Anioł stróż
Rozdział
I
Zuzanna
patrzyła na krajobraz przesuwający się leniwie za szybą pociągu.
Jechała już trzy godziny i marzyła tylko o tym, żeby wreszcie
znaleźć się na miejscu i odpocząć. Od tej chwili zaczynała
bowiem wszystko od początku. Kiedy jej pięcioletni związek rozpadł
się, bo Zuzanna odkryła, że jej narzeczony prowadzi podwójne
życie, i gdy dowiedziała się o licznych zdradach Mateusza
natychmiast zerwała zaręczyny i jeszcze tego samego dnia wystawiła
jego walizki za drzwi. Nie chciała słuchać tłumaczeń podłego
kłamcy, z którym planowała wspólną przyszłość ani tym
bardziej go widzieć, bo już sam jego widok sprawiał, że miała
ochotę udusić go gołymi rękami. Tak bardzo była na niego
wściekła. Złamał jej serce i jeszcze miał czelność prosić o
wybaczenie. Takich rzeczy się nie wybacza! Zdrada jest zdradą i nie
ma nic gorszego od zawiedzionego zaufania, którego nie da się już
odbudować. Chociaż Zuzanna bardziej zła była na siebie za to, że
dała się tak długo wodzić za nos, i że wierzyła we wszystkie
kłamstwa, którymi w ostatnich miesiącach karmił ją narzeczony.
Już od pół roku zaczęło się miedzy nimi psuć. To od tego czasu
Mateusz zaczął prowadzić podwójne życie u boku narzeczonej i
kochanki. A Zuzanna niczego nieświadoma próbowała ratować ich
sypiący się związek. Teraz wiedziała już, że niepotrzebnie.
Jedynym wyjściem w tej sytuacji był dla niej wyjazd z miasta. Byle
dalej od niewiernego byłego już teraz narzeczonego. Tydzień
później Zuzanna spakowała się. Zaplanowała, że pojedzie do
stryjecznej ciotki swojej babki, która mieszkała w małym,
dwudziestotysięcznym mieście na północnym Mazowszu. W porównaniu
z dwumilionową Warszawą, z której właśnie wyjechała nowe
miejsce miało być ciche i spokojne. Tam nikt nie żył w pośpiechu
i to Zuzannie odpowiadało najbardziej. Potrzebowała teraz spokoju i
odpoczynku. Ciocia bardzo się ucieszyła na wieść, że Zuzanna do
niej przyjeżdża i, że planuje zostać u niej na dłużej. Ciotka
Adela liczyła sobie już ponad sześćdziesiąt lat i od pewnego
czasu uskarżała się na problemy z sercem. Przyjazd Zuzanny był
dla niej niczym zrządzenie losu. Za oknem było już ciemno, gdy
pociąg wtoczył się wreszcie na stację. Zuzanna podniosła się z
siedzenia i sięgnęła po dużą, fioletową walizkę na kółkach z
półki nad głową. Walizka wypchana była do granic możliwości,
więc dziewczyna z trudem wytaszczyła ją z pociągu. Wyszła na
peron i rozejrzała się w poszukiwaniu taksówki. Wreszcie ujrzała,
jak jedna podjeżdża na postój znajdujący się tuż koło dworca.
Z ulgą dotarła na parking i podeszła do auta. Kierowca - siwy,
starszy mężczyzna, wysiadł i pomógł Zuzannie zapakować jej
walizkę do bagażnika.
-
Dokąd jedziemy proszę pani? - zapytał z galanterią w głosie.
-
Na ulicę Malinową 13, poproszę - odrzekła uprzejmym tonem. Po
chwili ruszyli. Jazda trwała niecałe siedem minut. Wreszcie
samochód zatrzymał się przed małym, murowanym domem pomalowanym
jasnożółtą farbą. Dach pokrywała brązowa dachówka. Zuzanna
zapłaciła za kurs i wysiadła z samochodu. Kierowca wyjął bagaż
Zuzanny i pożegnawszy się z nią odjechał. Kobieta stanęła przed
furtką i wzięła głęboki oddech. Wdychała świeże, ożywcze
powietrze. O tej porze było już ciepło, choć była dopiero połowa
kwietnia. A dokładnie trzynasty kwietnia. Zuzanna zdała sobie
sprawę z tego, że od pewnego czasu liczba trzynaście coraz
częściej ją prześladuje. Ale wzięła to za dobry omen, bo nie
była przesądna i nigdy nie wierzyła w takie głupoty, jak piątek
trzynastego czy, że będzie miała pecha, bo czarny kot przebiegł
jej drogę. Uśmiechając się do swoich myśli Zuzanna jedną ręką
otworzyła furtkę, a drugą pociągnęła za sobą swoją wielką
walizkę i ruszyła ścieżką prowadzącą do domku, i weszła na
schodki. Nacisnęła przycisk dzwonka. Przez okno w kuchni świeciło
się światło, więc Zuzanna uznała, że ciocia jeszcze nie śpi i
prawdopodobnie czeka na nią. I rzeczywiście po chwili drzwi się
otworzyły i stanęła w nich ciotka Adela. Kobieta nic się nie
zmieniła od czasu, gdy Zuzanna widziała ją po raz ostatni, czyli
dwa lata temu. Ciocia wciąż miała krótkie, ale grube i ciemne
włosy, teraz naznaczone już siwymi pasmami przy skroniach. Twarz
miała pogodną, choć brązowe oczy były przygaszone i zmęczone.
