Złośliwość losu i inne opowiadania.

Narzeczona na niby

Po tym jak Piotrek zaproponował mi żebym udawała jego narzeczoną moje życie wywróciło się do góry nogami. W pracy byłam dziwnie poddenerwowana, co jeszcze potęgowały wścibskie pytania mojej koleżanki z działu Oliwii. Zgodnie z umową z Piotrkiem, trzymałam nasze udawane narzeczeństwo w tajemnicy, ale podejrzewałam, że w tak małym mieście, ludzie szybko odkryją prawdę.
Kilka dni przed ślubem Tadeusza, ojca Piotrka, sprawy trochę wymknęły się z pod kontroli i wpadłam w panikę, bo Oliwia zapowiedziała, że odkryje, kto jest tajemniczą narzeczoną Piotrka.
W tej sytuacji nie pozostało mi nic innego jak znaleźć sposób na uniknięcie kłopotów, w które sama się wpakowałam.
Już wiedziałam, co zrobię, musiałam teraz tylko powiedzieć o tym mojemu narzeczonemu.


***
Kiedy znalazłam się na korytarzu i zaczęłam gorączkowo myśleć, co zrobić w zaistniałej sytuacji, gdy z pokoju socjalnego wyszła Marta, wysoka, przystojna blondynka, niosąc kubek kawy. Zagadnęłam ją, czy nie widziała gdzieś Piotrka. Przecząco pokręciła głową i, nie zatrzymując się, poszła do sekretariatu.
Westchnęłam i wyciągnęłam z torebki telefon. Szybko wystukałam numer.
Po trzech sygnałach Piotrek odebrał, bo to do niego dzwoniłam.
— Gdzie jesteś? — wyrzuciłam z siebie jednym tchem. — Muszę się z tobą zobaczyć, natychmiast. To bardzo ważne — dodałam z naciskiem na ostatnie zdanie.
— Miałem coś do załatwienia na mieście. Kinga, stało się coś? Wydajesz się być zdenerwowana.
— Jeszcze nie, ale stanie się, jeśli natychmiast się nie spotkamy.
— Dobrze, czekam na ciebie w kawiarni w centrum handlowym.
— Będę za kwadrans. Do zobaczenia — pożegnałam się szybko i rozłączyłam.
Wcisnęłam telefon do torby i odetchnęłam, chcąc się nieco uspokoić, bo wiedziałam, że najgorsze dopiero mnie czeka.
Z firmy wybiegłam, jakby mnie goniło stado dzikich psów, nie zważając na to, że miałam na nogach dziesięciocentymetrowe szpilki i że wychodzę w trakcie godzin pracy. Miałam nadzieję, że szef się o tym nie dowie. A gdyby się tak stało, zdecydowałam, że wcisnę mu jakąś bajeczkę o sprawie życia i śmierci, którą musiałam załatwić.
Do galerii dojechałam tramwajem. Były to raptem trzy przystanki, ale jak na złość trafiłam na godziny szczytu, więc zamiast piętnastu minut zajęło mi to drugie tyle. Truchtem ruszyłam chodnikiem i odruchowo spojrzałam na zegarek. Modliłam się w duchu, żeby Piotrek czekał na mnie w kawiarni, a z drugiej strony bałam się rozmowy z nim. Wiedziałam, że to, co chcę mu powiedzieć, nie zostanie przyjęte zbyt przychylnie, a wybuch gniewu, jaki nastąpi, zmiecie mnie z powierzchni ziemi. Ale nie widziałam innego wyjścia. Wjechałam ruchomymi schodami na samą górę i skręciłam w lewo.
Po chwili znalazłam się w przytulnym wnętrzu kawiarni. Rozejrzałam się i przy jednym ze stolików dostrzegłam Piotrka. Nie zauważył mnie, bo sprawdzał coś na swoim laptopie. Miałam chwilę na to, żeby przypomnieć sobie, jaki jest przystojny, a serce aż mi się ścisnęło na widok jego ciemnych włosów i szczupłej, silnej sylwetki. Nawet teraz czułam emanującą od niego pewność siebie, energię i męskość. Tak seksowny mężczyzna z pewnością był marzeniem niejednej kobiety, a ja zakochałam się w nim jak nastolatka. Piotrek chyba wyczuł na sobie moje spojrzenie, bo przerwał swoje zajęcie i podniósł wzrok prosto na mnie.
Zarumieniłam się, czując się jak przyłapana na gorącym uczynku. Ruszyłam w jego stronę, a on podniósł się i, ominąwszy stolik, wyszedł mi na spotkanie.
— Cześć, miło znów cię zobaczyć — rzekł na powitanie i, nim zdołałam coś odpowiedzieć, przytulił mnie i pocałował.
Był to krótki pocałunek na powitanie, ale zdołał rozpalić we mnie ogień. Kolejny raz zdałam sobie sprawę, że przy tym mężczyźnie jestem bezbronna jak dziecko. Wszystkie moje mechanizmy obronne przestawały działać. Nawet mój wewnętrzny głos milkł przy Piotrku. Byłam zdana tylko na siebie.
— Cześć — zdołałam wyjąkać i uśmiechnęłam się nerwowo, czując na sobie jego badawcze spojrzenie.
Dostrzegłam w nim zaciekawienie z nutką rozbawienia. Chyba zdawał sobie sprawę z tego, jaki ma wpływ na moje zmysły. Mężczyźni przeważnie wiedzą takie rzeczy. W jego przypadku nie mogło być inaczej. Był błyskotliwy i inteligentny. A ja byłam zbyt marną aktorką, by ukryć przed nim cokolwiek.
— Czego się napijesz? — zapytał, uśmiechając się do mnie ciepło. Wyraźnie był w dobrym humorze, a ja za chwilę miałam to zepsuć. Nienawidziłam się za to, ale musiałam to zrobić.
— Wodę z cytryną poproszę.
Piotrek skinął na kelnera i złożył zamówienie.
Ja w tym czasie zbierałam siły na to, co miało za chwilę nastąpić.
— A zatem powiesz mi, co się stało? Przez telefon byłaś bardzo zdenerwowana. — Piotrek od razu przeszedł do rzeczy.
Patrzył na mnie z niepokojem.
Czyżbym dojrzała troskę w jego oczach? Martwił się o mnie, a ja miałam za chwilę wbić nóż w jego serce — pomyślałam.
— Kinga? Nad czym się tak zamyśliłaś? Co się dzieje?
— Wybacz, ale nie mam innego wyjścia. Wiem, że mnie za to znienawidzisz i masz do tego absolutne prawo…
— Mów — przerwał mi zdecydowanym tonem i spojrzał na mnie takim wzrokiem, że aż ciarki przebiegły mi po plecach.
Jednak nie mogłam się już wycofać.
— Nie pójdę z tobą na ślub ojca. Zapomnij, proszę, o naszej umowie. — Mój głos był stanowczy. Sama się zdziwiłam, że ani na chwilę mi nie zadrżał. Nie miałam wątpliwości co do mojej decyzji.
— Co proszę? To jakiś żart? Chyba nie mówisz tego poważnie. — Piotrek podniósł się z krzesła. — Nie możesz się teraz wycofać Kinga, rozumiesz? — Jego oczy zapłonęły gniewem.
— A właśnie, że mogę! — wykrzyczałam, zaciskając dłoń w pięść. Byłam zdeterminowana. — Nie pójdę z tobą i już! Musisz znaleźć kogoś innego. Do ślubu łącznie z sobotą zostały cztery dni. Masz jeszcze czas na znalezienie innej partnerki. Z twoim urokiem osobistym nie będzie to trudne.
— Podaj mi choć jeden sensowny powód, dla którego tak nagle zmieniłaś zdanie. — Głos Piotrka stał się nagle chłodny i opanowany. Niebieskie oczy spoczęły na mnie i patrzyły uważnie. Bardzo uważnie. Poczułam, jak panika chwyta mnie za gardło.
Co miałam mu powiedzieć? Że wystraszyłam się Oliwii? I tego, co zrobi, jak się dowie o mojej mistyfikacji? Przecież Piotrek mnie wyśmieje. Trudno, i tak byłam stracona w jego oczach. To, że się pogrążę jeszcze bardziej, nie miało znaczenia.
I nagle oświeciło mnie. Już wiedziałam, co mam zrobić.
— Dobrze, powiem ci prawdę — zaczęłam — nie chcę udawać twojej narzeczonej. Ja chcę nią być naprawdę — dokończyłam jednym tchem.


Autor: Marianna/Złośliwość losu i inne opowiadania, zdj. pixabay


Komentarze