Moje opowiadania - Anomalia pogodowa.


„Anomalia pogodowa”.

Pewnego styczniowego poranka podczas śniadania, gdy za oknem świeciło słońce, a na trawniku przed domem zieleniła się trawa i wróble ćwierkały jak oszalałe, niczym na wiosnę, mała dziewczynka i jej mama jadły śniadanie. Śniegu nie widziano tutaj od zeszłego roku. Od kiedy zima zagościła w kalendarzu pogoda przypominała jesienną – padał deszcz, było wietrznie, szaro, brzydko. Od kilku dni jednak zrobiło się cieplej, zaczęło świecić słońce, zazieleniło się w sadzie i ogrodzie, na drzewach zaczęły pojawiać się pierwsze pąki. A przecież kalendarz nie kłamał – była połowa stycznia. Pogoda zdecydowania płatała figla, nic sobie z tego nie robiąc.
            - Mamo? – zagadnęła mała. Dziewczynka miała na sobie żółtą sukienkę i czerwone wstążki we włosach. Śliczną twarzyczkę w kształcie serca okalały blond loki. Wyglądała jak mała porcelanowa laleczka.
            - Tak, Zuziu? – odpowiedziała jej mama. Kobieta była wysoka i szczupła, ubrana w białą bluzkę i jeansy. Włosy spięła spinką, by nie wpadały jej do oczu, bo były bujne i długie.  
            - Z czym ci się kojarzy zima? 
            -  Hmm… - zastanowiła się kobieta. - Biało, zdecydowanie tak… Śnieg, mróz, szron na drzewach. A czemu pytasz, kochanie?
            - Bo ja już tak dawno nie widziałam prawdziwej zimy... – westchnęła Zuzia, podpierając twarz na łokciach i robiąc marsową minę. – A czemu w tym roku nie ma śniegu, mamo?
            - Wiesz Zuziu, klimat się ocieplił, temperatura wzrosła o kilka stopni, i dlatego zamiast śniegu pada deszcz  wyjaśniła. 
            - To już nie będę mogła ulepić bałwana? Pojeździć na sankach? – posmutniała.
      - Będziesz, córeczko. Zima na pewno do nas wróci. Musimy tylko jeszcze troszkę na nią poczekać…
            - Obiecujesz? – córka spojrzała na nią z powagą.
            Kobieta uśmiechnęła się. Wierzyła w to, że jej zapewnienia się potwierdzą. Nie chciała robić przykrości dziewczynce.
            - Tak, Zuziu, bądź cierpliwa. Zima na pewno do nas przyjdzie – przekonywała.
- To super mamo, bo ja bardzo lubię zimę. Lubię jak śnieg prószy, jak mróz szczypie mnie w policzki, jak szron osiada mi na włosach. A najbardziej lubię lepić bałwana i zjeżdżać na sankach z górki za domem. Tęsknię za tym mamo…
- Wiem, Zuziu – kobieta podeszła i przytuliła dziewczynkę. Pocałowała ją w głowę. – Jest dopiero styczeń, zima choć się spóźnia, przyjdzie jak nie w lutym, to w marcu, sypnie śniegiem, mrozem skuje jezioro, las za domem zamieni w bajkową, śnieżną krainę. Będzie pięknie… - rozmarzyła się.
Zuzia też przymknęła oczy i wyobraziła sobie to, co opisywała jej mama.
- To wiesz co mamo? Może ja pobiegnę teraz do swojego pokoju i przygotuję sobie zimowe buty i kurtkę? A później pomożesz mi poszukać sanek, dobrze?
- Tak Zuziu, pomogę. Razem przygotujemy się na przyjście zimy – odpowiedziała kobieta. – Tylko dojedz płatki i możemy iść.
- Super! – ucieszyła się Zuzia i zaczęła z apetytem jeść.
Jej mama zapatrzyła się za okno zmyślona. Na szczęście prognozy pogody zapowiadały kilkustopniowe ochłodzenie, podobno wkrótce miały nadejść mroźne dni. Czapka i szalik z pewnością się przydadzą. Ale czy spadnie śnieg? Tego nie wiedziała, ale nie chciała robić przykrości córeczce. Przecież zawsze trzeba mieć nadzieję, nie odbierze jej dziecku, które z niecierpliwością czeka na zimę, śnieg, i zabawę w białym puchu.
I kiedy skończyły jeść śniadanie, podbudowana tymi słowami wzięła córkę za rękę i razem poszły przygotować się na przyjście zimy.
A kilka dni później mróz ściął ziemię, a z nieba zaczęły sypać się białe płatki śniegu. Zuzia szczęśliwa i radosna biegała po podwórku przed domem a oczy błyszczały jej jak gwiazdy. Radość dziecka była najwspanialszą nagrodą dla matki. Ona również cieszyła się widząc zadowolenie córki. A zima nie zawiodła, choć spóźniona, przyszła. I to było najważniejsze. Bo nigdy nie należy tracić nadziei, nawet wtedy, gdy wydaje nam się, że coś jest niemożliwe. Czasem życie potrafi nas zaskoczyć i jest szansa, że zaskoczy nas jeszcze nie jeden raz. A wiara czyni cuda, jak to mówią.




Komentarze