Na widok Zuzanny rozbłysły. Cerę miała bardzo bladą, naznaczoną
licznymi zmarszczkami świadczącymi o upływającym nieubłaganie
czasie. Ciocia Adela była chuda, drobna i koścista. Jej szczupłe
ciało okrywała bawełniana sukienka w kolorze kawy z mlekiem i
błękitna bluzka z długimi rękawami. Wokół szyi miała okręconą
apaszkę w niebieskie i brązowe kwiaty. Na widok Zuzanny twarz
ciotki Adeli rozjaśniła się i kobieta uśmiechnęła się
promiennie, ukazując równe, ładne zęby.
-
Dobry wieczór ciociu - przywitała się Zuzanna.
-
Witaj Zuzanno, czekałam na ciebie! Zapraszam. Nie stój tak w
wejściu, wchodź do środka! Pewnie padasz z nóg? Adela zrobiła
zapraszający ruch ręką i odsunęła się robiąc miejsce Zuzannie,
która weszła do korytarza ciągnąc za sobą walizkę.
-
Nawet nie wiesz jaką radość sprawił mi twój przyjazd. Ta
samotność zaczęła mi już doskwierać.
W
odpowiedzi Zuzanna uśmiechnęła się do niej i zamknęła drzwi, po
czym wzięła ciotkę w objęcia i pocałowała ją w policzek.
-
Ja też się cieszę, że cię widzę ciociu.
Adela
zmierzyła dziewczynę zatroskanym wzrokiem.
-
Wiem od twojej matki, że rozstałaś się z Mateuszem. A to łajdak
z tego twojego narzeczonego. Wydawał się być takim porządnym,
młodym człowiekiem.
-
To były tylko pozory ciociu - wtrąciła Zuzanna i posmutniała
nagle, starając się stłumić napływające do jej oczu niechciane
łzy. Ciotka zauważyła reakcję dziewczyny i starała się ją
pocieszyć.
-
Nie myśl już o tym - poradziła. - Zobaczysz, że niedługo on
będzie żałował tego, co zrobił i zda sobie sprawę z tego jaką
wspaniałą kobietę stracił. On nie był ciebie wart Zuzanno.
Zobaczysz, że jeszcze trafi Ci się mężczyzna o jakim od zawsze
marzyłaś.
Słowa
ciotki miały okazać się prorocze.
-
Nie mam teraz ochoty na żadne związki ciociu - odparła Zuzanna, a
na jej twarzy malowała się rezygnacja. - Mężczyźni to
zdradzieckie świnie niegodne zaufania!
Wciąż
była wściekła na narzeczonego za to, jak ją potraktował.
Wiedziała, że to przez niego nieprędko zaufa znowu jakiemukolwiek
mężczyźnie. Zuzanna odkąd pamiętała nie narzekała na brak
powodzenia u płci przeciwnej. Za to miała pecha w wyborze
partnerów. Zwykle przekonywała się o tym po kilku randkach.
Najczęściej mężczyźni, z którymi się spotykała okazywali się
być albo egoistami zapatrzonymi w siebie, albo maminsynkami
niezdolnymi do podjęcia samodzielnie jakiejkolwiek decyzji, albo
byli to przystojniacy, dla których Zuzanna miała być tylko
dodatkiem, ozdobą. Mateusz wydawał się być tym właściwym,
normalnym, idealnym, ale on także ją zawiódł. Okazał się
zwykłym dupkiem. Postanowiła, że nie uroni przez niego ani jednej
łzy więcej.
Zuzanna
pomimo swoich dwudziestu siedmiu lat wciąż wyglądała na
dwudziestolatkę. Była to zasługa dobrych genów i zdrowego trybu
życia. Figury mogłaby jej pozazdrościć niejedna rówieśniczka,
wysoka i szczupła niczym modelka, miała piękne niebieskie oczy,
mały lekko zadarty nosek, pełne, różowe usta, cerę zdrową i
promienną. Włosy w kolorze karmelu były poskręcane w loki i
sięgały jej do połowy pleców. Zuzanna uważała je za swój atut
i była z nich bardzo zadowolona. A jednak czasem przeklinała swoją
urodę, bo do tej pory nie przyniosła jej ona nic dobrego. Teraz,
gdy postanowiła odpocząć od mężczyzn i od związków, co innego
miało stać się ważne w jej życiu. Była to praca i wyłącznie
na tym zamierzała się skupić.
