Opowiadanie z morałem ;)
-
Znowu ci się
udało! Czy ty nie boisz się, że kiedyś profesor odkryje, że go
oszukujesz? -zapytała Justyna.
- Wszyscy ściągają, wcale nie
zamierzam być gorsza! - odparła Małgorzata. - A zresztą, gdy
dostanę kolejną piątkę, mama się ucieszy, wzrośnie średnia
przedmiotu - jednym słowem wszyscy będą zadowoleni.
- No nie wiem, przecież to
nieuczciwe...
- Uczciwe, nieuczciwe - wzruszyła
ramionami - nie zamierzam zawracać sobie tym głowy, zwłaszcza, że
jutro jest ostatnia klasówka
z chemii i muszę
się do niej odpowiednio przygotować - zaśmiała się.
- Zamierzasz ściągać na
chemii? - z niedowierzaniem zapytała Justyna.
- O nic się nie martw, profesor
nawet niczego nie zauważy - zapewniła ją Małgorzata.
- Zrobisz jak zachcesz, żebyś
tylko później
tego nie żałowała - mówiąc
to Justyna odwróciła
się na pięcie i odeszła szybkim krokiem. Zdumiona Małgorzata
została sama przed szkołą, nie mogła uwierzyć w to, że
przyjaciółka
ją zostawiła, przecież zawsze wracały razem. - Co w tym złego,
że ściągam? pomyślała, nie zamierzam jej słuchać! Dzięki
temu, że mam teraz same piątki mama jest zadowolona a tata obiecał
kupić mi nowego iPhone'a, jeśli będę miała wysoką średnią.
Nie zrezygnuję z tego... Wolnym krokiem ruszyła w stronę
przystanku, na którym
zwykle czekała na
tramwaj. Była bardzo podekscytowana, bo właśnie wpadła na pomysł
jak ściągnąć na teście z chemii tak, żeby profesor Korzyński
niczego nie zauważył. Nie mogąc się doczekać na tramwaj
zdecydowała, że spacer dobrze jej zrobi więc ruszyła chodnikiem w
stronę dzielnicy willowej. Po niecałych dwudziestu minutach była
już w domu. W przedpokoju zrzuciła kurtkę, zdjęła buty i ruszyła
schodami na poddasze, gdzie był jej pokój.
Rzuciła torbę na
podłogę i z ulgą padła na łóżko,
leżała tak chwilę próbując
złapać oddech.
-
Ależ mam kondycję – westchnęła - muszę zacząć więcej się
ruszać, może w ferie? Teraz nie mam na to czasu, pomyślała
przypominając sobie o sprawdzianie z chemii. Wstała z łóżka,
podeszła do biurka pod oknem i otworzywszy szufladę szukała w niej
czegoś przez dłuższą chwilę.
- Jest! - ucieszyła się
wyciągając długopis, który
okazał się być
przedmiotem jej poszukiwań. Był on podłużny, intensywnie zielony,
z jednej strony zakończony przyciskiem, a w obsadce miał skrytkę
na ściągę, którą
można było rozwinąć i zwinąć jednym ruchem.
- Doskonale! Zadowolona
Małgorzata zabrała się do pisania ściągi na małej karteczce, a
gdy skończyła umieściła ją w skrytce w długopisie. - Teraz
sprawdzian z chemii mi niestraszny! Ucieszona schowała długopis do
torby, wrzuciła zaszyty i zadowolona zamyśliła się o tym, że
niedługo będzie szczęśliwą posiadaczką nowego iPhone'a. -
Justyna pęknie z zazdrości, pomyślała. Po czym wyszła z pokoju
myśląc o tym że trzeba się zrelaksować przed klasówką.
Usiadła na sofie w salonie rodziców
i sięgnęła po
pilota od telewizora.
***
Nazajutrz,
tuż przed ósmą
Małgorzata czekała już na przyjaciółkę,
która
lada chwila powinna się
pojawić. Była trochę zdenerwowana, ale gdy tylko dotykała
długopisu, który
miała schowany w
kieszeni torby, napięcie znikało i natychmiast się uspokajała. -
Wszystko będzie dobrze, na pewno mi się uda, uspokajała samą
siebie.
