Fragment powieści :)
Czytaliście "Tajemnicę pensjonatu nad jeziorem" ?
Dla tych, którzy jeszcze nie sięgnęli po książkę - fragment na zachętę
Fragment
Kiedy Marcelina pojawiła się na tarasie przed dworkiem, znajdowali się już tam pozostali goście pensjonatu — profesor Płosiński, seniorka Koniecpolska i Jacek Andrut, brakowało jedynie Gabrysi.
Ksawery chodził w kółko po trawniku, mamrocząc coś do siebie.
Antonina siedziała na wiklinowym fotelu, tuż przy wyjściu, i wachlowała się chusteczką.
Jedynie Jacek zachowywał względny spokój i opanowanie, z uwagą wpatrując się w coś, co leżało na chodniku przed wejściem do pensjonatu.
— Co się tutaj dzieje? — Marcelina spojrzała po twarzach otaczających ją ludzi.
Starsza pani zrobiła gwałtowny ruch jakby chciała wstać, ale natychmiast opadła na fotel i złapała się za serce.
Profesor zaprzestał biegania w kółko i, spojrzawszy na Marcelinę, wykrzyknął:
— Coś takiego! To się w głowie nie mieści!
Marcelina słysząc wzburzenie w głosie profesora podeszła do niego i wzięła go delikatnie pod ramię.
— Niech pan się uspokoi i powie, co się stało — zachęciła go łagodnie.
Spojrzał na nią błędnym wzrokiem.
— Coś podobnego! — powtórzył, wyraźnie wstrząśnięty.
Wtedy odezwał się milczący dotąd Jacek.
— Musi to pani zobaczyć. Proszę tutaj podejść — rzekł z zimną krwią. — Nie mam pojęcia, kto mógł coś takiego zrobić, ale nikt normalny. To pewne… — Pokręcił głową.
Marcelina bez namysłu podeszła do mężczyzny i spojrzała mu przez ramię.
Ciekawość okazała się silniejsza niż strach. Jednak to, co zobaczyła sprawiło, że zabrakło jej tchu.
Wstrząśnięta wpatrywała się w leżącą na chodniku martwą rybę. Nie to jednak było najgorsze. Tam, gdzie powinna być jej głowa znajdowała się krwawa miazga, jakby ktoś rozbił jej czaszkę tłuczkiem albo młotkiem. Plama krwi wokół ryby zdążyła już zakrzepnąć, ale wyglądało to potwornie.
Marcelina wzdrygnęła się i, próbując opanować nudności, cofnęła się, jednocześnie zakrywając usta dłonią.
Pobladła i z przestrachem w oczach spojrzała na Jacka.
— Zaraz to posprzątam — oznajmił widząc jej reakcję. — Proszę się nie martwić. Może to jakiś głupi żart? — powiedział, chcąc podnieść ją na duchu.
Domyślał się, że kobieta musi być wstrząśnięta incydentem.
„Bo jak to inaczej nazwać niż głupim kawałem? Chyba, że ktoś zrobił to celowo. Wtedy cała sprawa nabiera zupełnie innego znaczenia…” — zamyślił się, pocierając brodę.
Od dziecka pasjonowały go wszelkie zagadki detektywistyczne, uwielbiał czytać kryminały i oglądać seriale kryminalne zwłaszcza te oparte na książkach Agathy Christie i Arthura Conana Doyle’a.
Marcelina popatrzyła na niego niepewnie, doskonale zdając sobie sprawę, że za żadne skarby świata nie może się zdradzić ze swoimi podejrzeniami.
— Żart? Myśli pan, że to sprawka jakichś wyrostków? — zapytała, udając zdziwienie.
— Możliwe.
— Nie, to się nie dzieje naprawdę. — Marcelina z niedowierzaniem pokręciła głową. — Wejdźmy do środka, tam porozmawiamy. Musicie mi państwo opowiedzieć wszystko po kolei — zwróciła się do obecnych.
Profesor przytaknął, starsza pani również, oboje nie byli w stanie wydobyć głosu, więc tylko przysłuchiwali się rozmowie.
— Tak, wejdźcie proszę do środka. — Jacek wskazał ręką wejście do pensjonatu. — Ja w tym czasie sprzątnę z chodnika to, co zostało z tej ryby — oznajmił. — Jeśli tutaj dłużej poleży zacznie się rozkładać i przyciągnie wszystkie okoliczne koty. (...)
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4934312/tajemnica-pensjonatu-nad-jeziorem?fbclid=IwAR1WiIygjkGtDw9IPRfeuNf7oxLMl9zib-Yr-GAaK4p3VTw81eFxuPngEvc
Komentarze
Prześlij komentarz