Do premiery został ponad miesiąc! Fragment dla was :)

 Do premiery został ponad miesiąc!

😎📕💛Tak, to już niedługo! 🙂 🤗😍Póki, co krótki fragment dla was, żeby umilić oczekiwanie na książkę 🙂 📖
MAGDA
Kolejne dni upływały leniwie. Powoli dopadała mnie rutyna, ale o co najdziwniejsze dawała mi ona poczucie bezpieczeństwa i spokój, którego tak bardzo było mi potrzeba. Działałam według zgodnie ustalonego harmonogramu dnia. Rano wstawałam o siódmej, parzyłam kawę, robiłam śniadanie dla babci, potem podawałam jej leki, sprzątałam, gotowałam obiad. Po południu zwykle wychodziłam na krótki spacer na łąkę, do lasu albo nad jezioro. W dni, kiedy babcia Ludka czuła się lepiej zabierałam ją na taras. Lubiłam te nasze pogaduszki o wszystkim i o niczym, ale czasem poruszałyśmy też poważniejsze tematy. Tak, jak dzisiaj.
— Jestem tylko dla ciebie ciężarem, Madziu. Powinnaś cieszyć się życiem, a nie opiekować starą babką — mruknęła, a na jej twarzy pojawiła się marsowa mina.
Pokręciłam głową, ciężko wzdychając.
— Nawet tak nie mów, babciu. To dla mnie przyjemność, nie obowiązek. Nie myślisz chyba, że mogłabym cię zostawić w takim momencie?
Wzruszyła ramionami.
— Jakoś bym sobie poradziła. Są przecież Karolakowie, Maciek. Na pewno ktoś by mi pomógł z sąsiadów.
— I jak by to wyglądało? Obcy ludzie się tobą zajmują, a ja żyję sobie beztrosko w stolicy? — niemal się zaperzyłam. — To, że rodzice mają wszystko w nosie, nie znaczy, że ja też mam tak postępować. I tak mam wyrzuty sumienia, że przez tyle lat tak rzadko przyjeżdżałam - rzekłam w zadumie. - Wiesz, że jestem uparta po tobie i gdy już raz sobie coś postanowię to zdania nie zmienię. — Zaśmiałam się, widząc jak twarz babci się rozjaśnia i śmieją oczy.
— A idź, ty czorcie — machnęła ręką, odganiając się ode mnie jak od natrętnej muchy, ale wciąż się śmiała. — Wiem, że chcesz mnie wziąć pod włos i póki co świetnie ci to idzie, ale nie mogę pozwolić, żebyś zmarnowała sobie swoją młodość.
Pokręciłam głową.
— Robię to, bo chcę — ujęłam jej dłonie. Były w dotyku szorstkie, delikatne i chłodne. — To moja decyzja babciu, pamiętaj, że nie jestem już dzieckiem. Mówiłam, ci wcześniej, jeszcze zanim zachorowałaś, że zostaję. Podoba mi się życie na wsi, ten spokój, brak pędu, cisza, nie mówiąc już o czerpaniu radości z obcowania z przyrodą mazurskich jezior i lasów. Mogę znów robić to, co kocham, a jednocześnie być przy tobie — westchnęłam, patrząc na nią łagodnym wzrokiem.
— Skoro tak twierdzisz Madziu, to nie będę naciskać, ale pamiętaj, gdybyś chciała wrócić do miasta, nie będę miała o to żalu. Tym bardziej, że musiałaś poświęcić swój związek, miłość i szczęście, którego mogłaś doświadczyć.
- Babciu, pamiętam twoje słowa, jeśli to prawdziwe uczucie to przetrwa. Jestem przekonana, że to jeszcze nie koniec historii mojej i Rafała – powiedziałam, czując jednocześnie jak ogarnia mnie niczym nie zmącony spokój i pewność. Skąd to przeczucie? Nie wiedziałam, ale intuicja podpowiadała mi, że się nie mylę. – Lepiej powiedz, na co masz ochotę na podwieczorek? Może naleśniki? – zmieniłam temat, chcąc skierować swoje myśli na inne tory.
Babcia zamyśliła się, a po chwili odpowiedziała.
- A wiesz, że to dobry pomysł? Może z jabłkami? – uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłam jej uśmiech i ucałowałam z wdzięcznością jej dłoń.
- To ty tu sobie odpoczywaj, a ja pójdę smażyć, a potem zjemy razem na tarasie. – Mówiąc to weszłam do domu i zaczęłam się krzątać przy kuchni.
Pół godziny później obie rozkoszowałyśmy się naleśnikami z jabłkami, a do tego dodałam odrobinę roztopionej czekolady i jagód, które zerwałam podczas ostatniej wędrówki po lesie.
- Normalnie niebo w gębie – zachwycałam się. – Odkąd tutaj jestem poprawiły się moje zdolności kulinarne – zaśmiałam się, pałaszując ze smakiem trzeciego naleśnika.
Babcia Ludka przerwała jedzenie, upiła łyk kompotu z wiśni.
- Zawsze wiedziałam, że masz talent Madziu. Nie tylko do gotowania, ale również do innych artystycznych sztuk. Mój ojciec miał zdolności plastyczne, to po nim musiałaś odziedziczyć talent – rzekła głosem pełnym przekonania. – Jak tylko wydobrzeję porozmawiam z koleżanką, która prowadzi galerię sztuki w Giżycku, może uda się zorganizować wystawę twoich obrazów. – Mówiąc to pochyliła się nad talerzem i zaczęła jeść.
Patrzyłam na babcię w osłupieniu, analizując jej słowa i chcąc zaprotestować. Przecież moim obrazom daleko do doskonałości. Brakowało mi techniki, za to stawiałam na kolor i emocje. To chciałam przekazać malując.
Kiedy podzieliłam się tymi spostrzeżeniami z babcią ta tylko spojrzała na mnie surowo, jak mój profesor od literatury, kiedy nie przygotowałam się do zajęć.
- Większej bzdury nie słyszałam – obruszyła się. – Moja wnuczka będzie miała najlepszą wystawę w mieście i nie chcę słyszeć żadnych protestów. – Babcia Ludka pogroziła mi palcem.
- No dobrze, ale jeśli okaże się, że moje obrazy są słabe natychmiast zabiorę je z galerii – zaznaczyłam.
- Zgoda, jedzmy, a potem pójdę odpocząć. Zapowiadali zmianę pogody i czuję jak strzyka mnie w kościach. Jutro może popadać. – Babcia spojrzała na chmury nisko sunące po niebie.
Jednak obserwując białe, pierzaste obłoki nie dostrzegłam w nich nic niepokojącego, co zwiastowało by deszcz. A może to ja nie znałam się na pogodzie? W końcu kto jak kto, ale babcia była ekspertką w tych sprawach i raczej nie mogła się mylić.
Po podwieczorku sprzątnęłam z tarasu, a potem zaszyłam się z książką w pokoju, wpierw upewniwszy się, że babcia ma wszystko, czego jej potrzeba. Gdy do niej zajrzałam już spała. Cicho wycofałam się i zamknęłam drzwi.
Kiedy znalazłam się w swoim pokoju zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zamarłam. Nie byłam pewna, czy powinnam odebrać. Bo co miałabym powiedzieć, skoro wszystko zostało już powiedziane? Jak się wkrótce okazało, los miał dla mnie inne plany.
''NASZE WŁASNE NIEBO"
Premiera 16 sierpnia 🎉🎉



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nowy Rok blisko.