Moja próba pisania stylem a'la Joanna Chmielewska :)

"Bóstwo"

**

Bóstwo spojrzało maślanymi oczami. W rozwianych wiatrem, ciemnych włosach, czaiły się listki wierzby. Ubranie lekko wymięte pachniało ziemią.
Wstrząsnęło mną uczucie tak wszechogarniające, że aż się przestraszyłam. Zjawisko poruszyło nad wyraz zgrabnymi kończynami i z wdziękiem godnym pozazdroszczenia, wyszło na leśną drogę.
- O matulu!  Zawrzało we mnie.
Bóstwo wciąż nie spuszczało ze mnie maślanego spojrzenia, a ja czułam jak na twarz wypływa mi dorodny rumieniec. Cofnęłam się pod rosochata sosnę, z nadzieją że bóstwo zaniecha swoich starań i pójdzie sobie.
Jednak na próżno się łudziłam. Nic z tego. Bóstwo nie tylko nie zaprzestało swoich uwodzicielskich zabiegów, lecz najwyraźniej postanowiło poznać mnie bliżej, bo zapytało uprzejmie:
- Co taka piękna kobieta robi sama w lesie?
Przeszedł mnie dreszcz. Nagły i niespodziewany, jak ulewa latem. Ten głos mógłby skusić nawet zakonnicę. Miękki, aksamitny, rozpływający się po całym ciele gorącem. Poczułam go nawet w palcach u stóp. Gdy myślałam, że zjawisko zakończyło swoje kusicielskie zabiegi spotkało mnie kolejne zaskoczenie. Bóstwo uśmiechnęło się tak, że dech mi zaparło. Musiałam się przytrzymać pnia sosny. Ten uśmiech sprawił, że miałam ochotę zrzucić fatałaszki i biec w te maślane oczy, aż mnie pochłonie ich głębia.
Głupia kobieto! Opanuj się! Rozum nie pozostawiał mi złudzeń. Ty go nie znasz! Może to jakiś zboczeniec, czyhający na cnotę nierozważnych grzybiarek! – upomniał mnie.
Ja będąc głucha i ślepa na jego przestrogi wciąż pozostawałam pod urokiem jaki roztaczało wokół siebie bóstwo. Nie mogłam się ruszyć oślepiona bielą idealnego uzębienia niczym z reklamy pasty do zębów.
- Co taki mężczyzna robi sam w lesie? Odbiłam piłeczkę, mając nadzieję, że zjawisko wyjawi mi swoje intencje. Jakie by one nie były. W głębi duszy modliłam się, żeby bóstwo zechciało poznać mnie bliżej. Dużo bliżej. Oj, nawet nie przypuszczałam, że zbieranie grzybów może być tak ekscytujące, i że trafi mi się taki dorodny okaz.
Bóstwo obrzuciło mnie maślanym wzrokiem, od góry do dołu, na dłuższą chwilę zatrzymując wzrok na moim biuście, okrytym lekką koszulką. Gorąco uderzyło mi na twarz. Spłonęłam rumieńcem jak dojrzała piwonia. Maślany wzrok bóstwa udzielił się i mnie. Kiedy zjawisko przysunęło się bliżej, tak blisko, że dzielił nas tylko oddech i przytuliło swoje usta do moich przepadłam. Miałam wrażenie, że wciąga mnie jakiś wir. Unosząc się w powietrzu coraz wyżej i wyżej niczym balon napełniony helem poczułam, że tracę oddech i wtedy … obudziłam się.
Okazało się, że to był tylko sen. Ale za to jaki sen. J


Autor: Marianna / z szuflady/
zdj. pixabay



Komentarze