Fragment opowiadania.
Mężczyzna
znikąd.
Przejaśniło
się. Chociaż w kalendarzu był maj aura nie rozpieszczała. Przed chwilą padał
śnieg, a teraz w najlepsze świeciło słońce. Trawa zrobiła się soczyście
zielona. Mlecze żółciły się na trawniku przed domem.
Dominika
właśnie miała wyjść, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Jak zawsze nie w porę.
Kobieta nie lubiła, gdy ktoś psuł jej plan dnia, który miała opracowany do co
minuty.
- Teraz pewnie
się spóźnię na spotkanie – pomyślała zirytowana.
Dzwonek
ponownie zadźwięczał. Ktoś za drzwiami był strasznie natrętny. Siląc się na
uprzejmy uśmiech Dominika otworzyła drzwi.
I zamarła.
Na ganku stał
jej zmarły mąż.
To nie dzieje
się naprawdę! To niemożliwe!
Dominika
poczuła jak robi jej się słabo. Zbladła. Nie była w stanie wydobyć z siebie
głosu, pewna że za chwilę zemdleje. Nogi ugięły się pod nią i musiała się
przytrzymać futryny żeby nie upaść.
Mój mąż nie
żyje od pół roku. To musi być jakaś pomyłka. Na pewno to tylko sen. Za chwilę
się obudzę. Wszystkie te myśli przebiegły jej przez głowę. Nie była w stanie
zachować spokoju.
- Kim pan
jest? – zapytała wrogo.
Mężczyzna
widząc jej reakcję nieoczekiwanie uśmiechnął się i odezwał się niskim, lekko
chropawym głosem:
- Pani powinna
doskonale wiedzieć kim jestem.
- To
niemożliwe. Pan robi sobie żarty, a mnie nie jest do śmiechu. Proszę
odpowiedzieć kim pan do cholery jest! – wybuchła.
Przez twarz
mężczyzny przebiegł cień, oczy na chwilę rozbłysły. Po chwili odparł spokojnym,
niedbałym tonem:
- Jestem pani
mężem.
Dominika
zamarła.
- Co takiego? - wybuchła po chwili. - Mój mąż nie żyje!
Kłamie pan! Tylko nie wiem dlaczego pan to robi? Proszę natychmiast opuścić mój
dom!
Jej krzyki nie
zrobiły wrażenia na nieznajomym. Bo to, że nie jest to jej mąż Dominika
wiedziała na pewno. Ani przez chwilę nie miała wątpliwości.
- Jak sobie
pani życzy. Ale ja tu jeszcze wrócę, żeby odzyskać to, co do mnie należy! –
odparł z groźbą w głosie, po czym odwrócił się i odszedł chodnikiem. Po chwili
wsiadł do samochodu i odjechał.
Dominika nie
była w stanie się poruszyć. Oddychała z trudem. Nogi jej się trzęsły.
- To jakiś
koszmar! Mój mąż przecież nie żyje. Dowiem się o co w tym wszystkim chodzi,
nawet, gdyby miała to być ostatnia rzecz jaką zrobię w całym swoim życiu.
Nie wiedziała,
że jej koszmar dopiero się zaczyna.
Autor: Marianna/z szuflady/
zdj. pixabay
Komentarze
Prześlij komentarz