Anioł stróż.

Rozdział V



Zuzannę obudził dziwny, złowieszczy i mrożący krew w żyłach dźwięk. Była północ i chociaż za oknem świecił księżyc w pokoju panował półmrok. Kobieta znowu usłyszała ten sam odgłos, co poprzednio i zamarła próbując usłyszeć skąd dobiega ów dziwny, przerażający pomruk. Sparaliżowana strachem nie mogła się ruszyć. Coś skrobało w okiennicę. W oddali zahuczała sowa, gwałtowny podmuch wiatru szerzej uchylił otwarte okno i do pokoju wpadł strumień lodowatego powietrza. Zuzanna zadrżała i szczelniej okryła się kołdrą. Upiorny dźwięk rozdarł cieszę. Ni to stukot ni to chrobot dobiegał zza drzwi. Przerażona poczuła, jak ze strachu po plecach spływa jej strużka zimnego potu. Zadrżała jeszcze gwałtowniej. Zrobiło jej się gorąco, a serce zaczęło walić jak oszalałe. I nagle dobiegł ją inny dźwięk. Bardziej intensywny, monotonny, dobiegający z wnętrza domu. Dźwięk przybierał na sile i w pewnej chwili Zuzanna usłyszała odgłos przypominający stukot metalowego łańcucha o podłogę. Wtem klamka w drzwiach delikatnie drgnęła. Ktoś próbował cicho otworzyć drzwi! Panicznie przestraszona wstrzymała oddech i naciągnęła kołdrę aż pod samą brodę, i utkwiła przerażone spojrzenie w powoli uchylających się drzwiach. Miała wrażenie jakby czas się zatrzymał a straszliwa chwila trwała całe wieki, gdy drzwi się otworzyły z cichym skrzypnięciem i zapadła grobowa cisza, którą po mrożącej krew w żyłach chwili przeniknął odgłos przesuwanego po podłodze łańcucha i szelest przypominający poszum zeschłych liści na wietrze. W powietrzu czuć było zapach stęchlizny, rozkładu i jeszcze czegoś dziwnego, czego nie mogła do niczego porównać. Zapach śmierci. Cień za drzwiami poruszył się, drzwi uchyliły się szerzej i przerażona Zuzanna ujrzała ciemną, wysoką postać, która sunęła powoli w jej kierunku. Czarny płaszcz z kapturem szczelnie okrywał zjawę od góry do dołu. Ze strachu Zuzannie włosy zjeżyły się na karku, serce podeszło do gardła i miała wrażenie, że zaraz wyskoczy jej z piersi. Upiorna postać zbliżała się stukając łańcuchami, których w ciemności nigdzie nie było widać. Przelękniona do głębi spojrzała na twarz upiornej zjawy. Przez chwilę widziała tylko niewyraźną, ciemną plamę, gdy nagle z ciemności wyłoniły się dwa intensywnie żarzące się czerwone punkty. Były to oczy demona. To właśnie te oczy prześladowały kobietę w koszmarach, które nawiedzały ją noc w noc.

- To nie może dziać się naprawdę, pomyślała przerażona. Jednak upiór z jej koszmarów zbliżył się już do jej łóżka wyciągnął w jej stronę długą, kościstą, ociekającą krwią rękę...

W tej samej chwili przez okno ktoś wskoczył i wyciągając srebrzysty miecz, lśniący w blasku księżyca, przebił nim demona. Upiór krzyknął z wściekłości i z bólu, a po chwili rozbłysło oślepiające zielonkawe światło i koszmarna zjawa rozpadła się w drobny pył, który wirując rozpłynął się w powietrzu.

Księżyc świecący przez okno oświetlał szczupłą, wysoką postać stojącą pod oknem. Zuzanna wciąż nie doszła do siebie po tym, czego przed chwilą była świadkiem. Wiedziała, że cudem uniknęła śmierci i że zawdzięcza życie tajemniczemu wybawicielowi.

- Nic ci się nie stało? Jesteś już bezpieczna...

