Recenzja książki.
Były sobie świnki trzy, Olga Rudnicka, kryminał, wyd. Prószyński i Sk-a 2016, str. 360.
Bycie żoną swojego męża ma pewne zalety – pełne konto i nadmiar wolnego czasu. W zamian wystarczy tylko pilnować, by mąż nie zapominał, dzięki komu żyje pełnią szczęścia. Układ działa jak w zegarku, ale do czasu… Jolka, Martusia i Kama pewnego dnia odkrywają, że w metryce lat im przybywa, nie ubywa, pojawiają się kurze łapki, dodatkowe kilogramy, a w życiu ich mężów inne kobiety.
Przyjaciółki postanawiają zmienić swój stan cywilny, zanim zrobią to ich mężowie. Tylko te nieszczęsne intercyzy…
W tej sytuacji można zrobić tylko jedno. Zostać bogatą wdową.
Żeby to tylko było takie proste…
Przyjaciółki postanawiają zmienić swój stan cywilny, zanim zrobią to ich mężowie. Tylko te nieszczęsne intercyzy…
W tej sytuacji można zrobić tylko jedno. Zostać bogatą wdową.
Żeby to tylko było takie proste…
Kolejny dobry kryminał Rudnickiej. Szybko się czyta. Dużo się dzieje. Trzy przyjaciółki chcą się pozbyć mężów. A wypadki chodzą po ludziach... Ogólnie jestem zadowolona, i choć to kryminał muszę przyznać, że bawiłam się doskonale. Były momenty, gdzie dosłownie płakałam ze śmiechu. Trzyma w napięciu do końca. Polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz