Legenda prawdziwa.


NAWIEDZONY DOM W WIERCHOMLI


Daleko na południu Polski w niewielkiej wsi stał stary, drewniany dom. Mieszkańcy bali się nawet do niego podchodzić. Mówili, że w nim straszy. Na przedmieściach jednego z miast powstał park etnograficzny. Park przez kilka lat starał się pozyskać zabytkową budowlę z Wierchomli. Mieszkańcy nie mieli nic przeciwko temu pomysłowi, tym bardziej, ze nikt nie chciał w tej nawiedzonej chacie mieszkać. Dotychczasowi sąsiedzi mieli również nadzieję, że kiedy dom zostanie rozłożony na części i przeniesiony, złe duchy opuszczą go. Nowi właściciele dawnej chałupy nie wierzyli w przesądy ani w duchy. Przetransportowano więc zabytkowy obiekt. W kilka dni chatę postawiono na nowo. Ustawiono w niej meble i inne dodatki z epoki, w której powstała. Bardzo ich zaskoczyło, gdy po kilku dniach otworzyli, zamkniętą na cztery spusty chatę. Wszystkie sprzęty były poodsuwane od ścian, a niektóre drobne przedmioty leżały porozrzucane po ziemi. Pewnej nocy stróż, który pilnował nawiedzonego domu zobaczył, że na progu chaty siedzi ciemna, skulona postać. Głowę podpierała rękami i pojękiwała. Kiedy strażnik podszedł do niej i odezwał się, ciemna postać zniknęła. Innym razem z głębi domu słychać było dziwne stukoty, skrzypienie i dźwięk dzwoniących szyb. Mieszkańcy Wierchomli twierdzą, że w domu zagnieździł się duch parobka. Biedaczysko pracował dla bogatego gospodarza i zakochał się w jego pięknej córce. Nie był godzien jej ręki, więc z rozpaczy powiesił sie na strychu domu. Od tamtej pory błąka sie po chacie, jęczy i płacze...





Komentarze