Dobiegł ją spod okna ciepły, łagodny męski głos. Mężczyzna stał plecami do księżyca, więc jego twarz kryła się w mroku. Zaniepokojony brakiem odpowiedzi nieznajomy poruszył się i podszedł do łóżka Zuzanny. A wtedy ona już bez trudu mogła uważniej się przyjrzeć mężczyźnie. Jej wybawca okazał się być tak piękny, że Zuzanna z wrażenia aż otworzyła usta. Nieznajomy miał krótkie czarne włosy rozwiane przez wiatr, cień zarostu na szczupłej i opalonej twarzy wybawcy przyprawił ją o dreszcze, bursztynowe spojrzenie, dużych ocienionych gęstymi rzęsami oczu było łagodne i kojące. Dopiero teraz Zuzanna zauważyła, że mężczyzna cały ubrany jest na biało. Biała koszula rozchyliła się na jego muskularnej, opalonej piersi. Ale największym zaskoczeniem okazały się być ogromnych rozmiarów białe skrzydła na plecach mężczyzny, piękne, rozłożyste. Zuzanna nie wiedziała czy to, co widzi to jawa czy sen.

- Kim jesteś? - szepnęła, nie poznawała własnego głosu, wciąż drżała ze strachu nie mogąc się uspokoić, jej nerwy były całe w strzępach. Dłonie miała lodowate, a w sypialni nadal czuć był chłód, który jakby objął całe jej ciało. Jednak spojrzawszy nieznajomemu w oczy poczuła, jak opada z niej całe napięcie i niepokój, coś w jego spojrzeniu kazał jej odprężyć się i zapomnieć o tym, czego była świadkiem.

- Jestem twoim aniołem stróżem Zuzanno – wyjaśnił ani na chwilę nie odwracając wzroku - Wyczułem, że grozi ci niebezpieczeństwo i przybyłem żeby cię ocalić.

Zuzanna słysząc jego słowa pomyślała, że na pewno to wszystko jej się śni.

Anioł jakby czytając w jej myślach powiedział:

- To nie jest sen. Naprawdę uratowałem cię przed demonem śmierci. Wierz mi, że gdybym się nie zjawił byłabyś już martwa - patrzył jej przy tym prosto w oczy i kobieta zdała sobie sprawę z tego, że nieznajomy mówi prawdę.

- A więc mam anioła stróża, tak? Zawsze będziesz mnie ratował z opresji? Nawet nie wiem, czy masz jakieś imię... - zasypała go pytaniami i przysunęła się bliżej chcąc uwierzyć, że on istnieje naprawdę, a nie że to tylko wytwór jej wyobraźni.

- Rafael, to moje imię Zuzanno. A co do twojego wcześniejszego pytania to owszem. Zawsze zjawię się wtedy, gdy wyczuję że grozi ci jakieś niebezpieczeństwo.

- W takim razie dziękuję ci za uratowanie mi życia Rafaelu - spojrzała mu w oczy i utonęła w jego miodowym, ciepłym spojrzeniu. Miała wrażenie, że jest lekkim białym obłoczkiem i unosi się tysiąc metrów nad ziemią. Poczuła, jak jej duszę ogarnia błogość i spokój.

- Muszę iść. Dobrej nocy Zuzanno. Możesz już spać spokojnie. Mam nadzieję, że koszmary przestaną cię teraz nawiedzać. I nie czekając na odpowiedź zniknął. Rozpłynął się w blasku księżyca. Zuzanna wyskoczyła z łóżka i dopadła okna mając nadzieję, że go zobaczy. Jednak po Rafaelu nie został najmniejszy ślad. W jednej chwili posmutniała i zrezygnowana wróciła do łóżka. Położyła się i szczelnie okryła kołdrą. Jednak sen jak na złość nie nadchodził. A wtedy Zuzanna pomyślała o swoim aniele stróżu i po raz pierwszy od dawna poczuła się bezpieczna.




Komentarze