-
Przygotowałam dla Ciebie pokój Zuzanno - wyrwały ją z zamyślenia
słowa ciotki Adeli. - Chodź pokażę ci gdzie jest twój pokój
oraz gdzie się znajdują łazienka i kuchnia. Możesz z nich
korzystać wedle uznania.
Zuzanna
zdjęła płaszcz i powiesiła go na wieszaku, po czym zmieniła buty
na ciepłe, niebieskie kapcie, które ze sobą przywiozła.
Przejrzała się w dużym lustrze wiszącym w korytarzu i
stwierdziła, że wygląda nie najgorzej zważywszy na męczącą
podróż i koszmarny tydzień. Ciągnąc za sobą walizkę z trudem
poczłapała za ciocią. W tej chwili marzyła tylko o gorącej
kąpieli i wygodnym łóżku. Pokój, w którym miała mieszkać
znajdował się w prawym skrzydle domu. Lawendowe ściany tworzyły
idealne tło dla ciemnych mebli. Pod oknem stało duże łóżko
przykryte narzutą w jasnoniebieskie kwiatki. Na łóżku leżały
dwie biało - fioletowe poduszki. Obok łóżka znajdowała się mała
szafka nocna, na której stała lampa z kremowym abażurem. Na
podłodze leżał cienki dywanik w kolorze wanilii, a pod ścianą
stała duża dwudrzwiowa szafa z lustrem. Po przeciwnej stronie
znajdował się regał z książkami i komoda. Pokój należał
kiedyś do najstarszej córki cioci Adeli - Marleny, która teraz
mieszkała w Amsterdamie, gdzie robiła karierę jako wzięta pani
architekt. Zuzanna nie przepadała za kuzynką, bo ta bardzo
zadzierała nosa i zawsze uważała się za lepszą od innych. Ale
tylko dlatego, że nie lubiła Marleny nie zamierzała teraz kręcić
nosem na pokój po niej. Dla Zuzanny nie miało większego znaczenia
to gdzie będzie spała, bo drobiazgami nie zamierzała zaprzątać
sobie głowy. Myślała teraz o tym, jak pozbierać się po rozstaniu
z niewiernym narzeczonym i o tym, że musi poszukać pracy. Żeby
odzyskać równowagę musiała zająć czymś myśli, a praca była
najlepszym lekarstwem na złamane serce. Bynajmniej dla Zuzanny. Jej
zawsze praca pomagała na smutki i kłopoty. Było to lepsze niż
jakakolwiek terapia. I książki, które Zuzanna z zapamiętaniem
czytała. Z wykształcenia była historykiem sztuki, ale do tej pory
nie pracowała w zawodzie. Skończyła również bibliotekoznawstwo i
zaraz po studiach zatrudniła się w jednej ze stołecznych
bibliotek. Przepracowała tam trzy lata. Lubiła swoją pracę i
najbardziej żałowała tego, że musiała zrezygnować z niej na
rzecz wyjazdu. Ciocia Adela wspominała jednak, że w miejscowym
muzeum poszukują kogoś do inwentaryzacji zbiorów, więc Zuzanna
postanowiła, że jutro z samego rana pójdzie tam i zapyta o tę
posadę. Z tymi myślami zaczęła rozpakowywać walizkę. Ubrania
zawiesiła w szafie. Garderobę Zuzanny stanowiły głównie
dopasowane sukienki i spódnice w pastelowych kolorach. Kosmetyki,
których miała niewiele włożyła do szuflady w komodzie.
Podłączyła telefon do ładowarki a z torby wyjęła swojego
laptopa i położyła go na stoliku przy oknie. Kilka książek,
które ze sobą zabrała, ułożyła w stosie na nocnej szafce. W
bezsenne noce będą jak znalazł. Z walizki wyjęła piżamę i
kremowy szlafrok. W łazience znalazła czyste ręczniki i pastę do
zębów oraz lawendowe mydełko. Wyjęła nową, niedawno kupioną
szczoteczkę i umyła nią zęby. Przemyła twarz płynem micelarnym
i wklepała krem pod oczy. Cera jej się trochę zaróżowiła, ale
nadal miała cienie pod oczami. Rozebrała się szybko i wzięła
prysznic. Zajęło jej to trzy minuty. Przebrana w piżamy i
odświeżona od razu poczuła się lepiej. Jednak zmęczenie dało o
sobie znać i ledwo, co położyła się do łóżka a już spała.
Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo przyjazd tutaj
wywróci jej życie do góry nogami.
Komentarze
Prześlij komentarz