- Cześć, Małgośka! Umiesz z
chemii? - głos Justyny przywrócił
ją na ziemię.
- O, cześć! Nie, nie umiem –
przyznała szczerze - ale mam wszystko tutaj - mówiąc
to poklepała się po kieszeni torby - żeby zaliczyć na piątkę...
- Nie wierze?! Znowu będziesz
ściągała? - z naganą zapytała Justyna.
- Tak! - Ale to już ostatni raz!
- zapewniła przyjaciółkę.
-
Jasne... - Justyna nie wierzyła w jej słowa. - Ostatnio też tak
mówiłaś,
jakoś trudno mi w to uwierzyć!
Zadzwonił dzwonek.
- Chodźmy, bo się spóźnimy
- ponagliła ją Małgorzata. Weszły więc do szkoły, chwilę potem
były już w pracowni chemicznej i zajęły swoje miejsca w ławkach.
Pan Korzyński - chemik, wszedł chwilę po nich do klasy i już od
progu było widać, że znów
jest w gorszym nastroju, co od jakiegoś
czasu coraz częściej mu się zdarzało.
- Dzień dobry! Proszę schować
wszystkie zeszyty i podręczniki, na ławce może zostać tylko
długopis. Proszę też żebyście się ze sobą nie konsultowali ani
nie ściągali, jeśli kogoś na tym przyłapię dostanie ocenę
negatywną bez możliwości poprawy - oznajmił, po czym rozdał
wszystkim testy i w klasie zapanowała cisza. Profesor usiadł za
biurkiem i pogrążył się we własnych niewesołych myślach. Co
prawda zerkał co jakiś czas na klasę ale zaraz wracał spojrzeniem
za okno. Po pewnym czasie, gdy większość uczniów
oddała już
sprawdziany, zauważył, że Małgorzata od dłuższego czasu coraz
częściej wpatruje się z uwagą w swój
długopis. -
Dziwne, pomyślał.
- Małgorzata?! Skończyłaś już
pisać? zapytał dziewczynę.
Drgnęła zaskoczona. - O nie już
po mnie, pomyślała.
- Tak, panie profesorze,
skończyłam.
- To weź swoje rzeczy i podejdź
tu do biurka, powiedział Korzyński.
Dziewczyna zamarła, ale po
chwili powoli podniosła się z krzesła, wzięła swoja klasówkę,
długopis i torbę i z ociąganiem się podeszła do biurka przy
którym
stał profesor.
Podała chemikowi kartkę ze sprawdzianem. Nauczyciel założył
okulary i przez dłuższą chwile czytał uważnie jej pracę, po
czym oznajmił.
- No, no, muszę przyznać, że
jestem pod wrażeniem tego jakie postępy zrobiłaś od ostatniego
sprawdzianu - pochwalił ją.
Zarumieniła się - Uczę się
panie profesorze, odpowiedziała.
Spojrzał na nią zdumiony.
- Ty się uczysz? Przecież
jeszcze nigdy nie widziałem cię z książką w ręku.
- Ludzie się zmieniają -
odparła z uśmiechem Małgorzata.
- To prawda... A powiedz mi
jeszcze, czemu tak uważnie wpatrywałaś się w swój
długopis?
- Zielony mnie uspokaja i pozwala
się skoncentrować - wyjaśniła cicho.
- Rozumiem. Naprawdę jestem
zadowolony z twojej pracy. Możesz już iść, dzisiaj i tak już nie
będzie zajęć.
- Dziękuje, panie profesorze!
Ucieszona Małgorzata wyszła z klasy i odetchnęła z ulgą - znowu
mi się udało - pomyślała zadowolona. Zobaczyła czekająca na nią
Justynę ruszyła więc w jej kierunku.
- Albo sama się przyznasz -
wybuchła przyjaciółka
- albo ja jutro powiem profesorowi Korzyńskiemu, że ściągałaś!
-
Justyna! No coś ty?! Nie możesz tego zrobić! Przecież jesteś
moją przyjaciółką!
