Nasze własne niebo - fragment powieści.

Dalsza część rozdziału pierwszego, części II 🌤😎☘🤗nowej powieści pt. "Nasze własne niebo".


"(...) Nie wiem jak długo stałyśmy tak przytulone, gdy nagle gdzieś niedaleko zapiał kogut.
Odsunęłam się i rozejrzałam, a wtedy dostrzegłam stadko kur przed domem Karolaków.
„Muszę odwiedzić rodziców Maćka”, pomyślałam.
Byłam ciekawa, czy mnie pamiętają po tylu latach. Oni byli dla mnie bliżsi jak rodzice. To smutne i przykre spostrzeżenie, ale taka była prawda. Karolakowie okazali mi tyle troski, miłości i wsparcia. Świadomość, że obcy ludzie dali mi więcej uczucia, niż moja własna rodzina, bolała najbardziej.
- Chodź, Madziu właśnie smażyłam racuchy. Mam nadzieję, że nadal za nimi przepadasz. – Babcia uśmiechnęła się ciepło, robiąc mi miejsce i przepuszczając mnie w drzwiach.
Weszłam z walizką w ręku i znalazłam się w kuchni, z której dochodziły niebiańskie zapachy.
Rozejrzałam się i wróciły wspomnienia z dzieciństwa. W domu babci niewiele się zmieniło. Pośrodku stał stół nakryty ceratą w kratkę, na nim wazon ze świeżymi polnymi kwiatami, dalej pod ścianą znajdował się kredens ze zdobieniami i etażerka z książkami. Na parapecie stały pelargonie i fiołki. A w rogu na komodzie stała paprotka i kilka porcelanowych talerzy ozdobnych.
Kuchnia babci wyglądała swojsko i przytulnie. Jedyna zmiana polegała na zamianie kaflowego pieca na kuchenkę gazową. Piec stał nieużywany, ale stanowił jeden ze stałych elementów w kuchni. Kolorowe kafle przyciągały wzrok. Na blacie roboczym stały zioła w doniczkach, na ścianie wisiały suszone grzyby, dalej rondle i patelnie, a nad zlewem makatka „Dobra gospodyni dom wesołym czyni”.
Te wszystkie rzeczy sprawiły, że ścisnęło mnie w żołądku, powróciły wspomnienia czasów, kiedy byłam naprawdę szczęśliwa. Czy jeszcze kiedyś tak będzie? W ostatnich tygodniach byłam pewna, że tak, ale jak się okazało, krótko to trwało.
Został żal i rozgoryczenie i pytania: Dlaczego ja? Za co mnie to spotyka?
Los nie okazał się dla mnie łaskawy, a ja nie potrafiłam sobie poradzić z uczuciami, które zalewały moje serce i umysł. Ze skrajności w skrajność, od euforii po nostalgię i uczucie osamotnienia.
Miałam nadzieję, że pobyt u babci doprowadzi mnie do wewnętrznej równowagi. Cisza, spokój i czas. Tego było mi teraz potrzeba.
Umyłam ręce i zasiadłam do stołu, na którym na dużym półmisku piętrzyły się racuchy. Obok w miseczce znajdowała się śmietana i talerz z owocami – jagodami i malinami.
- Mizernie wyglądasz, Madziu. – Babcia popatrzyła na mnie z troską. – Wszystko u ciebie dobrze?
Westchnęłam przeciągle i uśmiechnęłam się lekko.
- Bywało lepiej. Może później opowiem ci o tym, co się stało. Jeszcze nie jestem gotowa, żeby o tym mówić. Teraz chcę nacieszyć się twoimi pysznymi racuchami – mówiąc to sięgnęłam po talerz z plackami i nałożyłam sobie kilka, które polałam gęstą śmietaną i udekorowałam owocami.
Odkroiłam kęs i spróbowałam, przymykając oczy i niemal mrucząc z rozkoszy.
- Przepyszne, babciu. Jak mi tego brakowało!
Babcia Ludka tylko roześmiała się szczerze i głośno, po czym odwiązała fartuch.
