Szukając sensu życia.
** W tamten marcowy wieczór nocne niebo rozświetlone gwiazdami wyglądało przepięknie. Dorota rzadko miała czas, by zachwycać się takimi rzeczami, ale wyszła na taras, by popatrzeć na granatowe sklepienie nad swoją głową. Nieliczne gwiazdy mieniły się, jakby mrugając do niej. Uśmiechnęła się blado, na ten widok, czując w sercu dziwną tęsknotę, nostalgię za czymś ulotnym. Czymś, co już nigdy nie wróci. W dzieciństwie często siadała z siostrą na kocu i wspólnie oglądały wieczorne niebo. - Gdzie podziała się ta dziecięca radość życia? – zastanawiała się. Rutyna zabiła to, co było w niej najlepsze. Wrażliwość na piękno przyrody, ciekawość świata, ludzi, poznawania nowych rzeczy. Odkrywania w sobie pasji. Z czasem, zamiast przybliżać się do swoich marzeń coraz bardziej się od nich oddalała. Coraz częściej zapominała o sobie, swoich potrzebach, pragnieniach. Zajęta życiem rodzinnym, pracą i tysiącem różnych codziennych spraw, które zabierały sporo energii i tylko pogłębiały pustkę...