- Uwierz mi, że mogę! I nie
będę dłużej przymykała oczu na to, co robisz i że oszukujesz,
więc albo jutro się przyznasz do wszystkiego albo ja to zrobię! -
zagroziła jej.
- Ale Justyna?! Dlaczego ty mi to
robisz!? Zazdrościsz mi tak?! Tego, że mam lepsze oceny od ciebie!
- Chyba zwariowałaś jeśli tak
uważasz! odpowiedziała wzburzona. - A ja myślałam, że Cię znam.
Najwidoczniej się pomyliłam! Masz czas do jutra!
- Justyna zaczekaj!
Ale
przyjaciółka
zniknęła już za rogiem, nawet się na nią nie obejrzawszy.
Zrozpaczona Małgorzata usiadła pod ścianą i rozpłakała się.
- Dlaczego ona mi to robi?
Nienawidzę jej!
Po chwili z klasy wyszedł
profesor Korzyński i zobaczywszy płaczącą dziewczynę zapytał:
- Małgorzata?! Co ty tutaj
jeszcze robisz?! I Dlaczego płaczesz?!
Nastolatka nie odpowiedziała
tylko jeszcze bardziej się rozpłakała. Chemik wyjął więc z
kieszeni chusteczkę i podał jej.
- Małgosia, weź się w garść
dziewczyno, wytrzyj nos i powiedz, co się stało?
Małgorzata niechętnie wzięła
chusteczkę, otarła łzy, siedziała chwilę w milczeniu, po czym
zdecydowała.
- Muszę się panu do czegoś
przyznać, i nie ucieszy się pan z tego, co powiem...
-
Dobrze, mów
o co chodzi - powiedział
stanowczo profesor.
Małgorzata wstała, lecz spuściła głowę bojąc się spojrzeć na nauczyciela. Wzięła głęboki oddech po czym wyrzuciła z siebie jednym tchem:
Małgorzata wstała, lecz spuściła głowę bojąc się spojrzeć na nauczyciela. Wzięła głęboki oddech po czym wyrzuciła z siebie jednym tchem:
- Ja nie nauczyłam się na ten
dzisiejszy sprawdzian, w ogóle
się nie uczę,
ściągałam. Dzisiaj też wszystko spisałam ze ściągi, którą
miałam schowaną w długopisie. Wiem, że pana rozczarowałam.
Przepraszam...
-
Wiesz, że nie mogę ci teraz zaliczyć tej klasówki?
To bardzo źle, że
mnie okłamałaś.
- Tak, wiem, odparła ze
smutkiem, nadal spuszczając głowę i nie mając odwagi spojrzeć nauczycielowi w oczy, po tym jak się zachowała i co zrobiła.
-
Ale to, że przyznałaś się i że żałujesz, tego co zrobiłaś
świadczy o tym, że nie boisz sie przyznać do błędu ani ponieść
konsekwencji swoich czynów.
Dlatego dam ci szansę.
Udowodnij, że potrafisz sama się nauczyć i niepotrzebne ci żadne
ściągi żeby napisać test na piątkę, powiedział.
- Dziękuję! wykrzyknęła
szczęśliwa Małgorzata. - Na pewno pana nie zawiodę!
- Liczę na to, ale zrób
to przede wszystkim dla siebie, bo to twoja jedyna szansa, drugiej
już nie
dostaniesz, więc dobrze ja wykorzystaj - poradził jej nauczyciel.
- Nie zepsuję tego - zapewniła.
I dziękuję, że dał mi profesor szansę. Po czym wzięła torbę i pożegnawszy się wyszła
ze szkoły. Odetchnęła świeżym powietrzem, ciesząc się, że
słońce przyjemnie grzeje ją w twarz. I pomyślała że musi
zadzwonić do Justyny, przeprosić ją i podziękować. Teraz dopiero
uświadomiła sobie, że przyjaciółka
miała rację. - Już nigdy tak nie zrobię, postanowiła. Udowodnię,
że potrafię osiągnąć to czego chcę bez kłamstw i oszukiwania.
Z ta myślą uradowana pobiegła do domu.
Komentarze
Prześlij komentarz