,,Nierozważna, ale romantyczna" - c.d.
***
-
Przechytrzyłam was wszystkich. Myśleliście, że jesteście tacy cwani, a ja was
zrobiłam w balona – chełpiła się już na wejściu, jak to ona. - To nie ja
zginęłam w tej łazience, tylko mój sobowtór.
-
Co takiego? O czym ty mówisz?
-
Jakiś czas temu poznałam w internecie dziewczynę łudząco do mnie podobną i
wtedy zrodził się w mojej głowie ten plan. Plan doskonały. I wszystko by się
udało, gdyby nie ty – syknęła ze złością. - Jak zwykle musiałaś wszystko
zepsuć.
-
Nic z tego nie rozumiem – pokręciłam głową. - To nie ty zostałaś zamordowana na
weselu Listkowskiego?!- byłam w szoku. Miałam mętlik w głowie. Żołądek skurczył
mi się ze strachu, zrobiło mi niedobrze. Zaczęłam się bać, gdy sobie
uświadomiłam w jakim jestem niebezpieczeństwie.
-
Jak widzisz nie – zaśmiała się. - Zrozum Oliwia Albertyńska jest tylko jedna.
Tamta była tylko moją kiepską imitacją. Choć z drugiej strony nie taką kiepską,
bo wszyscy daliście się nabrać. Pewnie wnikliwe śledztwo wykazałoby, że to nie
jestem ja, ale do tego czasu wprowadziłabym w życie plan b. Gdyby nie ty,
wścibska idiotko udałoby mi się to. Niewystarczająco cię wystraszyłam, żebyś
sobie dała spokój i nie wtykała nosa tam, gdzie nie potrzeba?
-
Ładnie mi dziękujesz. To źle, że chciałam pomóc znaleźć twojego mordercę?
Powinnaś być mi wdzięczna – wypaliłam.
-
Dobre sobie, po pierwsze chciałaś chronić swoją skórę, a po drugie usidlić
Piotrka. Myślisz, że nie wiem na czym ci najbardziej zależy? Ale możesz być
pewna, że póki ja żyję nie dostaniesz tego. A wiesz czemu? Bo ty będziesz
następną ofiarą nieznanego szaleńca. Chcesz znać prawdę?
Skinęłam
głową, choć słysząc groźbę w jej głosie odsunęłam się na bezpieczną odległość.
Oliwia jakby nie zwracała na to uwagi. Rozsiadła się wygodnie w fotelu,
założyła nogę na nogę, poprawiła włosy niedbałym gestem, po czym podjęła:
-
Prawda jest taka, że musiałam się pozbyć mojego sobowtóra. Sara, ta kretynka
zaczęła się buntować i zagrażała moim interesom. Woda sodowa uderzyła jej do
głowy. Myślała naiwna, że zajmie moje miejsce, ale się przeliczyła. Musiałam
działać szybko. Zaprosiłam ją na przyjęcie weselne i zadbałam o to by wyglądała
identycznie jak ja. A potem zwabiłam ją do łazienki i tam upozorowałam ten
wypadek. Na szczęście Sara upadła tak niefortunnie, że zginęła praktycznie na
miejscu. Wykrwawiała się bardzo szybko. Nie miałam wyboru, ona musiała zginąć.
Jakiś facet chciał wejść do łazienki, gdy wychodziłam, ale kazałam mu spadać na
drzewo mówiąc, że to damska toaleta. Trochę się stawiał, ale zagroziłam, że go
wykastruję jeśli tam wejdzie, na szczęście podziałało i facet uciekł jak
niepyszny. Później wymknęłam się tylnym wyjściem i czekałam na rozwój wypadków.
W hotelu, gdzie zameldowałam się pod lipnym nazwiskiem miałam przebranie.
Perukę, okulary, nowe stroje. Nikt nie miał pojęcia, że to ja. O wszystkim, co
dotyczyło śledztwa dowiadywałam się od detektyw Jarzębowskiej. Ta wredna krowa
winna mi była przysługę. Dalej poszło już jak z płatka. Wszyscy byli w szoku,
gdy znaleziono moje zwłoki. A kto je znalazł? Oczywiście nasza pechowa Kinga,
któż by inny. Moja siostra i jej przyjaciółka o niczym nie wiedziały, myślały
że to ja zginęłam. Mój narzeczony, Marek też o niczym nie miał pojęcia, w
przeciwnym razie by się wściekł. Udało mi się go jakoś przekonać, by wyjechał na
kilka dni w interesach, a wtedy mogłam zacząć działać. Miał się dowiedzieć o
mojej śmierci dopiero po powrocie, i tak pewnie się stało. I wszystko by się
udało, gdyby nie ty – rzuciła z wściekłością.
-
A co ja takiego zrobiłam? - próbowałam grać na zwłokę, jednocześnie
zastanawiając się nad drogą ucieczki.
