uratuję – przypomniał. Po czym zniknął.
             Zuzanna została sama z mętlikiem w głowie. Słowa Rafaela zapadły jej w pamięć. Wiedziała, że anioł ma rację, ale teraz nie mogła się już wycofać. Co więcej, nie chciała tego zrobić.
           – Muszę zginąć gwałtowną śmiercią, a wtedy stanę się aniołem stróżem, tak jak Rafael.       
Nie wiedziała jednak, że to nie wystarczy. Jej wybawca nie powiedział jej, że aby zostać aniołem, trzeba zginąć, ratując komuś życie.

                                       zdj. internet galeria 


Komentarze