Nierozważna, ale romantyczna...
*** Budziłam się z trudem, bolała mnie każda, nawet najmniejsza komórka. Moje ciało było jedną wielką raną. Ból rozsadzał mi czaszkę. Próbowałam otworzyć oczy, ale powieki były ciężkie, jak z ołowiu. W ustach czułam potworną suchość jakbym nie piła co najmniej od miesiąca. Z wysiłkiem otworzyłam oczy. Nad sobą zobaczyłam biały sufit, ściany pokryte mdłym beżowym kolorem, coś pikało po mojej lewej stronie, próbowałam wykręcić głowę, ale miałam jakiś kołnierz, który usztywniał mi szyję. Bolało też złamane żebro. Powoli, krzywiąc się z bólu uniosłam prawą rękę i dostrzegłam podpięty do niej wenflon i rurkę, przez którą sączyła się do żyły jakaś bezbarwna ciecz. Jestem w szpitalu. Tylko co się mogło stać? Próbowałam sobie przypomnieć, to co wydarzyło się w apartamencie Piotrka, ale od chwili, gdy Oliwia wypchnęła mnie na balkon nic nie pamiętam. Tylko czarna dziura. Pustka. Co tam się wydarzyło? Wtem klamka w drzwiach drgnęła i ktoś cicho wszedł do sali. Spojrzałam w stronę drzw...