- Na zdrowie, dziecko. Jedz. Później zaparzę herbaty i wypijemy ją na tarasie za domem.
Wyjrzałam przez okno. Słońce mocno przypiekało, czułam przez szyby jego palące promienie. Lato w tej części Polski było niezwykle kolorowe i mieniło się intensywnymi barwami kwiatów – maków, chabrów i stokrotek. Dojrzałe kłosy zbóż żółciły się w oddali, kusząc by się w nich zanurzyć. Miałam ogromną ochotę na spacer, pamiętając, jaką radość sprawiało mi obcowanie z przyrodą. Zwłaszcza tutaj. Może wreszcie poczuję, że wracam do żywych, pomyślałam z nadzieją.
- Jasne, babciu. Nawet nie wiesz, jak tęskniłam za tym miejscem. Przepraszam, że tak rzadko przyjeżdżałam – mówiąc to, wzięłam ją za rękę, która była wątła, szczupła, naznaczona żyłami i przebarwieniami.
W oczach babci Ludki dostrzegłam łzy.
- Madziu, najważniejsze, że jesteś. Zostań ile chcesz – powiedziała, głaszcząc mnie po głowie. Przytuliłam się do niej i wdychałam jej zapach. To była pierwsza chwila od trzech tygodni, kiedy poczułam jak ogarnia mnie spokój. Obudziła się we mnie nadzieja, że jeszcze wszystko się poukłada, i że będzie dobrze.
Po zjedzonym podwieczorku pomogłam babci zrobić herbatę, a potem zasiadłyśmy na tarasie i z kubkami parującego naparu wpatrywałyśmy się w zachodzące słońce.
- Powiesz, co się stało? Nie pomyśl sobie, że jestem wścibska, ale widzę, że coś cię trapi. – Babcia zerknęła na mnie kątem oka. Wyglądała na zatroskaną, a jej twarz na zmęczoną.
Oparłam się plecami o fotel i wyciągnęłam przed siebie nogi.
- Kochałaś kiedyś tak, że zapominałaś o całym świecie? – zapytałam, wpatrując się w przestrzeń przed sobą.
Babcia Ludka zaśmiała się ciepłym głosem i pokiwała głową.
- Czyli chodzi o mężczyznę, nie mylę się. Ktoś cię skrzywdził?
- Zakochałam się w nim wbrew wszystkiemu i wszystkim. To było jak olśnienie. Zobaczyłam go i trach. Stało się. Na początku bałam się tego uczucia, więc odepchnęłam go, ale po pewnym czasie dałam mu szansę. Spotykaliśmy się, zaręczyliśmy i były to najlepsze miesiące mojego życia. A potem dowiedziałam się, że mnie zdradził i okłamał. – Głos mi zaczął drżeć, dłonie trząść się. Poczułam dławienie w gardle, złość i tęsknotę. Nie chciałam płakać, ale łzy już zaczęły płynąć. Stłumiłam szloch, ściskając kubek w dłoniach tak mocno, że aż zbielały mi kostki.
- To minie, Madziu. Jeśli chcesz mojej rady, powiem tylko, że miłość ta prawdziwa przetrwa wszystko. Mimo, że teraz jest w tobie wiele złości i żalu, ale to minie. Jednak na to potrzeba czasu.
- I to cała recepta na złamane serce? A co dalej? Niemal uniosłam się na fotelu.
- Czasem trzeba stracić miłość, żeby przekonać się o tym ile dla nas znaczyła.
- Miłość boli, babciu – westchnęłam. - Mam nadzieję, że z czasem tak jak mówisz będzie lżej. Inaczej zwariuję – mówiąc to, upiłam łyk herbaty. Smakowało cierpko i słodko jednocześnie. Tylko babcina herbata miała taki smak.
- Będzie. Jeszcze będziesz się z tego śmiała. Wiem, co mówię, Madziu. – Babcia uśmiechnęła się tajemniczo.
„Obyś miała rację, babciu”, pomyślałam.
Niczego bardziej nie pragnęłam.
"Nasze własne niebo".
Fragment powieści.




Komentarze