Recenzja książki.
Sekret zegarmistrza, Renata Kosin, literatura polska, thriller/sensacja/kryminał, wyd. Znak 2016, str. 416.
Lena mieszka w odziedziczonym po przodkach dworku na Podlasiu. Rytm jej życiu nadaje tykanie starych zegarków, pamiątek po dziadku zegarmistrzu. Spokojne życie niespodziewanie nabiera barw, gdy odkrywa pewne znalezisko – nadpalony dziennik z 1884 roku.
Notatki są bardzo zniszczone, ale udaje się odczytać nazwisko – Emilie de Fleury. Czy to ona jest autorką dziennika? Co łączy rodzinę Leny z właścicielką butiku na południu Francji?
W poszukiwaniu odpowiedzi Lena i jej córka udadzą się w podróż do słonecznej Prowansji. Nie wiedzą jednak, że komuś bardzo zależy na tym, by rodzinne sekrety nigdy nie ujrzały światła dziennego. Grozi im prawdziwe niebezpieczeństwo…
Bardzo lubię takie historie. Mają one swój niepowtarzalny klimat. Wciągają bez reszty. Tak było i w przypadku Sekretu zegarmistrza. Były tu tajemnice rodzinne sprzed lat, znaleziony pamiętnik, stary zegarek i biżuteria. Lena odkrywa sekret pilnie strzeżony w jej rodzinie przez kilkadziesiąt lat, narażając się przy tym na niebezpieczeństwo, gdyż komuś zależy by dawne sekrety nie ujrzały światła dziennego. Idealna lektura na wieczór. Styl pisania autorki tez przypadł mi do gustu. Jednym słowem rewelacja. Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz