Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2014

Opowiadanie - Nawiedzony dom ;)

Nawiedzony dom Nadchodzi ł wiecz ór. Na dworze by ło ciemno i mglisto. Gęsta mgła unosiła się nad wsią spowijając okoliczne domy. Powietrze przesycone było wilgocią i zapachem świeżo rozkopanej, mokrej ziemi. W oddali zaszczekał pies, gdzieś zahuczała sowa. Większość dom ów pogr ążona była w ciemności. W kilku oknach paliło się pojedyncze światło. Ciemny, długi cień przemknął obok chaty na skraju wsi, kt óra chyli ła się już ku upadkowi. Opuszczona drewniana chata była naruszona zębem czasu, niszczejąca przy każdym większym podmuchu wiatru. W oknach brakowało okiennic, dach przeciekał. Okoliczni mieszkańcy byli przekonani, że dom jest nawiedzony. Nocami dochodziły stąd dziwne dźwięki, jęki, zgrzyty i mrożące krew w żyłach odgłosy przypominające szuranie przesuwanymi z wysiłkiem skrzyniami. Legenda głosiła, że dom od ponad stu lat nawiedzany jest przez ducha pierwszej właścicielki, kt óra zagin ęła bez śladu. Na strychu często paliło się światło. Raz ż ó łte, innym razem szkarła...

Opowiadanie z morałem ;)

- Znowu ci si ę udało! Czy ty nie boisz się, że kiedyś profesor odkryje, że go oszukujesz? -zapytała Justyna. - Wszyscy ściągają, wcale nie zamierzam być gorsza! - odparła Małgorzata. - A zresztą, gdy dostanę kolejną piątkę, mama się ucieszy, wzrośnie średnia przedmiotu - jednym słowem wszyscy będą zadowoleni. - No nie wiem, przecież to nieuczciwe... - Uczciwe, nieuczciwe - wzruszyła ramionami - nie zamierzam zawracać sobie tym głowy, zwłaszcza, że jutro jest ostatnia klas ówka z chemii i musz ę się do niej odpowiednio przygotować - zaśmiała się. - Zamierzasz ściągać na chemii? - z niedowierzaniem zapytała Justyna. - O nic się nie martw, profesor nawet niczego nie zauważy - zapewniła ją Małgorzata. - Zrobisz jak zachcesz, żebyś tylko p ó źniej tego nie żałowała - m ówi ąc to Justyna odwr óci ła się na pięcie i odeszła szybkim krokiem. Zdumiona Małgorzata została sama przed szkołą, nie mogła uwierzyć w to, że przyjaci ó łka ją zostawiła, przecież zawsze wracały razem....

Opowiadanie ;)

,, Niedzielne popołudnie '' Le żałam sobie wygrzewając się z przyjemnością na słońcu na werandzie na swoim ulubionym fotelu. Moja czarna sierść lśniła. Wyciągnęłam się i przymrużyłam jasnozielone oczy ale jak na złość nie mogłam zasnąć. W pewnym momencie m ój czujny s łuch wychwycił podejrzany szelest w krzakach nieopodal domu. Podniosłam uszy nasłuchując by raz jeszcze wychwycić ten dźwięk. Otworzyłam jedno oko lustrując uważnie gęste krzaczory, ale niczego nie zauważyłam. - Iść sprawdzić, co to czy leniuchować dalej? - dumałam, gdy ów szelest dobieg ł mnie znowu z zarośli. Niechętnie podniosłam się z legowiska. Przeciągnęłam leniwie. Po czym powolnym i uważnym spojrzeniem obiegłam okolicę, w tym gęste krzaki z kt órych znowu dobieg ł mnie szelest. Zwinnie zeskoczyłam na ziemię i rozejrzałam się raz jeszcze po czym bezszelestnie zaczęłam się skradać w stronę krzaczor ów. St ąpając ostrożnie po trawie i zeschłych liściach zbliżałam się powoli ale czujnie w stronę krzak...