# Warsztat - ćwiczenie.. Krótkie opowiadanie.
- Walnij obok! – rozkazała Emilka.
Amelia uderzyła raz jeszcze i odsunąwszy się
popatrzyła z obrzydzeniem na rozłupaną piniatę. Wysypały się z niej kolorowe
robaczki. Były to oczywiście cukierki, ale dla Amelii wyglądały jak małe lepkie
i klejące się robactwo, które rozpełzło się po trawniku.
Emilia, która uwielbiała słodkości rzuciła się na trawę by wyzbierać rozsypane łakocie.
Oprócz obu kobiet w ogrodzie znajdowali się jeszcze
Ksawery, mąż Emilii, dwójka ich bliźniaków Cyryl i Cyprian, którzy obchodzili
tego dnia 5 urodziny oraz mąż Amelii Adrian.
Piniatę przygotowano dla małych jubilatów, ale
oni pochłonięci rozpakowywaniem prezentów nie wykazywali najmniejszego
zainteresowania atrakcją.
Impreza skończyła się jakieś pół godziny temu i w
ogrodzie Rosteckich zostały tylko obie przyjaciółki z mężami. No i bliźniaki
oczywiście.
Mężczyźni rozmawiali o czymś ściszonymi głosami, przy
stole zastawionym przekąskami, świadomie ignorując poczynania swoich żon.
- Chyba to nie był dobry pomysł – zauważyła zgryźliwie
Amelia patrząc jak przyjaciółka w pozycji klęczącej z pokłonem wybiera z trawy
cukierki i wkłada jej do torby na prezenty.
Emilia przerwała swoje zajęcie i popatrzyła na nią z
rozbawieniem.
- No coś ty! Chyba mi nie powiesz, że dorosłym
kobietom nie wypada robić niczego szalonego? – prychnęła. – To, że jestem żoną
i matką nie oznacza, że nie mogę pozwolić sobie na chwilę beztroskiej
przyjemności.
- Od kiedy to zrobiłaś się taka wyluzowana? – zdziwiła
się Amelia tłumiąc wesołość. Wiedziała do czego zdolna jest jej przyjaciółka,
sama była do niej podobna. Tylko ona kryła się z tym, a Emilia wręcz
przeciwnie. Zrobiła z tego swój atut.
- Od zawsze. Przecież dobrze o tym wiesz – posłała jej rozbrajający
uśmiech i podniosła się z ziemi. Kolana miała zielone od trawy, czego nawet nie
zauważyła. – Tylko na początku musiałam to w sobie tłumić. Wtedy chciałam, żeby
każdy traktował mnie poważnie i wszystko to, co robię.
- Chcesz mi powiedzieć, że ta szalona wariatka, która
w tobie siedzi nie jest tylko na pokaz? Amelia udając oburzenie trzepnęła ją w
ramię.
- A żebyś wiedziała snobko! – zawtórowała jej i obie
wybuchnęły śmiechem. Obie miały dystans do siebie i potrafiły żartować.
Poczucie humoru to cecha, którą obie posiadały i nie wahały się jej używać.
- I pomyśleć, że to moi synowie – ciągnęła Emilka –
mają po pięć lat, a nie my. Czasem odnoszę wrażenie, że oni są bardziej dojrzalsi
niż ja – wyznała posępnie patrząc na bawiących się chłopców, którzy byli całym
jej światem.
Amelia uważała, że w życiu czasem trzeba pozwolić
sobie na odrobinę luzu, w przeciwnym razie człowiek może zwariować.
- E tam! – prychnęła sceptycznie. – Wydaje ci się! To,
że jesteśmy wesołe i mamy żywe temperamenty to nie od razu oznaka
niedojrzałości.
- Fakt! – przyjaciółka niechętnie przyznała jej rację.
– Dlatego cicho sza! – położyła palec na ustach. - Gdyby nasi mężowie wiedzieli
jakie z nas roztrzepane babiszony w życiu by się z nami nie ożenili. Oni nadal
żyją w nieświadomości, że poślubili dwa aniołki. – dodała chichocząc.
- Myślę, że oni doskonale zdają sobie sprawę z tego
jakie jesteśmy roztrzepane, ale ukrywają przed nami tę wiedzę – nie zgodziła
się Amelia. – Mówię ci, oni już dawno nas przejrzeli.
Emilka otworzyła usta ze zdziwienia. Może faktycznie
Amelia ma rację – zasępiła się. Muszę bardziej zwracać uwagę na to jak
zachowuję się przy Ksawerym. Jeszcze pomyśli, że nie dorosłam i nie nadaję się by
wychowywać nasze dzieci.
- Dobra, koniec gadania. – zakomenderowała, chcąc
odwrócić uwagę od posępnych myśli. – Idziemy do kuchni. Zrobię nam po drinku –
oznajmiła.
- Doskonały pomysł – Amelia przyznała jej rację. – Tylko nie żałuj mi limonki – teraz to ona zachichotała.
– Wiesz jak nie lubię słodyczy. Za to uwielbiam wszystko co kwaśne i
kwaskowate.
- Dlatego zawartość piniaty ląduje w moim żołądku.
Tylko mi później nie wypominaj, że mam za dużo w pasie – pogroziła jej palcem.
Śmiejąc się weszły do domu.
Komentarze
Prześlij komentarz