-
Wtrąciłaś się do śledztwa, wciągając w to Piotrka – odparła ze złością. - Nie
mogłam pozwolić byś odkryła prawdę, więc włamałam się do twojego mieszkania i
napisałam na ścianie ostrzeżenie myśląc, że to skutecznie cię odstraszy. Ale to
tylko bardziej pokrzyżowało moje plany. Postanowiłam więc was śledzić. Wiem o
waszej wizycie u Marceliny i u mojej siostry. Nie mogłam pozwolić by sprawy
zaszły za daleko.
-
Po co to wszystko? Ta cała mistyfikacja? Przecież to nie ma sensu? - zdziwiłam
się. Dla mnie wszystko było pozbawione jakiegokolwiek sensu. Jak widać dla
Oliwii nie. Ona naprawdę jest stuknięta. Brak jej piątej klepki, myślałam.
-
Jakaś ty głupia – stwierdziła z satysfakcją. - Ma sens jeśli weźmiesz pod uwagę
Piotrka. Wszystko co robię, robię po to by go zdobyć. On będzie ze mną albo z
nikim innym. To ty miałaś być oskarżona o zabójstwo, jeszcze tego nie
rozumiesz? Dodaj dwa do dwóch i ci wyjdzie. Miałaś motyw, ty byłaś na miejscu
zbrodni, są tam twoje odciski palców, nie masz alibi, bo zadbałam o to, by Sara
zginęła w czasie, gdy ty byłaś sama i nikt nie potwierdzi twoich zeznań, to
mało? A gdy wszyscy odkryją pomyłkę będzie już za późno? To był doskonały plan.
Nie przewidziałam tylko tego, że Piotrek się tobą zaopiekuje i zajmie się
prywatnym śledztwem. Ale to nawet dobrze się stało. I wiesz, co czas na plan b.
A jest on taki. Zjadły cię wyrzuty sumienia i popełniłaś samobójstwo skacząc z
okna. Taką śmierć dla ciebie wymyśliłam. Napisałam już list pożegnalny za
ciebie, więc nie musisz się o nic martwić. Mam nadzieję, że ci się spodobał mój
plan... - roześmiała się szalonym głosem patrząc na mnie z nieskrywaną
nienawiścią, po czym podniosła się z fotela i zaczęła okrążać kanapę próbując
podejść do mnie.
-
Piotrek zaraz wróci. Nie zrobisz mi krzywdy – odrzekłam ze spokojem, choć w
środku cała byłam napięta z nerwów. Oblewały mnie to zimne to gorące poty,
jakbym miała delirium tremens i drżały mi ręce. Bałam się Oliwii jak diabli, bo
wiedziałam, że jest nieobliczalna. I że nie żartuje mówiąc iż mnie zabije.
Byłam pewna, że nie cofnie się przed niczym. Przecież już raz popełniła
zbrodnię. Była morderczynią pozbawioną skrupułów. Nie miałam z nią
najmniejszych szans.
A
ona osaczała mnie i z każdą minutą była coraz bliżej. Rzuciłam się do drzwi,
lecz okazały się być zamknięte na klucz. Spróbowałam otworzyć zamek, ale
odciągnęła mnie i szarpnięciem wyrwała klucz z mojej dłoni i pociągnęła w
stronę okna balkonowego. Zapierałam się nogami, wyrywałam, szamotałam, ale na
próżno. Oliwia zachowywała się jakby wstąpił w nią jakiś demon, była zbyt silna
bym stawiła jej opór. Poczułam jak wymierza mi policzek, tak mocny, że aż
gwiazdy zobaczyłam. Zachwiałam się i chwyciłam za twarz, gdy tymczasem ona
otworzyła drzwi prowadzące na balkon i popchnęła mnie w stronę barierki.
Byłyśmy na wysokości piątego piętra. Zrobiło mi się niedobrze, gdy
przypomniałam sobie o swoim lęku wysokości. Wpadłam w panikę, serce zamarło mi ze strachu. Było mi niedobrze,
poczułam mdłości i rozbolał mnie żołądek. Szarpałam się, gdy próbowała mnie
wypchnąć. To było istne szaleństwo. Drapałam, biłam na oślep, czując jak
adrenalina krąży w żyłach. Oliwia nie była mi dłużna. Zachowywała się, jak w
jakimś amoku. Szarpała mnie, wydzielała mocne razy i uderzenia, które spadały
na mnie niczym grad. Drapała mnie po twarzy, poczułam metaliczny zapach krwi i
ciepło na policzku, na skroni. Krew zalała mi oczy. Ból był oślepiający.
Odepchnęłam Oliwię ostatkiem sił. W oddali słyszałam krzyki, wycie syren, a po
chwili straciłam przytomność. Ogarnęła mnie ciemność. Nie czułam już nic.
Komentarze
Prześlij komentarz